To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

GOPR: w lipcu padł niechlubny rekord

GOPR: w lipcu padł niechlubny rekord

– To był najgorszy lipiec od kilkunastu lat pod względem liczby wypadków w górach – przyznał Sławomir Czubak, naczelnik Grupy Karkonoskiej GOPR. Ratownicy interweniowali ponad 70 razy.

Większość interwencji wynikała ze zdarzeń typowych dla naszych gór. – Najczęściej były to urazy powstałe w wyniku wspinaczki, jazdy rowerem czy turystyki pieszej. Działania polegały na dotarciu, udzieleniu pomocy poszkodowanym i ewakuowaniu ich z gór – mówi naczelnik. Było kilka zgłoszeń o zabłądzeniach, ale – na szczęscie – za każdym razem udało się odnaleźć zgłaszających.
Niestety, zdarzyły się interwencje wynikające z bezmyślności turystów. W tym roku do miana „wypadku sezonu” aspiruje kobieta, która wypiła zbyt dużo alkoholu w schronisku, wyszła na szlak i zasnęła w kosodrzewinie. Gdy się w nocy obudziła, było jej bardzo zimno i nie wiedziała gdzie jest. Zadzwoniła więc po GOPR. Gdy już została zwieziona na dół okazało się, że piła z mężczyzną, który nie wiadomo gdzie się podział. Ratownicy wszczęli w nocy poszukiwania i szczęśliwie go odnaleźli. Był też przypadek, kiedy turysta chciał pokazać napotkaną na szlaku żmiję dzieciom. Wziął ją na ręce i... został ukąszony. Trafił do szpitala.
Jak wyliczył naczelnik, w lipcu GOPR podjął 72 interwencje. Ten rekord wynika z kilku powodów. Po pierwsze: pogoda sprzyjała pieszym wędrówkom. Po drugie, wiele osób zrezygnowało z wyjazdu za granicę i spędza wakacje w Polsce. Widać to było choćby w minioną niedzielę, kiedy na Śnieżce i w Domu Śląskim był tłum turystów.
– Widzimy konieczność utrzymywania stałych, a nie tylko weekendowych dyżurów nie tylko w Karkonoszach, ale też w Górach Izerskich – mówi naczelnik Czubak. Tyle tylko, że na utrzymanie tylu dyżurów karkonoski GOPR ma za mało ludzi, zaledwie 14,5 etatu.

Komentarze (6)

Mam nadzieję, że żmija ma się dobrze.

Jeśli ktoś latem zgubi się w Karonoszach to Bałtyk proponuję. A i tak ludzie jak muchy lezą jedną drogą. Brak umiejętności czytania mapy jest zatrważająca. Od Wangu na Śnieżkę i z powrotem. A na drugi dzień pyta jeden z drugim co tu zwiedzić. Brakuje informacji o alternatywnych szlakach, żeby rozładować główne szlaki.Na zielonym i czarnym szlaku puchy. Może jakaś wielka mapa szlaków w centrum Karpacza powinna stać a nie tylko żarcie i ławki.

Przecież to logiczne, że jak się idzie w góry to kupuje się mapę :) A tak na poważniej, większość "turystów" to leniwe cepry, dla których podejście na Śnieżkę to szczyt możliwości. Żeby dalej pójść brakuje im siły. No a klapki, czy trampki, w najlepszym razie adidaski to u nich standard. Daleko w takim obuwiu nie dojdziesz :)
Dlatego w Polsce powinno być, jak w Czechach za pomoc płacisz. Może wtedy jeden cepr z drugim dziesięć razy by pomyślał zanim wybrał by się w góry w klapkach.

Turr - czego się spodziewasz po turystach w klapkach :))))

Turr - czego się spodziewasz po turystach w klapkach? :))))

TURYŚCI W KLAPKACH NAJECHALI GÓRY. NIC JUŻ W TYM KRAJU MNIE NIE ZDZIWI.