To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Jelenia Góra zmaga się z plagą „dzikich wysypisk" śmieci

Jelenia Góra zmaga się z plagą „dzikich wysypisk" śmieci

Dziewięć nielegalnych wysypisk śmieci zlikwidowano ostatnio w Jeleniej Górze. Ogółem w mieście zinwentaryzowanych jest około trzydziestu tego typu miejsc nielegalnego pozbywania się odpadów. Niestety w większości przypadków śmieci po ich usunięciu dość szybko pojawiają się ponownie.

„Dzikie wysypiska” śmieci powstają dość regularnie najczęściej w tych samych okolicach, między innymi w rejonie alei Solidarności, Zjednoczenia Narodowego/Jagiellońskiej, Cieplickiej/Pakoszowskiej, Goduszyńskiej i przy wjeździe na Rakownicę. Nie zawsze są to miejsca chaotycznego wyrzucania niewielkiej ilości odpadków, są i takie – jak okolice estakady na Zabobrzu – skąd w fazie likwidacji (najczęściej w trakcie wiosennych prac porządkowych) trzeba wywieźć ponad 30 ton rozmaitych śmieci, w tym odpadów budowlanych.Zdarzało się, że w okolice estakady wjeżdżały całe ciężarówki, by zostawić tam wożone śmieci, nie tylko na otwartym terenie, ale także we wnętrzu jednego ze stojących tam obiektów. Ostatnio, aby ukrócić ten proceder wjazd w to miejsce został przegrodzony, zaś budowla zabezpieczona przed włamaniem.
- Zasada jest taka, że każdy musi sprzątać na własnym terenie, więc na obszarach miejskich śmieci sprzątają służby Prezydenta Miasta, na terenach prywatnych obowiązek ten mają właściciele, nierzadko upominani przez Straż Miejską, (ale bez nakładania mandatów, jeśli zareagują na wezwanie do porządkowania), a na terenach przyrzecznych – Rejonowy Zarząd Gospodarki Wodnej – mówi Cezary Wiklik z Urzędu Miasta. Z oceny stanu może wynikać, że jakąś część tego problemu można przypisać mentalności niektórych mieszkańców, bo przecież i tak niemal wszyscy płacą za wywóz odpadów. Wyrzucają, bo tak wydaje się im wygodniej. Niekiedy worki ze śmieciami przywożone są jednak przez „oszczędnych” mieszkańców okolicznych miejscowości, którzy w drodze do pracy w Jeleniej Górze pozbywają się odpadów ze swoich wiejskich domów, nie płacąc za ich wywóz w gminach. Sporą część stanowią „grube” odpady budowlane, bo osoby remontujące mieszkania nie chcą mieć kłopotów z wywozem ich do PSZOK-ów, w których można oddać śmieci bez ponoszenia opłaty. Nie chcą też zamówić kontenera, za który trzeba zapłacić.

DSC_0449.JPG
DSC_0451.JPG
DSC_0456.JPG

Komentarze (18)

Czekam na wypowiedź p.Łużniaka ,ON zna się na wszystkim.
Monitoring, szwadron straży miejskiej ,niemoc.
Są mieszkańcy którzy nie mają kubłów na śmieci ale codziennie w torebeczce wynoszą po drodze do pracy do śmietników miejskich .

Polecam kablowanie do straży miejskiej.
Trochę mam na sumieniu. Mieszkam na Zabobrzu III. Co drugi dzień przed śmietnikiem zatrzymywała się paniusia i z samochodu wysypywała reklamówkę śmieci. No na mój koszt. Przyjeżdżała z Jeżowa. Kilka zdjęć. nr rejestracyjny i e-mail do straży i przestała. Okazało się, że w Jeżowie deklarowała, że w domku mieszka tylko ona sama. A rodzinki już nie liczyła. To samo jest z remontami-tragedia. Ale aparat w komórce dużo może.
No ale nikt mi nie może odpowiedzieć dla kogo i po co w mieście są tzw. gniazda. Skoro wszyscy złożyli deklaracje to należy określić po co one tak na prawdę są?
Dla tych co deklaracji nie złożyli?
Dla przyjezdnych śmiecących?

Popieram, oby było więcej takich jak Ty. I nie daj sobie wmówić, że jesteś konfidentem i donosicielem. Przechodziłem to samo u siebie w budynku. Był syf, a teraz wszyscy chodzą jak w zegarku. Nawet muzyki nikt już głośno nie włącza. Da się? Da się. Jedynie przestali mi mówić dzień dobry, ale mam to gdzieś.

Tą drogą chciałem podziękować autorowi wpisu "recycling" za mądrą postawę. Tylko my mieszkańcy może wychować tę ****ską mniejszość, która ma taka naturę, że "musi" żyć bałaganie i zatruwać innym życie. Jeszcze raz dziękuję.

Dodam jeszcze. Mam psa i jako pierwszy no chyba w bloku zacząłem po nim sprzątać. No nie wszystko się da - jak mi wlezie w krzaczory to nijak za nim nie wejdę.Ale nie o tym.
Wyobraźcie sobie, że na początku to sąsiedzi i pańcie patrzyli się na mnie podejrzliwie. Ale teraz już co drugi właściciel fafika zabiera ekskrement. A ci co nie zbierają starają się z nimi wychodzić dalej od ścieżek i chodników. Odnoszę wrażenie, że jak ktoś coś zacznie i przełamie barierę to inni mogą pójść za tym przykładem.
No, nie bardzo jeszcze jest gdzie ten odpad wyrzucić. Kosze pozamykane, do domu nikt tego nie nosi, pozostają te kosze na odpadki przy blokach.
A może JSM postawiłaby jeden psi kosz przy każdym z bloków?
Tutaj uważam, że do straży nie należy dzwonić. Jak sami właściciele fafików się nie wezmą za swoje obowiązki to, pałą i grzywną niewiele się poradzi.
A może się mylę?

Mylisz się. Jeżeli tylko na coś jest paragraf, to dzwonić. Działa na większość. Czasem potrzeba troszkę wytrwałości, ale jak ktoś jest uciążliwy, to zwykle i tak odpuszcza po jakimś czasie. Jeden sąsiad nie umiał się zachować, leciały wyzwiska itp. Odpuścił, gdy zgłosiłem groźby karalne i dostał wezwanie na komisariat. Nie dać się zastraszyć, ani zdusić przez większość.

Dlaczego JSM nie zlikwiduje wewnętrznych klamek w PSO. Na Noskowskiego 10 menele w śmietniku to plaga. Śpią, pija i załatwiają potrzeby. Panie sprzątające kupy przysypują piaseczkiem i tak się kręci. Wystarczyłoby zlikwidować klamki i obywatelsko zamykać śmietnik na klucz.

co za syfiarska nacja, trzeci swiat.

No cóż, tak działa system zarządzania odpadami, wybrano firmy "wg kryterium cenowego" to teraz te firmy zamiast utylizować wywożą do lasu.

Czyli zamiast mieszkańców wywożących do lasu mamy śmieciarki wywożące do lasu. A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE!

Co ty chrzanisz? Śmieciarki do lasu? Chyba się zderzyłeś z drzewem. Te sterty śmieci to Twoi sąsiedzi, a nie żadne śmieciarki.

Karać, karać i jeszcze raz karać. Dziś w preciwieństwie do minionych lat bez problemu można zostawić śmieci w ogolnodostępnych pojemnikach. Za darmo też przyjmują odpadki wysypiska pod warunkiem zamieszkania w podległej wysypisku gminie.
Ale prostackie nawyki sporej części polaków nadal powodują, że tony śmieci lądują w lasach i przypadkowych miejscach. Czasami bliżej jest do kubła, ale reklamówka ląduje na trawniku lub pod drzewem.
Ale sama policja i straż miejska nic nie zrobi, jak tzw świadomości nie będzie. Dwa przykłady. Dosłownie godzinę temu pod Urzędem miasta na Ptasiej pracownik Urzedu znany mi z widzenia palił papierosa. Jak skończył rzucił kiepa na chodnik i przydeptał butem. Na zwroconą uwagę odparł: Nie pana sprawa. Wyszedłem na idiotę, bo przynajmniej 5 osób przeszło koło mnie. Nikt nie zareagował.
Przykład 2: Cieplice, ul Wróblewskiego. Od przodu ładne zadbane domki. Z tyłu od strony łąk przylegających do SP3 za płotami tychże posesji, cała kolekcja niepotrzebnych : lodówek telewizorów, krzeseł i innych rzeczy, ktore nie mieszczą się do kubła. Ale po co wywozić to na wysypisko ? Choć to nic nie kosztuje, to lepiej po prostu wywalić za płot. A ż za płotem rosną krzaki a łąka jest "niczyja" czyli miejska- nie szkodzi!
Takie obrazki można oglądać dosłownie wszędzie. I tu pole do popisu ma Straż miejska. A więc KARAĆ, karać i jeszcze raz karać- skoro nie można inaczej ........ludzi nauczyć

Zgłoś tego typa do jego przełożonego w urzędzie. Albo napisz do prezydenta ogólnie, że pracownicy urzędu tak robią. Zobaczysz, że podziała. Może nawet wydzielą im palarnię i skończy się kiepowanie pod urzędem.

W ogóle to palenie przed drzwiami obiektów publicznych jest masakrycznie chore (urzędy, szpitale, itd.). Chcąc wejść do takiego miejsca trzeba parę metrów przed drzwiami zaciągnąć w miarę świeżego powietrza, aby uniknąć zaciągnięcia się tytoniową chmurą. Ponadto ten cały dym i tak z przeciągiem wchodzi do obiektu. Co jest z egzekwowaniem ustawy z dnia 8 kwietnia 2010 r. o zmianie ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych oraz ustawy o Państwowej Inspekcji Sanitarnej (Dz.U. z 2010 r. Nr 81, poz. 529) o zakazie palenia tytoniu w miejscach publicznych?

ale problem , leśnicy aby nie kradli drewna z lasu montują kamery na drzewach , czy nie można by było i w tym przypadku tego zrobić skoro i tak po uprzątnięciu śmieci dalej je tam ludzie wyrzucają,można jeszcze wykorzystać drony z kamerami i pużniej delikwentowi taką karę dowalić żeby raz na zawsze popamiętał i dla innych była to przestroga

No nie wiem. Kilka osób dostanie mandat, wieść się rozniesie i będzie wiadomo, gdzie są kamery. Do miasta wpłynie kilka tysięcy z mandatów, ale problem nie zniknie, a może nawet będzie bardziej skomplikowany. Ludzie w obawie przed kamerami zaczną wyrzucać tam, gdzie nikt jeszcze nie wyrzucił. Wszędzie przecież kamer nie powiesisz, a z założenia gdzie nie ma śmieci, tam nie ma kamery, więc można wyrzucać bez strachu. Tym sposobem syf rozniesie się ze znanych miejsc w te nieznane i problem będzie dużo szerszy. Czasem lepiej mieć problem, ale pod kontrolą. Między innymi dlatego policja pozwala niektórym np. na dilerkę. Lepiej mieć kilku znanych dilerów i kontrolować w miarę obrót, likwidując tych największych, niż pozwolić problemowi wymknąć się spod kontroli, nie wiedząc kto, gdzie i z kim. Wszystkich nie wyłapiesz.

Tylko ukryte kamery ale i stanowczość w wyłapaniu wszystkich przywożących śmieci. Kilka kamer na zmianę w rożnych miejscach i tych kilkudziesięciu cwaniaczków się nauczy. Kary muszą być dotkliwe a nie jakieś 100 czy 500 zł. Karą powinno być sprzątanie takich miejsc przez tydzień z zamianą np. na 10 tyś. A dla tych co przywieźli je autem nowym lub droższym to i 30 tyś. Ale to trzeba chcieć, trzeba zarządzić i wymagać. Ale przecież lepiej poleżeć. Ale sami wybraliśmy, więc tak mamy.

Niemożliwe...Państwo tyle wysiłku z naszych pieniędzy wkłada w rozwiązanie tego problemu, płacimy o wiele więcej niż kilka lat temu a problem zamiast ustąpić przed nawałą przepisów i urzędników nasilił się w niespotykanej skali. Ciekawe gdzie jest błąd w logice rządzących?