To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Kolorowe jarmarki, blaszane zegarki...

Kolorowe jarmarki, blaszane zegarki...

Więcej staroci niż osobliwości, więcej oglądających niż kupujących - jeleniogórski jarmark staroci i osobliwości cieszy się sporym zainteresowaniem mieszkańców i turystów. Mozna tu kupić drobizagi za grosze, ale też i umeblować mieszkanie w antyki za grube tysiące. Przysłowiowe - szwarc, mydło i powidło.

Już w piątkowe popołudnie handlarze starociami zajmowali stanowiska w rynku i przyległych uliczkach. Jeleniogórski jarmark jest jedną z największych tego typu imprez w Polsce. Zjeżdżaja na nią handlarze i kolekcjonerzy z całego kraju. Wśród przeciskających się między stoiskami slychać było też często język niemiecki.

Co kupowano najczęściej? Głównie drobne przedmioty, bibeloty, elementy zastaw stołowych. Niemal przez cały czas był ruch przy stoiskach z numizmatyką, starymi pocztówkami, drobiazgami ze zwykłego wyposażenia domów i mieszkań sprzed wojny. Były też stoiska, które wyglądem przypominały niemieckie wystawki, ale i tam nie brakowało oglądajacych i kupujących.

Wiernych fanów mają kramy z militariami. Na jednym ze stoisk oferowano poniemieckie mundury, nie wyglądające wcale na przedwojenne. Były pamiątki po armii radzieckiej, rozmaite "gadżety" z Hitlerem, widzieliśmy też kilka gipsowych, mosiężnych i rzeźbionych wizerunków Lenina.

Nie brakowało sprzedawców starych mebli - jedne zniszczone, zdekompletowane, inne - prawie jak nowe. Ceny zróżnicowane, niektóre dochodziły do kilkunastu tysięcy złotych, np. za komplety stołowe. Na jarmarku można było znaleźć ładne okazy z porcelany i fajansu. Nabywców znajdowały oryginalne, przedwojenne "rosenthale", czy też miśnieńskie serwisy do kawy.

Kto lubi rustykalny czy antyczny wystrój mógł np. kupić stare czy też stylizowane na dawne - firanki lub dywany. Lustra w ozdobnych ramach, drewniane, wiszące zegary oraz żyrandole, kinkiety i lampki - takich przedmiotów także było sporo.

Idealnie w jarmarczną atmosferę wpisał się też pan Tadziu - kataryniarz z Leszna, który przygrywał za grosik i rosyjskojęzyczny właściciel stoiska z wyrobami "wszystko za 5 złotych".

ZOBACZ WIECEJ ZDJĘĆ

Komentarze (3)

*KOGUCIKI .. na druciku ! ..hi, a to chyba juz proteza ! :whistle: :dry:

Ciekawe, czy na jarmarku można było kupić sobie miniaturki Piipi. :silly:

..a co *miśiu uszatek jest juz .. fee !
:) :confused: