To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Minęła pierwsza rocznica śmierci

Minęła pierwsza rocznica śmierci

Wspomnienie o Stefanii Kamińskiej (1934-2007)
Dr Stefania Kamińska - była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie tylko moją, była przyjacielem wszystkich ludzi.

Urodziła się pod Lwowem, w Brzuchowicach. Krótkie dzieciństwo i wojna, potem wywózka do Niemiec, ciężka choroba. Przyjazd na tzw. Ziemie Brzuchowic. To bardzo blisko i ta bliskość pozostała. Ukończyłyśmy razem Szkołę Podstawową w Karpaczu, potem Liceum Ogólnokształcące, też w Karpaczu, później Stefa zaczęła studia na Akademii Medycznej, a ja na Uniwersytecie we Wrocławiu. I znowu mieszkałyśmy niedaleko siebie. I po studiach Karpacz, ona lekarz w przychodni, ja nauczycielka języka polskiego w liceum. Już wszyscy pacjenci chcieli się leczyć u dr Stefy, naszej doktor. Była niezwykle cierpliwa i wyrozumiała, i dobra, przede wszystkim dobra i pełna optymizmu i humoru. Kiedy odchodzili nasi najbliżsi, to ona nas wszystkich pocieszała i uspokajała.

Kiedy przeniosła się z rodziną do Jeleniej Góry, brakowało mi Jej bardzo, ale utrzymywałyśmy stały kontakt. Pracowała w szpitalu w Cieplicach jako okulista, później jako ordynator oddziału. Pacjenci garnęli się do niej tłumnie, najbardziej ci z Karpacza. Lubiła bardzo Karpacz i tęskniła za nim. Jak tylko miała czas, przyjeżdżała tutaj i cieszyła się, że to miasto tak pięknieje. Kochała ludzi - wszystkich, a najbardziej tych biednych i potrzebujących. Widywałam ich w poczekalni, czekając na Stefę, często bardzo długo, bo każdego musiała przecież przyjąć. Potem liczne choroby uniemożliwiły Jej pracę, którą tak kochała. Była jednak zawsze pogodna, często odwiedzała Ją rodzina i przyjaciele. Aż przyszło to najgorsze i nieodwracalne. Zdawała sobie ze wszystkiego sprawę i jak zwykle pocieszała nas wszystkich, bliskich. Dziś już Jej nie ma. Jak co roku 2 września byłam na Jej imieninach - tylko przy grobie, gdzie spoczywa ze swoimi rodzicami. Za wcześnie odeszła. Chciałoby się zapytać: „Dlaczego, Panie Boże?”. A może tam jest właśnie potrzebna, aby leczyć ludzi?

Barbara Włodyga

Nowiny Jeleniogórskie nr 39/2008 z 23 września 2008r.