To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Na rowerze w obronie pszczół

Na rowerze w obronie pszczół

Mieszkaniec Sopotu, Rudolf Szczym, przemierza na rowerze Polskę. To nie jest zwykła wyprawa rowerowa. 35-letni artysta multimedialny i ekolog chce zwrócić uwagę na zjawisko wymierania pszczół. Po drodze rozmawia z rolnikami i wszystkimi zainteresowanymi. Rozkleja plakaty, opowiada o zagrożeniach cywilizacyjnych, które powodują wymieranie rodzin pszczelich.

Rudolf wyjechał trzy tygodnie temu ze Świnoujścia, w środku zimy. Wczoraj dotarł do Jeleniej Góry i Wolimierza. Przyjechał tu z Wrocławia.

- To etap specjalny. Planowałem początkowo, że przejadę na rowerze ponad tysiąc kilometrów. Ze Świnoujścia do Pszczelej Woli na lubelszczyźnie, gdzie działa jedyne w Polsce technikum pszczelarskie. Ale na moim liczniku już dawno stuknął tysiąc – opowiada nam ekolog-cyklista.

Autor wyprawy przejeżdżając przez wsie i miasteczka rozmawia z rolnikami, rozdaje ulotki, wiesza plakaty informujące o postępującym zjawisku wymierania pszczelich rodzin. Zatrucie środowiska naturalnego, stosowanie silnie toksycznych środków ochrony roślin w rolnictwie, wprowadzenie monogamicznych kultur upraw oraz inne uwarunkowania środowiskowe powodują, że w Polsce w ciągu ostatnich 20 lat populacja pszczół spadła o ponad połowę. Dziś jest ich tylko około 800 tysięcy.

- Mówię o pszczołach, bo to owady najbardziej pożyteczne, ale w mojej akcji chodzi o wszystkie owady, o „robale”. Rolnicy stosując agresywne środki ochrony roślin nie tylko zwalczają choroby i szkodniki, ale skutecznie niszczą wszystko, co „bzyczącego” żyje na polach. Nie mówiąc już o truciu roślin, które potem jemy. W ekosystemie wszystkie „robale” są potrzebne – dodaje R. Szczym.

Ekolog-cyklista mówi, że spotyka się z bardzo pozytywnym przyjęciem ze strony rolników. Odwiedza też hodowców pszczół, którym te zagadnienia są znane.

Rudolf opowiada, że początek wyprawy nie był łatwy ze względu na zimowe warunki, ale „dało się przeżyć”. Dziennie pokonuje około 50-80 kilometrów. Śpi pod namiotem, czasem korzysta z gościny napotkanych ludzi, nocuje też w gospodarstwach agroturystycznych.

- Poza awarią piasty nie miałem poważniejszych przygód na trasie. Unikach głównych dróg ze względów bezpieczeństwa. Najbardziej niebezpieczni na drogach są młodzi kierowcy szybkich aut, którzy za nic mają rowerzystów i lekceważą przepisy. Myślę, że za jakieś dwa, trzy tygodnie dojadę do celu – dodaje R. Szczym.

Rowerzysta na bieżąco relacjonuje swoją wyprawę na stronie jedziemynamiodzie.org

DSC_0391.jpg
DSC_0388.jpg

Komentarze (1)

też ko**** pszczółki. Miodne.