To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

"To nie matka powinna chować syna..."

Daria Kosińska, matka zmarłego pacjenta

Pod zarzutem narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu stanie wkrótce przed sądem doktor Bogdan Ś. z jeleniogórskiego szpitala. Prokuratura zarzuca mu nienależyte postępowanie diagnostyczne i nierozpoznanie pęknięcia czaszki u Artura Kosińskiego. Pacjent przywieziony do szpitala z urazem głowy został wypisany, a lekarz SOR-u nie skonsultował zdjęcia rentgenowskiego z neurologiem. Mężczyzna po 11 dniach zmarł.

O sprawie śmierci Artura Kosińskiego, lubianego nauczyciela z Gimnazjum nr 2 w Jeleniej Górze pisaliśmy w ubiegłym roku. Wątpliwości, co do opieki nad pacjentem w jeleniogórskim szpitalu miała rodzina mężczyzny, którego lecznica odesłała do domu... taksówką.

Artur Kosiński został znaleziony nieprzytomny w nocy, 13 lipca zeszłego roku, na chodniku przy ulicy Okrzei. Karetka przewiozła go do szpitala. Mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów, więc początkowo był przyjęty jako tzw. NN, czyli osoba o nieznanych personaliach.

Na SOR-ze wykonano pacjentowi rentgen czaszki, podano płyny. W karcie informacyjnej lekarz wypisał: „upojenie alkoholowe, powierzchowny uraz głowy, RTG czaszki bez zmian urazowych. Kontrola w POZ. Zakaz spożywania alkoholu”.

Rodzina mężczyzny nie wiedziała, że trafił on do szpitala, ani tym bardziej, że powodem hospitalizacji był uraz głowy w wyniku – najprawdopodobniej – napadu. Dopiero na drugi dzień po południu do matki pacjenta zadzwoniła pielęgniarka ze szpitala i powiedziała, że mężczyzna chyba nie da rady samodzielnie wrócić do domu. Zaproponowała, że pomoże mu wejść do taksówki.

Daria Kosińska opowiadała nam, że jej syn nie wyglądał dobrze, podpierał się wozu, a gdy wszedł do domu, powiedział, że musi się położyć, bo go bardzo boli głowa. Poprosił jeszcze o tabletkę na ból głowy. Stan pacjenta w czasie pobytu w szpitalu na tyle się poprawił, że był on w stanie podać swoje dane oraz telefon do domu. Na SOR-ze Artur Kosiński przebywał do rana 14 lipca. Na którą godzinę datowany był wypis dokładnie nie wiadomo, bo w karcie informacyjnej godzina nie widnieje.

W każdym razie od czasu wypisania do popołudnia mężczyzna siedział w poczekalni na SOR-ze. Pielęgniarka opowiadała, że pytała go, dlaczego nie idzie do domu, na co pacjent miał odpowiedzieć, że dzwonił do siostry i czeka na nią, bo ma po niego przyjechać.
„I tak sobie siedział...”

Tymczasem siostra pacjenta nie tylko nie rozmawiała z bratem, bo ten do niej nie dzwonił, ale – jak opowiadała – nie miałaby nawet możliwości przyjechania po brata, bo była z rodziną na wczasach.

Po nocy spędzonej w domu A. Kosiński nadal bardzo źle się czuł, bolała go głowa. Miał dziwny wzrok, prawie nie mówił, ale był pobudzony. Matka wezwała pogotowie, które znowu zawiozło go do szpitala. Po jakimś czasie z OIOM-u zadzwonił do matki pacjenta lekarz, który poinformował, że jej syn jest w bardzo poważnym stanie. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej. Pacjent już się nie wybudził. Zmarł po 11 dniach.

Prokuratura, która wszczęła śledztwo w sprawie postępowania medycznego i opieki nad pacjentem, po uzyskaniu opinii biegłych uznała, że doktor Bogdan Ś. nienależycie prowadził postępowanie diagnostyczne, bo nie skonsultował zdjęcia rentgenowskiego z radiologiem, a miał taką możliwość. Nie zlecił również wykonania tomografii komputerowej, co w efekcie skutkowało nierozpoznaniem pęknięcia czaszki u pacjenta. 

- To syn powinien pochować matkę, a nie matka syna - rozpacza Daria Kosińska. - Nam nie zależy na zemście, czy na tym, żeby ktoś poszedł do więzienia. Ale jeśli lekarz zawinił powinien ponieść karę.

Komentarze (27)

Wyrazy współczucia Pani Dario!
Tu wspomnę inną ale jakże dla rodziny traumatyczną sytuację; sanitariusz przyjechał do starszej osoby - na wstępie ja znam takie stare despotyczne osoby - oniemiałam - mówię ale tak nie jest - ja widzę - k****n pomyślałam - nie zapomnę nigdy widoku płaczącej w pogotowiu czułej i wspaniałej osoby i kretyńskich słów sanitariusza jak na wejściu- zabrał ją w dobrym stanie - twierdząc, że skoro wyjeżdżam to zobaczą czy coś się nie dzieje, ale on nic nie widzi niepokojącego. Byłam za pozostawieniem jej w domu, jednak on nalegał, ze dla mojego spokoju - przed wyjazdem..,. Gdyby cofnąć czas....,bo po przejażdżce z nim - ok 7 minut, lekarz zapytał mnie w jaki stanie ja mamę oddałam do szpitala - ja dojechałam natychmiast i to co zobaczyłam przeszło moje wyobrażenie - zmarła. Dostała dekompensacji od płaczu - a powodem było no co? zachowanie osoby nie na tym stanowisku zatrudnionej, gdzie liczą się umiejętności empatia - a nie bezduszność i głupota, ignorancja i brak wiedzy/zaniechanie wykonania należycie obowiązku/ celowe? Mam nadzieję, że ten potwornie zachowujący się od wejścia osobnik poniesie konsekwencję - bo on się nie zmieni.
Ludzie starsi powinni się bać, gdy on przyjeżdża - zapomniał, że jeśli dożyje też może będzie stary. Czy ludzie takiego pokroju śpią spokojnie?

przykre dla rodzieny ze po stracie bliskiej osoby racji musza dochodzic w sadach i prkuraturze

Ten sam lekarz wypisał z SORU moją mamę z zawałem serca, nie rozpoznał zawału nie zrobił badań, twierdził, ze to zasłabnięcie i jest to naturalne, przepisał espumisan. Na drugi dzień mama umarła, to był zawał.

SOR w Jeleniej Gorze to naprawdę beznadzieja.Pacjenci narażeni są tam na niebezpieczeństwo zwłaszcza jak jakiś ratownik po dość niekompetentnym wywiadzie,wręcza teczki o nie zrozumiałym dla większości kolorze.Jak się okazuje po ładnych paru godzinach jest to selekcja .Kiedyś młody mężczyzna omal się nie wykończył,bo się okazało że ma niebieską teczkę i musi czekać sześć godzin aż go łaskawie przyjmą.ŻENADA!!!!!!!!!!!!A miało być tak pięknie!

Ten SOR to nieszczęście, podobnie jak jego współpraca z oddziałami urazowymi, traktuja pacjenta jak worek kartofli, fatalna diagnostyka.

A, ja polecam szpital w Jaworze i cudownego doktora S. Wyjąca z bólu kobieta i na zadanie pytanie, dlaczego nie poda środka przeciwbólowego. Odpowiada- nie moja pacjentka; lekarz, który jest jedynym dyżurnym lekarzem na oddziale.
Jaką Ci ludzie przysięgę składali?
Myślę, że kiedyś życie im za to podziękuję.

A, ja polecam szpital w Jaworze i cudownego doktora S. Wyjąca z bólu kobieta i na zadanie pytanie, dlaczego nie poda środka przeciwbólowego. Odpowiada- nie moja pacjentka; lekarz, który jest jedynym dyżurnym lekarzem na oddziale.
Jaką Ci ludzie przysięgę składali?
Myślę, że kiedyś życie im za to podziękuję.

Na karcie informacyjnej w cywilizowanych szpitalach zapisana jest dokładna godzina przyjęcia i wypisu ze szpitala. W Jeleniej Górze nie widzą takiej potrzeby. Godzina przyjęcia jest w historii choroby, ale godzina wypisu NIE.
Potem w sądzie jeden z drugim k......ł może zmyślać jak mu pasuje, że pacjent był na oddziale dowolną ilość godzin byle data wypisu się zgadzała. Jeśli coś zaniedbają mogą mówić - sorry, pacjent już był poza szpitalem i sam sobie winien, bo my już za niego nie odpowiadaliśmy w tym momencie. Bardzo to sprytne.

Kiedyś przywiozłem kolegę. Miał wypadek z piłą motorową, posadziłem go w poczekalni ten stracił przytomność, stracił dużo krwi. Pani pielęgniarka zadała mi podstawowe pytanie- RMUA jest? Zamarłem, powiedziałem, że chłop mało sobie nie odciął ręki, stracił dużo krwi, teraz zemdlał, związałem mu rękę gumą i liną by się do końca nie wykrwawił. Do martwicy tkanki zostało mu około 10-15 minut. Pani w poczekalni-RMUA doniesie a chorego na wózek. Dalej poszło lepiej, lekarze zrobili co umieli, chłop ma co prawda trzy palce sztywne ale żyje. Swoją drogą praca na SORze nie należy do łatwych. Praca w permanentnym stresie i w środowisku ciągłego nieszczęścia. Pozdrawiam naszych SOR-owców i życzę mniejszego obciążenia pracą i upierdliwymi pacjentami:):):)

Miałam już nieprzyjemność z tym panem na SOR. Na rtg nawet wątpliwym poprzestaje, że istnieje coś takiego jak TK zapomina. Sądzę, że szpital na badania bardziej nowoczesne niż znane przed I wojną światową rtg po prostu żałuje pieniędzy. Na leczenie jak najmniej, na zarobki lekarzy jak najwięcej, chyba taka tu zasada.

SOR, nie SOR. Cały ten szpital to komedia. Ja należę tam do przychodni i jest równie wesoło co i na SOR-ze. Kiedyś dzwoniłem do rejestracji, żeby się zarejestrować do lekarza, było jakoś popołudniu, coś przed 17 jak dobrze pamiętam. Od rana coś się kiepsko czułem, miałem gorączkę, która przez cały dzień rosła, żadnych leków, a im szybciej dostanę jakiś antybiotyk tym lepiej, więc dzwonię... I zaczyna się... Miejsce dopiero za 3 czy 4 dni. Po chwili pani z rejestracji dopowiada, że chyba, że to coś poważnego to może ewentualnie uda się coś jutro znaleźć. Pomogło dopiero załatwienie sprawy krzykiem. Nagle znalazło się miejsce za pół godziny. Pojechałem, wchodzę, a tam puściutko, jedna pani sprząta, w rejestracji pogaduchy, lekarza w gabinecie brak... No cyrk. Dopóki takie będzie podejście personelu do pacjenta, do kiedy pacjent będzie traktowany jak zło konieczne, dopóty ciągle będzie tak jak jest. To nie jest normalna sytuacja, że ktoś proponuje mi miejsce u lekarza za cztery dni, bo z tego co widać to pomiędzy godziną 15 a 18 zbyt wielkich tłumów nie ma, ale rejestracji z jakiegoś dziwnego powodu dokonać nie można.

Dlaczego nikt nie zrobi porzadku z tym SOR tyle negatywnych sygnalów na ktore Dyrekcja tego szpitala jest glucha przecierz to sa nasze pieniadze za ktore funkcjonuje ten sor i ludzie ktorzy tam pracuja. Powinni o tym pamietac w kontakcie z każdym pacjentem i naprawde w koncu trzeba zrobic porzadek z tym SOR i wten sposob zapobiec ludzkiemu cierpieniu i tragedii

Własnie dlaczego nikt z Dyrekcji szpitala z Rady Szpitala nie zwraca uwagi na tragedie, które mają miejsce na SOR i na Oddziałach.

Stać ich tylko na wywieszanie kartek z ostrzeżeniem, że nie wolno obrażać lekarza, bo to funkcjonariusz i na ochronę, która ucisza pacjentów lub ich opiekunów w sytuacji gdy potrzebują pomocy.

Nie muszą nic robić ani dyrekcji ani z dyrekcją bo to jedyny szpital w mieście i wszyscy dobrze wiedzą że go oddłużą a nie zamkną no to po co dobrego menedżera tam? a w radzie szpitala? siedzą tacy sami

Mam nadzieje, że doktor zostanie przykładnie ukarany. Duzo słyszałem negatywnych opinii o tym lekarzu. Odpoczywaj w pokoju p. Arturze :(TAb5AQ

SOR to idiotyzm z założenia, nie tylko w Jeleniej, wszędzie.
Kto wymyslił, zeby w jednej kolejce byli pacjenci, którzy maja trafić na różne oddziały?
Cukrzyk, zawałowiec i ofiara wypadku?
Kiedys oddziały wewnętrzne miały swoja izbę przyjęć, chirurgiczne swoja, okulistyczne swoja i nie było kolejek, a dziś katastrofa.
Stało ci sie cos w ucho, szedłeś na odzdział laryngologiczny i dostawałeś pomoc od lekarza dyzurnego, dzis lekarz dyzurny na oddziale dłubie w nosie, a na SOR dantejskie sceny.
Ten biedny lekarz na SOR nawet nie jest w stanie kazdego potraktować kompetentnie, wpółczuję mu..

Do @ kindziuk
"Swoją drogą praca na SORze nie należy do łatwych. Praca w permanentnym stresie i w środowisku ciągłego nieszczęścia. Pozdrawiam naszych SOR-owców i życzę mniejszego obciążenia pracą i upierdliwymi pacjentami:):):)"

Jeżeli lekarz psychicznie i decyzyjnie nie jest w stanie pracować na SOR może przekwalifikować się na bibliotekarza. Popracowałby jeden z drugim w korporacji to szybko zakumałby jak traktuje się pracownika, który popełnia błąd lub traktuje klienta jak zło konieczne. Na drugi dzień zablokowany komputer,noga,d....a, brama,a kubek i łyżeczka pocztą. Ale to firmy prywatne, a na SOR-ach za nasze składki partaczą nieudacznicy

Dopóki nie będzie prywatnej służby zdrowia, to tak właśnie będzie. Pacjent to zło konieczne. Najważniejsze, że kasa takim konowałom co miesiąc się zgadza, bez względu na to, czy spartolą swoją robotę, czy też nie.

Administrator powinien blokować ****skie komentarze, niedopuszczalne w obliczu śmierci zawinionej przez lekarza i tragedii rodziny.

Ten sam lekarz po wypadku nie raczył prawidłowo zdiagnozować nogi,rtg nie pokazał złamania to już nie trzeba się nią zajmować,ani zastrzyku przeciwtężcowego ani maści, nic.W konsekwencji wdała się martwica, długotrwałe leczenie, którego można było uniknąć.

Żyjemy nadzieją, że ten "doktor" do końca swojego życia będzie dźwigał na sobie ciężar krzywdy Artura i cierpienia Jego rodziny.Bogdan Ś. nie dał Mu żadnej szansy.Mam wrażenie, że ustawia sobie danego dnia pacjentów w dwie kolejki : temu dam szansę, a temu nie - to prawdziwy Oddział Segregacji Medycznej.O tym "panu" Jelenia, aż huczy włącznie z pracownikami szpitala.Przydałby się jakiś pozew zbiorowy - może wtedy dostałby to na co zasługuje.Tylko gdzie w tym wszystkim tkwi dyrektor szpitala? Odszukajcie z tamtego roku jego wypowiedzi i " doktora" w Programie Blisko ludzi na TTV i w Interwencji - zakłamanie i totalny brak jakiegokolwiek poczucia winy. O Artura ma się kto upomnieć- rodzina będzie wytrwale dążyć do celu tyle ile się da. 23 lipca odbędzie się rozprawa w sądzie lekarskim we Wrocławiu a potem w sądzie w Jeleniej,jak pisano akt oskarżenia wpłynął. Życzę "doktorowi".......... niech każdy z was sobie dopowie.

Kto, "żyjemy nadzieją" cwaniaczku? Życz sobie lepiej, żeby tobie ktoś czegoś nie dopowiedział. Głupota może i nie boli, ale rozkłapana jadaczka, tak.

Są jeszcze inni ,,doktorzy" w tym szpitalu, którzy też powinni odpowiadać.
........
Nie za tą tragedię, ale za inne, które też miały miejsce w tym szpitalu.

To jest tak bardzo smutne, że tracimy najbliższych w sytuacjach gdy można im pomóc. Potrzeba tylko lekarza.

Cenzurka działa jak trzeba na nj24. Trzeba jeszcze tylko kilku postawić na cenzurowanym. Jak chodzi o kasę, to zawsze stado świń zlatuje się do chlewu. Smacznego.

Mój tato miał 54 lata jak zmarł. Trafił do szpitala na wycięcie guza jelita grubego. Od postawienia diagnozy do śmierci żył tylko osiem dni. Lekarze zaliczyli przypadek taty do niepowodzenia medycznego. W szpitalu dochodziło do dramatu bo wszyscy błagaliśmy lekarzy o pomoc. Tata umierał nam na oczach na sepsę a oni w tym czasie fałszowali wszystkie dokumenty bo wiedzieli co będzie jeśli umrze. Prokurator po dwóch latach umorzyła postępowanie a my płaczemy na grobie z rozpaczy. Na koniec powiem tyle walczcie ,wołajcie o pomoc nie zostawiajcie nigdy samych chorych bo nikt im nie pomorze .

Panie doktorze jeszcze Pan może okazać skruchę i zmienić swoje życie..póki jest Pan jeszcze w drodze.