To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Po kruchym lodzie istnienia

Po kruchym lodzie istnienia

Wspomnienie o Ewelinie Nienartowicz (1978 - 2009)
Była śliczną czarnowłosą dziewczyną o pięknie sklepionym czole z łukami czarnych brwi. Urodziła się w Jeleniej Górze i tutaj upłynęło Jej dzieciństwo i młodość. Już nikt nie napisze, że lata dojrzałe również, gdyż ich nie doczekała. Ewelina Nienartowicz odeszła na zawsze, mając niespełna trzydzieści jeden lat, ale jeszcze zdążyła przełamać się z najbliższymi opłatkiem, a za kilka dni usłyszeć i zobaczyć, jak strzelają w niebo noworoczne fajerwerki i petardy. W 18 dni później już Jej nie było wśród żyjących. Przeszła do lepszego - mamy nadzieję - świata w tym dniu, kiedy jakiś czas temu zmarł wielki Jej poprzednik, poeta w sutannie ks. Jan Twardowski. Tę dziwną zbieżność dat wskazała internautka „Kryga” (www.strumienie.vel.pl), która napisała: „Wróciłam przed chwilą z wieczoru wspomnień o Janie od Biedronki, który odszedł dokładnie 3 lata temu 18 stycznia 2006 roku, i przeczytałam, że Ewelina dziś odeszła. Poznałam Ją tylko poprzez wiersze, piękną, młodą Poetkę”.

Ewelina Nienartowicz urodziła się w 1978 roku, ukończyła jeleniogórskie Liceum Ogólnokształcące, a potem filologię angielską na Kolegium Karkonoskim. W przerwie w studiach (musiała leczyć niszczone przez cukrzycę oczy), kilka miesięcy doskonaliła w Anglii znajomość języka. Dwa lata uczyła w szkole, aż postępująca choroba uniemożliwiła Jej dalszą pracę zawodową. Ewelina bowiem zaczęła chorować już jako pięcioletnia dziewczynka. Przez ostatni rok życia Jej cierpienia nasiliły się niewypowiedziane, pobyty w szpitalach i klinikach były przerywane krótkimi, kilkudniowymi pobytami w domu. I w tym właśnie najtrudniejszym okresie Jej twórczością zapełniającą szuflady i komputerowe foldery zainteresowało się Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej, by ulokować jej nazwisko na liście uczestników konferencji i warsztatów literackich „Terapia słowem”. Niestety, stan Jej zdrowia nie pozwolił na uczestnictwo w tym zdarzeniu, ale okazało się, że do almanachu zawierającego plon konkursu można wybrać wiele tekstów chorej Autorki.

Kiedy w ten sposób zadebiutowała, była już od 25 lat nękana nieuleczalną, agresywną chorobą, która nie miała dla Niej litości, choć inni żyją z tym schorzeniem latami. Od lat pisała wiersze, nie bacząc na to, gdzie, kto i czy w ogóle wydrukuje Jej dorobek. Jakby przeczuwała, że musi zdążyć zapisać swoje nastroje, myśli, wzruszenia, swoją wiedzę o świecie i ludziach, bo Jej czas jest odmierzony i zamknięty.

Kiedy choroba izolowała Ewelinę od zdarzeń, jakie w burzliwy sposób porywają każdego młodego człowieka, Jej wrażliwość wyostrzyła się na wszystko, co składa się na bogatą, złożoną rzeczywistość, wyobraźnię zaczęły wypełniać duchy subtelne, Anioły, które w końcu zabrały Poetkę do siebie. I wszystko to zagościło w powstającej poezji Jej autorstwa.

Kochała życie i walczyła o każdy dzień i choć przeczuwała rychłe odejście, trudno Jej było pogodzić się z tą mroczną perspektywą, która jest nieuchronnym kresem każdego, a która o poranku życia rodzin bunt i rozpacz. Wreszcie cierpienie osiągnęło takie apogeum, że kochając życie, tworząc intensywnie - tęskniła za śmiercią, która by Ją uwolniła od bólu.

Stowarzyszenie W Cieniu Lipy Czarnoleskiej podjęło intensywne starania o pozyskanie funduszy na druk poezji Eweliny Nienartowicz w wydaniu książkowym. Rychło, dzięki przede wszystkim SIMETOWI, który sfinansował druk, a w pewnym też stopniu Jeleniogórskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, ukazał się debiutancki tomik dwóch Autorek (obok Eweliny - również Agaty Tracz) „Duszki Boga Miłości”. Potem Jej nagrodzone w konkursie „Civitas Christiana” wiersze ukazały się w almanachu „Tu mieszka Bóg”, a na kilka tygodni przed śmiercią Ewelina mogła zobaczyć swój wiersz przetłumaczony na język czeski w Almanachu wydanym w Libercu. Stowarzyszenie pomogło stworzyć Ewelinie stronę internetową, tylko, że już nie napisze, jak tworzy, jak cierpi, jak zmaga się z losem. Odeszła po kruchym lodzie istnienia, który, nim zgasła, załamywał się pod nią raz po raz, budząc rozpacz i nadzieję.

W jednym z wierszy napisała:
„Przyszedł Bóg
wziął mnie w ramiona
potrząsnął i rzekł:
JESTEM tu
wytrzymaj dziecinko...
jeszcze trochę...”

To wspomnienie o Ewelinie dedykujemy przede wszystkim ludziom młodym, by robili jak najlepszy użytek z każdego dnia, by cenili zdrowie, młodość i talent, nawet ten najmniejszy, by żyli pięknie i twórczo, gdyż zadany los jest niepowtarzalnym darem, a nigdy nie wiadomo, jak długo można się nim radować. Ewelina pokazała, jak wypełnić treścią każdą najtrudniejszą minutę, jak nadać sens istnieniu. Zmarłą Ewelinę pożegnaliśmy 24 stycznia br. na nowym jeleniogórskim cmentarzu. Niech spoczywa w spokoju.

Nowiny Jeleniogórskie nr 4/09

Komentarze (1)

Niedługo będą cztery lata jak nas opuściłaś Córciu. Twój ukochany Piesek TIKO ma się świetnie. Wyrósł na przepięknego, mądrego i niesamowicie kochanego przyjaciela naszej rodziny. Wierzę, że patrzysz na niego i się cieszysz, że jego życie ułożyło się lepiej jak Twoje.
Do zobaczenia GDZIEŚ TAM... kochana...
Ojciec, Mama, Brat, Siostra, i Pieseczek