To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Przeszła przez życie, czyniąc dobro

Przeszła przez życie, czyniąc dobro

Wspomnienie o Marii Domosławskiej (1934-2008)
Maria Domosławska urodziła się 12 maja 1934 w Żółkwi na Podolu, odeszła 6 października 2008 w szpitalu w Jeleniej Górze. Uroczystości pogrzebowe zgromadziły wyjątkowo liczną grupę uczestników, nie tylko mieszkających w Jeleniej Górze i okolicy, ale także przybyłych nieraz z odległych stron Polski.

We wzruszającej homilii i słowach pożegnania nad grobem, wypowiedzianych przez Księdza Dziekana Bogdana Żygadło, proboszcza parafii pw. św. Erazma i Pankracego, zgromadzeni usłyszeli, że są takie chwile, gdy słowa nie potrafią wyrazić tego, co czują serca. Maria nie żyła dla siebie, ale żyła też dla Chrystusa w drugim człowieku. Zawsze pełna pogody ducha i poświęcenia dla rodziny - brała siły z kontaktu z Bogiem.

Mówiła: ja Bogu oddaję siebie i swoich bliskich. Atmosfera zadumy i refleksji towarzyszyła zebranym nie tylko wtedy, gdy Chrystus stanął pośród nas, ale również po ostatnich słowach pożegnania, gdy dziekan wstrząsnął sumieniami. Bądźmy przygotowani do spotkania z Bogiem i nie zostawiajmy samych ojca i chorego syna. Śp. moja Małżonka Maria, z którą przeżyliśmy pół wieku bez mała (do jubileuszu brakowało nam tylko pół roku) - była pełna poświęcenia zarówno dla rodziny, jak też dla innych. Maria wybrała pełną poświęcenia pracę dla męża i trójki dzieci, co więcej, udało nam się wypracować na co dzień model wzajemnego uzupełniania się. Warunki, jakie stworzyła mi w domu, a nade wszystko atmosfera stałego wspierania, pozwoliły mi mimo absorbującej pracy na stanowisku ordynatora, uzyskać (nie pracując wtedy na uczelni) stopnie naukowe: doktora i doktora habilitowanego, a także po powrocie do Akademii Medycznej uzyskać stanowisko profesora; a w czasie zatrudnienia w Kolegium Karkonoskim również w późnym wieku stanowisko profesora zwyczajnego. Jeśli o tym piszę na prośbę redakcji Nowin, to nie ma to nic wspólnego z promocją własnej osoby, ale jedynie ma na celu wskazanie na konkretnym przykładzie, jak można się wzajemnie uzupełniać i wspierać w każdych warunkach życia.

Śp. Maria nie szczędziła też pomocy potrzebującym, ubogim - czyniła to w sposób dyskretny. Udzielała się też w lokalnych towarzystwach o charakterze społecznym, do końca życia była członkiem Polskiego Towarzystwa Farmaceutycznego. W parafii zaś przez z górą 50 lat udzielała się czynnie, na szczególne zaś wyróżnienie zasługuje jej ofiarna praca i wkład we współorganizowanie procesji eucharystycznych z okazji Święta Bożego Ciała.

Niezwykle ofiarna i uczynna w czasie pracy w aptekach jeleniogórskich, głównie w aptece pod Teatrem, a gdy w pewnych okresach sytuacja rodzinna tego wymagała, przechodziła na pracę na pół etatu, chcąc wszystko skrupulatnie wykonać.

Gromadząc w swym domu zarówno przyjaciół, koleżanki, kolegów czy innych, robiła to często ze zwykłej kurtuazji, nie oczekując wzajemności. A tak liczny, niespodziewany masowy udział w uroczystościach pogrzebowych w Jeleniej Górze świadczy zarówno o pamięci, jak i o wdzięczności. I można w pełni do niej zastosować horacjańskie „Non omnis moriar” (Nie wszystek umrę) - wszak pamięć o jej kulturze i bezinteresowności jest nad śmiercią fizyczną. A takich przykładów osób jesteśmy spragnieni.
Zbigniew Domosławski

Była życzliwa całemu światu

Z głębokim żalem zawiadamiamy Czytelników i Znajomych, że 6 października po trzech dniach ciężkich cierpień, zaopatrzona świętymi sakramentami odeszła od nas na zawsze najwspanialsza Żona i Matka, a że lubiła dzieci znajomych i okoliczne, można powiedzieć - i Babcia.

Uroczystości pogrzebowe odbyły się w Jej rodzinnej parafii, Kościele Parafialnym pw. Erazma i Pankracego, w trakcie mszy koncelebrowanej, a głęboko wspomnieniowe kazanie z elementami ciekawej biografii wygłosił osobiście ksiądz dziekan. Tenże kapłan w tłumie wiernych, Rodziny, Znajomych i Przyjaciół odprowadził śp. Marię na miejsce wiecznego spoczynku, co dokonało się na Starym Cmentarzu 11 października o godz. 13. Powiadomienie o śmierci do wiadomości ogólnej podali Mąż, Córka i Synowie.
Maria urodziła się w rodzinie o tradycjach głęboko katolickich na odległych kresach wschodnich 12 maja 1934 roku. Przeżyła tam jedynie II wojnę światową, podzielając los innych expatriantów z terenów ówczesnej Rzeczypospolitej. Od 1945 roku zamieszkała w Jeleniej Górze, gdzie ukończyła szkołę podstawową i średnią. Jest absolwentką Gimnazjum im. Stefana Żeromskiego, tzw. Żeroma. Studia farmaceutyczne ukończyła na wydziale Akademii Medycznej w 1956 roku we Wrocławiu.

Przez prawie pół wieku pracowała jako magister farmacji w aptekach jeleniogórskich - najdłużej w aptece koło teatru Norwida. Jako wybitnie uzdolniona zdobyła specjalizację II stopnia. Jej praca o arnice kupalniku, popularnej roślinie leczniczej w Karkonoszach, mogła zostać uznana za pracę doktorską. Pani Maria zdecydowanie poświęciła się jednak domowi i wychowaniu wraz z mężem Zbigniewem - już doktorem, później profesorem nauk medycznych - trójki dzieci. Nie szczędziła też pomocy osobom potrzebującym pomocy nie tylko z najbliższego kręgu rodzinnego, ale i obcym, dalszym, z szerokiego grona swoich znajomych, bo miała ich wielu, bardzo wielu, a czyniła to bardzo dyskretnie.

Lubiła wodę, las i środowiska czyste ekologicznie. Z tego też powodu przez około 20 ostatnich lat, a na pewno przez 17 lat wraz z Mężem Profesorem i Rodziną rok w rok odwiedzała Brenno nad Jeziorem Białym w Wielkopolsce, gdzie od wczesnych godzin rannych dopóki na zabawy i gry wodne nie wybrały się grupy kolonistów, wędkowała i dokarmiała żyjątka jeziorne.

Była życzliwa całemu światu, a szczególnie lubiła dzieci. W ostatnich ciężkich miesiącach, dojeżdżając do Wrocławia, dzielnie towarzyszył jej i doglądał w chorobie Mąż Zbigniew Domosławski.
„Droga Mario! Życzymy Ci świetlistej drogi do WIECZNOŚCI” - to z jednej z szarf.
Stanisław Olbrycht