To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Rodeo na bykach w Western City

Rodeo na bykach w Western City

W najbliższy weekend 16-17 lipca kowbojskie miasteczko Western City koło Karpacza przeżyje najazd ogromnych transporterów, w których będą przewożone ważące ponad tonę, naładowane adrenaliną, wściekłe byki… Pasjonaci Dzikiego Zachodu, dostaną dodatkową dawkę adrenaliny, możliwość zobaczenia na własne oczy jedynej w Polsce imprezy tego typu – ujeżdżania dzikich, rozjuszonych byków.

Bull Riding to impreza pokazowa, będącą częścią wielkiej europejskiej imprezy ujeżdżania byków, odbywającej się w Czechach, na Słowacji, w Niemczech, we Włoszech, Austrii, Hiszpanii i na Węgrzech. Będzie na co popatrzeć. Każdy, kto to już raz zobaczył, pragnie to doznanie powtórzyć, a kto nie widział – niech żałuje!
Bez względu na to, jaki rodzaj jeździectwa preferujemy, jesteśmy przyzwyczajeni do raczej kontrolowanych doznań. Koń świetnie rozumiejący się z jeźdźcem, skaczący, galopujący, zmieniający chody, pokonujący tor przeszkód, ścigający się z innymi, pracujący z cielakami, czy prezentujący swoje umiejętności w konkurencjach technicznych to coś, co znamy i kochamy. Nasze emocje są związane z kibicowaniem, z podziwianiem zgrania człowieka i zwierzęcia.
Faktem jest, że wypadki zdarzają się w każdej dyscyplinie, czasami zwierzęta pod wpływem stresu odmawiają posłuszeństwa, czasami jeździec spadnie z konia i cała widownia zamiera z niepokojem…
Podczas Bull Riding mamy do czynienia z czymś zupełnie innym. Jeździec świadomie dosia zwierzęcia, nad którym nie miał żadnej kontroli. To taka szatańska wersja ujeżdżania. Zamiast konia jeździec dosiada rozjuszonego byka, który nie ma najmniejszej ochoty na współpracę, a jego jedynym pragnieniem jest zrzucenie intruza. Czysta adrenalina, odwołanie do pierwotnych instynktów przetrwania… Czad.
W imprezie wezmą udział zawodnicy z różnych krajów, w tym zawodnicy z Polski. Cała zabawa polega na tym, by utrzymać się na byku 8 sekund. Jest to o wiele bardziej skomplikowane, niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka.
Oceniany jest jeździec – styl jazdy, za tzw. "mark out” – używanie ostróg - próby kierowania bykiem, dosiad, sposób reagowania na stopień trudności ewolucji, jakie byk wykonuje, a także zeskok / lądowanie (po upływie 8 sekund). Oceniany jest też byk. Byki mają swój ranking – na przykład jeden z najbardziej żywiołowych i nieustraszonych byków – Blondie Killer – jest podobno wart w tej chwili, ze względu na swoje umiejętności, ok. 90 tys. euro, podczas gdy podobnego byka tej rasy, niezwiązanego z bullridingiem można kupić za 4-5 tys. Nikt z zawodników nie ma ochoty go wylosować, a kto to zrobi, zbiera współczujące spojrzenia kolegów.
Szymon Wierzchosławski, jeden z czołowych europejskich Bull Riderów pomaga zrozumieć zasady bullridingu. Zawodnik może zostać zdyskwalifikowany jeśli dotknie wolną ręką byka, sprzętu lub siebie. Zawodnik przywiązuje się jedną ręką do byka przy pomocy specjalnej liny i powinien zrobić to w taki sposób, by móc po upływie 8 sekund z niego zeskoczyć. Jeden z węgierskich zawodników Márk Lakatos (podczas ubiegłorocznego przejazdu) zrobił to zbyt mocno i w Western City widzowie przeżyli chwile prawdziwej grozy, kiedy byk przeciągnął go, niczym szmacianą lalkę wokół areny. Wyglądało to naprawdę groźnie, a skończyło się na kilku siniakach, otarciach i… podartych spodniach. Ale wracając do tematu – zawodnik jest ubrany w strój kowbojski – w czapsy, specjalne ostrogi do ujeżdżania byków, kapelusz, niektórzy zawodnicy stosują kaski ochronne – wyglądające jak hokejowe – z maską. Niezbędna jest oczywiście rękawica, którą zawodnik trzyma linę i kamizelka ochronna, która chroni kręgosłup, korpus i całe ciało.
Widowisko jest naprawdę ciekawe, zapiera dech w piersiach. Warto wybrać się na Bull Riding choćby po to, by docenić to, jak wiele mamy i jak wiele możemy w życiu zrobić, jeśli tylko tego zapragniemy…