To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

„Siłą zabrał moje dziecko”

- Nie widziałam syna od piątku - mówi zrozpaczona kobieta. Fot. ROB

– Nie wiem, gdzie teraz jest, czy nie płacze – mówi zrozpaczona jeleniogórzanka Magdalena Martyniuk. Jej były mąż w piątek odebrał ich czteroletniego syna z przedszkola. – Wyrwał go dziadkowi z rąk, siłą zapakował do samochodu i odjechał – mówi kobieta. – Od tego momentu nikt ich nie widział. Matka zgłosiła sprawę na policję i do sądu.

– On nie miał prawa go odbierać, nie był upoważniony – mówi kobieta. Pani Magda nie żyje z ojcem dziecka. Zawarli ugodę przed sądem, na mocy której ojciec miał prawo do zabierania dziecka do siebie co drugi weekend.

 

Dramat rozegrał się w piątek przedszkolu, na oczach inych dzieci i wychowawczyni. Dziecko miał odebrać dziadek, tato pani Magdy. Przedszkolaki były przed budynkiem, na ognisku integracyjnym. Dziadek był już na miejscu, Olek bawił się przy ognisku. W pewnym momencie podjechał ojciec dziecka. – Olek nie chciał nawet do niego podejść. Płakał, że nie nie chce do taty. Przytulił się do dziadka, trzymał go za nogę. Ale ojciec wyrwał go siłą – mówi kobieta. – Od tego momentu nie widziałam syna.

 

Nauczycielka sporządziła notatkę służbową z tego zajścia. Pani Magda zgłosiła sprawę na policję.

Rzeczniczka policji podinspektor Edyta Bagrowska przyznaje, że funkcjonariusze niewiele mogą w tej sprawie zrobić. - Mężczyzna nie ma ograniczonych praw do dziecka. Z tego powodu, nawet gdyby policjanci go odnaleźli, to nie mogą odebrać mu chłopca – mówi. – Formalnie jest on bowiem prawnym opiekunem. Ma jedynie zawartą ugodę przed sądem i wyznaczone godziny widzenia chłopca. Poinformujemy sąd, że złamał tę ugodę.

 

Jak mówi, mężczyzna kontaktował się od piątku z policją. Poinformował, że jest prawnym opiekunem, że dziecko jest z nim i nic mu nie jest. W piątek wieczorem podobnej treści smsa wysłał też matce Olka. Na kolejne smsy i telefony nie odpowiadał.

 

W poniedziałek i we wtorek chłopca nie było w przedszkolu. - Ja już nie wiem, co mam robić – płacze kobieta. - Zabrał Olusia tak, jak stał. Nie miał ani ubrań na przebranie, zabawek, niczego.

Próbowaliśmy się kontaktować z ojcem, ale ma wyłączony telefon, od piątku nie było go w pracy.

 

Magdalena Martyniuk złożyła do sądu wniosek o ograniczenie praw rodzicielskich dla ojca.

Szerzej o tej sprawie napiszemy we wtorkowym wydaniu „Nowin Jeleniogórskich”.