To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Strażnik rodzinnej przystani

Strażnik rodzinnej przystani

Marian Antoni Wojciechowicz urodzony 15 lipca 1941 roku w Gostyniu. Urodził się w rodzinie robotniczej z ojca Mariana i matki Heleny, co nie ułatwiało mu nauki ani pracy zawodowej.

Po ukończeniu szkoły podstawowej i liceum ogólnokształcącego w Żarach podjął dalszą naukę we Wrocławiu. Studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej im. Oskara Langego. W trakcie studiów we Wrocławiu przez trzy kolejne lata był niezaprzeczalnym mistrzem akademickiem w brydzu sportowym - parami, co dawało mu nieukrywaną satysfakcję. Sprawdzony działacz organizacji młodzieżowych. W 1966 roku ukończył Akademię Ekonomiczną i rozpoczął działalność jako asystent na Akademii Ekonomicznej w Jeleniej Górze, wykładając wiele lat podstawy ekonomii. Wymagający dydaktyk na studiach dziennych i zaocznych, tępił głupotę i uczenie się na pamięć bez chęci zrozumienia podstawowych zagadnień ekonomicznych.

W roku 1955 rozpoczął działalność w organizacjach młodzieżowych, a w roku 1966 w organizacjach związkowych. Został członkiem Stowarzyszeń Wyższej Użyteczności Publicznej Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i Towarzystwa Urbanistów Polskich. Prowadził działalność naukową w Karkonoskim Towarzystwie Naukowym oraz w ramach przewodu doktorskiego otwartego na Wydziale Gospodarki Narodowej Wyższej Szkoły Ekonomicznej we Wrocławiu.

Od 1970 roku ściśle współpracował z terenowymi organami administracji państwowej jako członek Kolegium Komisji Planowania Urzędu Miasta i Powiatu w Jeleniej Górze. W 1975 roku powierzono mu mandat Radnego i Przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej w Szklarskiej Porębie.

W okresie od 1974 do 1975 roku w drodze porozumienia współprowadził klub sportowy PGT Karkonosze - z uwagi na brak porozumienia z ówczesnymi działaczami sportowymi zrezygnował z funkcji prezesa i przeszedł na zasadzie porozumienia stron na funkcję Dyrektora nowo utworzonego WUS Jelenia Góra. Miał opinię pracownika o wysokich kwalifikacjach zawodowych, zdolny, enegiczny, posiadał dobrą wiedzę ekonomiczną i wraz ze współpracownikami utworzył sprawnie działającą jednostkę tworzącą podwaliny statystyki w Jeleniej Górze.

W 1983 roku został przez Wojewodę Jeleniogórskiego nominowany na stanowisko Przewodniczącego Wojewódzkiej Komisji Planowania, którą skutecznie prowadził do 1997 roku.
Po tym terminie od 1999 roku zarządzał i modernizował przy współpracy z Urzędem Miasta Jeleniej Góry największe w mieście targowisko miejskie Flora, które w okresie świetności składało się z 380 stoisk handlowych, dając możliwości samozatrudnienia dla około 1200 osób. Praca z kupcami dawała mu wiele satysfakcji, a rozwiązywanie problemów targowiska i jego bieżącego funkcjonowania traktował jak zarządzanie jednym z największych zakładów pracy w Jeleniej Górze.
Dla przyjaciół życzliwy, dla współpracowników wyrozumiały, dla syna wymagający, zakochany w książkach, które pochłaniał tonami, w kartach, w które grał namiętnie i w szachach, które uwielbiał. Swoją wiedzę i pozytywny, acz racjonalny stosunek do życia przekazywał chętnie synowi i wnukowi Kubie.

Z dzieciństwa pamiętam wspaniałe wycieczki w góry z rodziną. W tygodniu zapracowany, mógł mi poświęcić jedynie niedziele na piesze wędrówki po okolicy. W otoczeniu przyrody i gór wielokrotnie całe niedziele przepytywał z wzorów matematycznych i opowiadał o ekonomii. Tato bowiem był zafascynowany zjawiskami ekonomicznymi, które ciężko było wytłumaczyć w okresie socjalizmu. Zebrał i przeczytał chyba wszystkie publikacje, które ukazały się na ten temat. Swoją miłością do szachów zaszczepił swojego wnuka Kubę. Prowokował wnuka do rozmów. Do dziś pamiętam, jaką przyjemność sprawiło wnukowi wygranie z dziadkiem pierwszej partii szachów.

Był wielkim zwolennikiem codziennej, mozolnej pracy. Nie akceptował drogi „na skróty”, bo twierdził, że w życiu nic nie dostaje się za darmo. Dziś wiem, jaką dał mi cenną lekcję życia. Jak paradoksalnie łatwiej nam dzisiaj borykać się z problemami i kłopotami dnia codziennego.

Ostatnie lata spędził, budując „Przystań” w Mysłakowicach, za którą to działalność otrzymał wielokrotnie nagrody z Ministerstwa Rolnictwa. Do dnia dzisiejszego jego dzieło skutecznie pielęgnuje i rozbudowuje syn Wojciech, który wraz z ojcem, mamą i żoną Sylwią codziennie tworzy podstawy Gospodarstwa - Przystań.eu zbudowane od podstaw na gruzach basenów w Mysłakowicach. Był człowiekiem o wielkiej kulturze - nienagannie szarmancki, podchodził do kobiet z wielką atencją. Dla każdej z nich miał zawsze w zanadrzu komplement.

Tatę bardzo denerwowały objawy głupoty i chamstwa. Wychowany w głębokim poszanowaniu innych ludzi, tracił wówczas swój stoicki spokój. Będąc już na emeryturze, nie bał się przeciwstawiać i zwrócić uwagi wyrostkom, którzy niszczyli coś w bezmyślny sposób, lub uwłaczali, w jego mniemaniu, godności innych osób. Twierdził, że najgorsza jest obojętność. Nie bał głosić się opinii niepopularnych polltycznie.

Wiele ze swoich cech zaszczepił mnie i swojemu wnukowi. Uwrażliwił nas na wiele spraw, nauczył nie być obojętnym na krzywdę ludzką i cierpienia. Z jednym nie potrafił sobie poradzić - swoją chorobą. Odszedł od nas za wcześnie, pozostawił po sobie wielką pustkę, nie poznając Niny i Maksa.

Nowiny Jeleniogórskie nr 28/2008, 8 VII 2008r.

Komentarze (1)

Czytam o panu Marianie Wojciechowiczu stek bzdur to były komuch z PZPR raczej pomagał sobie nie innym ludziom potem sympatyzował z byłą komuną SLD tamtych czasów kolesiowi swojemu nie dała zginąć zresztą wszyscy komuniści chlali i żarli za nasze pieniądze i posiadali przywileje w Polsce po 1989 roku to zasługa Solidarności że uwłaszczyła pana Wojciechowicza wrażliwy to mógł być to picia alkoholu obiecywał zawsze zamki na piasku gdy było pełno w szkle myślał zawsze o sobie inni walczący o Polskę byli bici przez ZOMO SB a on sobie żył bardzo dobrze jak partyjniak nie ruszony czerwony pająk to wierny i prawowity służalczyk PZPR strażnik PRL starego systemu szkoda mi zresztą śliny na takich mało ważnych cwaniaczków PRl.
Niżej nieznany