To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Jak Dawid z Goliatem

Jak Dawid z Goliatem

Klient „Ery” przez ponad 2 lata walczył z operatorem. Najpierw o usunięcie awarii, później o uznanie wypowiedzenia umów z winy operatora, a na koniec przed sądem - o zwrot zapłaconych faktur za czas, gdy nie mógł korzystać z usługi. Operator najpierw zapewniał, że usterka jest usunięta. Później ignorował kolejne zgłoszenia, a na koniec zignorował wyrok sądu.

Pan Mirosław, mieszkaniec Wojanowa, w lutym 2010 roku zawarł umowę z Polską Telefonią Cyfrową na usługi, w tym telefon stacjonarny z internetem. Próba konfiguracji połączenia nie udawała się, więc klient kontaktował się z konsultantami. Nie dało się. Dopiero po miesiącu doszło do uzgodnienia z PTC terminu wizyty serwisu Telekomunikacji Polskiej, na której łączach realizowana miała być usługa. Okazało się, że problem leżał w wadliwym routerze zakupionym wraz z usługą w salonie operatora.

 

- W salonie poinformowano mnie, że sam powinienem reklamować router u producenta, ale przyjęto mi go do wymiany w drodze wyjątku. Poinformowano mnie też, że fakturę za usługę dostanę dopiero po zamontowaniu nowego routera i zalogowaniu się do usługi. Fakturę za pierwszy miesiąc zwróciłem więc operatorowi. Usłyszałem jednak, że moje roszczenia są bezzasadne, ale „dbając o moje zadowolenie”, opłata została anulowana i dostanę fakturę anulującą. Myślałem, że to koniec nieprzyjemnych sytuacji, tym bardziej, że po konfiguracji routera połączenie działało poprawnie - opowiada pan Mirosław.

 

Brak sygnału i procedury

Po ponad czterech miesiącach sygnał w gniazdku telefonicznym zniknął. Klient zgłaszał usterkę telefonicznie. Wszystkie umówione rzekomo wizyty serwisu Telekomunikacji Polskiej kończą się tak samo - nikt nie dzwoni, nikt nie przychodzi.

(…)

 

 

Jedynym wyjściem w tej sytuacji był wniosek do sądu przeciwko Polskiej Telefonii Cyfrowej, która w międzyczasie zmieniła markę Ery na T-Mobile.

Pan Mirosław opowiada, że gdy sprawa trafiła już na wokandę, to ze strony sądu usłyszał poza protokołem: „Czy warto tak się bić o te kilkaset złotych?”

 

- Warto, bo tu chodziło o zasadę. Operator żądał ode mnie zapłaty za usługę, której mi nie wykonywał. A do tego traktował w sposób skandaliczny. Nawet na trzykrotne wezwania sądu o udostępnienie nagrań moich rozmów z konsultantami, które przecież rejestrowane są w trosce o jakość obsługi, operator nie odpowiedział - dodaje nasz czytelnik.

Sąd zasądził od Polskiej Telefonii Cyfrowej na rzecz klienta 515 złotych z należnymi odsetkami. I mimo wezwania przez pana Mirosława skierowanego do dłużnika o zapłatę, PTC nie zareagowała.

Cały artykuł w „Nowinach Jeleniogórskich” nr 50/13.

Komentarze (9)

pozamieniali nasze polskie normalne firmy w miedzynarodowe koncerny z zagranicznym kapitalem i teraz mają....

Więcej takich,dzielny facet,bravo!!!

I bardzo dobrze. Ze złodziejami trzeba walczyć bo za dużo sobie pozwalają

Bedzie coraz gorzej,kary sa za male.

Wysoki Sąd uważał, że nie warto? Niech tylko dwie osoby dziennie w całej Polsce tak potraktują, to daje im 515 x 2 x 365 = 376 tys. zł nienależnego przychodu. A to tylko jedna firma z wielu. Wysoki Sąd uważał, że to "drobne"? Chętnie przyjmę te "drobne" - mogą się nazywać "jałmużna", nie ma sprawy.

Aja wolę Tam-tamy niż T-mobile i innych tego typu cwaniaków

są zasądził tylko należność główną z odsetkami? to widać łaskawy ten sąd dla T-mobile, niezadowolony klient powinien otrzymać dodatkowo zadośćuczynienie za nie świadczenie usług, choć do tego się zobowiązał. Może takie wyroki otrzeźwiłyby firmy, od sprzedaży wirtualnych usług, których nie są w stanie rzetelnie świadczyć.

Skoro PTC nie zareagowała, to dalszy ciąg jest prosty. Pan Mirosław z prawomocnym wyrokiem sądu poprosi teraz komornika o odzyskanie należności. Nie mam żadnych wątpliwości ,że odzyska

Facet powinien wziąć prawnika, kwota rosłaby baaardzo szybko. Po 3 sprawach T-mobile miałoby do zapłacenia już w granicach 10 tys. złotych. Odrębną sprawą jest że pokrzywdzeni pozywający zapominają że naprawa szkody to również ZWROT ZA UTRACONY CZAS. W takim jak wyżej przypadku należy wyliczyć KOSZT UTRACONEGO ZAROBKU/WOLNEGO CZASU. Każdy wylicza ten czas indywidualnie, ale nie ma problemu żądać np. 100 zł za godzinę poświęconą na przygotowywanie dokumentów, wyjazd do Sądu czy pisanie: wniosków dowodowych, odwołań itp. Należy POLICZYĆ SWOJE STRATY, nie ma wszystko trzeba mieć FAKTURY czy RACHUNKI, dowodem może być zapis w naszym dzienniku: - 21.xx.2013 = 2 roboczo-godz. poświęcone na analizę dokumentów procesowych.