To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Łukasz Włoch sprawił sobie prezent w rocznicę

Łukasz Włoch sprawił sobie prezent w rocznicę

I miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdowego Pucharu Polski podczas rajdu Dolnośląskiego było prezentem dla Łukasza Włocha, który w tym miesiącu obchodzi 10-lecie swoich startów. Wraz z Jerzym Tomaszczykiem w Kłodzku pokazali, że potrafią szybko jeździć. Kolejne sukcesy tej załogi mogą być kwestią czasu, zwłaszcza że obaj panowie chcą się dalej ściągać.
 

Łukasz, startujesz od bardzo dawna, ale pamiętasz jak zaczęła się Twoja przygoda ze sportem motorowym?
Wszystko zaczęło się od tego jak byłem młodym chłopakiem przychodziłem do takiej "rajdowej dziupli" na ul. Matejki i tam pod okiem znajomych m.in. Macieja Maciejewskiego obserwowałem co się dzieje. Śledziłem rajdy, robiłem nawet zdjęcia motoryzacyjne, a to pozwalało mi nawiązywanie kontaktów z różnymi ludźmi ze świata sportu. Gdy miałem 14 lat jako pilot wystartowałem w pierwszym amatorskim rajdzie - przez przypadek. Jeden z pilotów zaniemógł i pojechałem na prawym fotelu. Tak się zaczęło. Później były udziały w KJS-ach , a pierwszy poważny sprawdzian to Rajd Śnieżki w 2001 roku, gdzie zaliczyliśmy dachowanie, ale udało się dojechać i ukończyć rajd. 

Jak zdobywałeś doświadczenie? Wiem, że w karierze jeździłeś z Leszkiem Kuzajem, a więc musiałeś czymś zabłysnąć.

Gdy nie startowałem, jako członek Automobilklubu pomagałem przy organizacji imprez oraz innym zawodnikom. To była taka szkoła dla mnie, wtedy zobaczyłem co należy robić czego nie, jak się zachować, po prostu uczyłem się na błędach innych. Ja jestem taki, że dopytuję o wszystko, nie potrafię robić czegoś o czym nie mam pojęcia. Po kolejnym rajdzie, Rajdzie Karkonoskim w 2003 roku zadzwonił do mnie Leszek Kuzaj czy nie chcę z nim jeździć. Było to dla mnie spore wyzwanie, ale zgodziłem się. 

To było nie tylko wyzwanie, ale i szansa. Dlaczego już z nim nie jeździsz?
Po pierwszym wspólnym rajdzie Leszek ocenił mnie bardzo dobrze. Później przeszedłem z nim prawdziwy sprawdzian, gdzie w Olsztynie jeździliśmy prze tydzień w dzień i w nocy na odcinkach treningowych. Wszystko się układało do momentu wypadku Janusza Kuliga. Jeździł on Maciejem Szczepaniakiem, moim zdaniem jednym z najlepszych pilotów w Polsce i Kuzaj wybrał jego na dalsze ściganie się. Jego doświadczenie z moim było nieporównywalne, więc nie miałem nic do powiedzenia.

A teraz jak to wygląda? Miałeś również za sobą przygodę w Anglii.
Współpracuje z Abramowskim i Tomaszczykiem. Jeden jeździ na szutrach drugi na asfalcie. Mam teraz dwa domy rajdowe. Byłem w Anglii, aby podszlifować język, który przydaje mi się w nawiązywaniu kontaktów. Tak narodziła się wielka przyjaźń z zagranicznymi pilotami, z którymi wymieniam się wskazówkami. Z tymi kierowcami wiążę duże nadzieję, bo współpraca przebiega bardzo dobrze.

Przyznasz, że ostatni sezon jak i ten jest dla Ciebie bardzo udany. Zajęcie pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski Rajdu Dolnośląskiego było poprawką sukcesu z zeszłego roku, gdzie byliście na trzecim miejscu podium.
- Mieliśmy sporo kłopotów w tej edycji, wahacze musieliśmy pospinać pasem od lawety, aby ten wahacz był na swoim miejscu. Jechaliśmy bardzo szybko, w pewnym momencie powiedziałem do swojego kierowcy " Idziesz! Idziesz!. Zaczęliśmy się śmiać, jechaliśmy naprawdę szybko, już szybciej się nie dało. Po prostu zapier.....liśmy. To zwycięstwo było wywalczone w niesamowity sposób. Na 19 – letniej Hondzie już więcej wycisnąć się nie dało.

Skoro idzie tak dobrze, to może wystąpicie w Mistrzostwach Polski, aby bić się np. z Kucharem, Kuzajem lub Bouffierem?
- Każdy bokser zastanawia się czy dałby radę Tysonowi, jednak jak nie walczy on w tej samej kategorii to nie ma sensu (śmiech). Nie mamy takich środków i warunków, choć gdyby zbliżyć czasy w ostatniego rajdu bylibyśmy 14-15 miejscu w klasyfikacji generalnej. Jednak to dla nas bez sensu, jeździmy dla frajdy.

Wygrana w Pucharze Polski był świetnym prezentem na rocznicę 10 - lecie twoich startów. Jak będziesz świętował?
Po Rajdzie Wisły zamierzam zorganizować imprezę dla swoich przyjaciół, znajomych jak i kierowców z którymi jeździłem i jeżdżę. Myślę, że będzie to dobra okazja nie tylko do świętowania mojego jubileuszu, ale i wyniku z rajdu Wisły.

Wielu czytelników uważa was za szaleńców, za ludzi, którzy targają się na swoje życie. Oprócz pucharów za swoje zwycięstwa nie dostajecie nagród. Zapytam wprost, po co startujesz? Nie czujesz strachu?

Moi kumple, którzy wykonują akrobację na rowerach to są kozacy. Przyznam, ze chyba nie odważyłbym się skoczyć z rampy tylko po to, aby zrobić jakiś trik. To jest hobby, odpowiednim przygotowaniem samochodu doświadczeniem i umiejętnościami można zminimalizować ryzyko, choć ona zawsze istnieje. Zawsze sobie mówimy, że jedziemy zachowawczo, jednak gdy zamykamy drzwi samochodu odzywa się ambicja i chęć udowodnienia sobie i kibicom swojej pozycji. W swoim życiu przeżyłem wiele wypadków w tym swoich przyjaciół, dlatego do każdego rajdu długo się przygotowujemy i tylko w ten sposób możemy rywalizować. Rajdy to mój sposób na życie.

Życzę w takim razie kolejnych sukcesów.
Nie dziękuje.

Z Łukaszem Wlochem rozmawiał Mateusz Banaszak

Kolejnym rajdem Łukasza Włocha i Jerzego Tomaszczyka będzie Rajd Wisły już za dwa tygodnie. O startach będziemy informować na bieżąco.

 

Komentarze (1)

Brawo Włochu. Gratulujemy i trzymamy kciuki.