To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

„Po”, czyli pomyłka

„Po”, czyli pomyłka

Dwunastu mieszkańców Mysłakowic pozwało gminę do sądu. Lokatorzy domów „popowodziowych”, którzy chcą wykupić swoje mieszkania, nie zgadzają się na zapłatę 30 procent ich wartości. Uważają, że w myśl uchwały rady gminy, przysługuje im nawet 99-procentowa ulga. Władze gminy odpowiadają, że w uchwale jest pomyłka.

Spór dotyczy dwunastu mieszkań komunalnych, wybudowanych przez gminą w 1997 roku w Mysłakowicach. Dwa budynki postawione w szybkiej i lekkiej technologii pozwoliły na przekwaterowanie rodzin, którym powódź tysiąclecia zniszczyła dotychczasowe lokum.

Dwa lata temu rada gminy przyjęła uchwałę o zasadach sprzedaży lokali mieszkalnych, w której znalazł się zapis o możliwości skorzystania nawet z 99-procentowej ulgi przy wykupie mieszkań, jeśli zapłata zostanie dokonana jednorazowo i wszyscy lokatorzy danego budynku na to się zdecydują.

Znalazł się jednak też zapis, że te warunki nie dotyczą lokali wybudowanych po roku 1997 w ramach akcji poszkodowanym w czasie powodzi. Tu ulga może wynieść zaledwie 70 procent ceny.

- Nasze budynki nie powstały po 1997 roku, tylko właśnie w tym roku. Myśmy tu zamieszkali już od listopada. I odkąd minął okres gwarancyjny, to gmina nic nam nie chce tu robić. Sterta podań leży w urzędzie i nic – mówi Dorota Feist.

Mieszka z pięciorgiem dzieci na 64 metrach kwadratowych. W największym pokoju stoi kominek. Musieli zainstalować go sobie sami, łącznie z budową komina. Podobnie, jak troje innych lokatorów.

- Tu wszędzie było ogrzewanie elektryczne. Rachunki za prąd były ogromne, a w chałupie było zimno. Zresztą okna i drzwi są nieszczelne – dodaje D. Feist. Pokazuje sufit w jednym z pokojów – spore zacieki, a szpara w drzwiach wejściowych ma ze dwa centymetry.

Eugeniusz Folte, sąsiad z drugiego budynku dodaje, że domy, w których mieszkają, pod względem jakości wykonawstwa i standardu, powinny być traktowane, jak lokale socjalne. I choćby dlatego lokatorzy powinni móc je kupić za jeden procent.

- Za ten jeden, czy nawet 5 procent byśmy kupili te mieszkania. Tym bardziej, że i tak płacimy ponad 300 złotych czynszu. A o oświetlenie, czy drogę nie można się doprosić. Ale 30 procent to dla nas za dużo – dodaje.

Tymczasem wójt Mysłakowic, Zdzisław Pietrowski twierdzi, że w uchwale o sprzedaży mieszkań, najprawdopodobniej przy przepisywaniu tekstu, wkradła się pomyłka i dlatego przy opisie mieszkań „popowodziowych” znalazło się sformułowanie „wybudowanych po 1997 roku”.

- Zresztą te budynki, są dalej dokładnie określone – nazwą ulicy i numerami. Więc dokładnie wiadomo, o które nieruchomości chodzi. Ale jeśli mieszkańcy uważają, że uchwała narusza ich interesy, jeśli czują się poszkodowani, to jedyną drogą rozstrzygnięcia tego sporu jest sąd – dodaje Z. Pietrowski.

Na zarzuty, że „popowodziowe” mieszkania są wykonane w niskim standardzie, wójt odpowiada, że znalazło to swoje odzwierciedlenie w wycenie lokali. Mieszkanie Doroty Feist wraz z udziałem w gruncie, już z zastosowaniem 70-procentowej ulgi, ma kosztować 28 tysięcy złotych.

Mieszkańcy domów przekonują, że tłumaczenie gminy o pomyłce w uchwale jest nie do przyjęcia, bo zapisu całego paragrafu nie można dzielić, ani odczytywać w sposób wybiórczy.

„Czy również, powołując się na omyłkę, gmina broniłaby swojego stanowiska, gdyby rzekoma omyłka w treści zapisu uchwały dotyczyła np. numeru budynku i wskazywałaby budynek nr 10 przy ulicy Zielonej, którego nie ma? (…) Za błędy legislacyjne rady gminy i wynikające z nich negatywne skutki nie mogą odpowiedzialności ponosić jej mieszkańcy” - przekonują lokatorzy w sądowym pozwie.

„Po”, czyli pomyłka
„Po”, czyli pomyłka

Komentarze (3)

i mają racje gmina dała kase nie więc wara d...y z urzędu

:D

Nie dość że dostali mieszkania za darmo to jeszcze narzekają że miasto chce im je sprzedać za 30% ceny rynkowej. Jakby zobaczyli w jakich warunkach niektórzy ludzie muszą mieszkać w mieszkaniach socjalnych bez jakiejkolwiek możliwości zakupu z bonifikatą 70% to by zmienili szybko zdanie. Zachłanność ludzka nie zna granic.