Chcą ocalić kładkę, ale będzie trudno...

- Władze Lubania chcą zlikwidować kładkę na Kwisie przy ul. Robotniczej, a my się temu sprzeciwiamy. Przez osiem lat można było ją wyremontować... Chodzenie po moście obok bywa niebezpieczne, jest niewygodne. Ludzie się do kładki przyzwyczaili – opowiada Lesław Hardziej, lider Społecznego Komitetu Obrony Bezrobotnych. SKOB postanowił zrobić coś w tej sprawie. Jego działacze kupili 12 pączków i przy mostku zbierali podpisy pod petycją w sprawie zachowania kładki. Zebrali ich dwieście. Kiedy tak sobie zbierali podpisy zagryzając pączkami, nadeszli strażnicy miejscy. - Nie wiem za co, ale chcieli nam dać mandat, najpierw 20 zł, potem 100 zł, ale nie przyjęliśmy. Usłyszeliśmy, że w takim razie sprawa trafi do sądu. Czysty Bareja... - opowiada Lesław Hardziej. Wygląda na to, że działacza SKOB stróże prawa chcieli ukarać za to, że mimo znaku zakazu wszedł na zdekapitalizowany obiekt. Jeśli tak, to Lesława Hardzieja dziwi, że na mostek można wjeżdżać bezkarnie rowerem, bo takiego znaku tam nie ma.

Mateusz Zajdel, zastępca burmistrza Lubania, nie ma dobrych informacji dla osób, które korzystały z kładki przy robotniczej. - Z ekspertyz wynika, że jest ona w bardzo złym stanie i nadaje się tylko do rozebrania. Żaden remont nie wchodzi tu w grę – mówi. Czy jest szansa na zbudowanie nowej przeprawy dla pieszych w tym miejscu? I tutaj nie ma dobrych perspektyw. - Taka nowa kładka kosztowałaby około 1 mln zł. Nie mamy takich pieniędzy – wyjaśnia. Dlaczego koszt miałby być tak wysoki? Chodzi o to, że nie można odtworzyć kładki tego samego rodzaju i wielkości, bo ona łączy dwa brzegi terenów zalewowych. Musiałaby więc sięgać 150 metrów, a to wpływa właśnie na koszty.

O zajściu między działaczami SKOB a lubańską strażą miejską wiceburmistrz nie słyszał, odmówił więc komentarza.