Dowody i fakty kontra teorie w sprawie katastrofy smoleńskiej

Maciej Lasek mówił o faktach i mitach związanych z tragedią sprzed ośmiu lat. Dużo uwagi poświęcił procedurom szkolenia i bezpieczeństwa, jakie przed zdarzeniem obowiązywały w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego.

- Dowództwo tego pułku oraz dowództwo sił powietrznych nie wyciągnęło żadnych wniosków oraz nie wdrożyło zaleceń, które miały podnieść poziom bezpieczeństwa po wcześniejszych katastrofach samolotów wojskowych w Powidzu i Mirosławcu. Fatalny poziom szkoleń, a często ich brak i akceptowanie tego stanu przez dowódców, musiało – prędzej czy później - doprowadzić do tragedii. Zresztą są dokumenty potwierdzające ten stan. Ale wtedy pułk funkcjonował na zasadzie „jakoś to będzie”, choć dowództwo jednostki informowało MON o brakach i zagrożeniach – opowiadał dr M. Lasek.
Były przewodniczący PKBWL udowadniał, że rewelacje i teorie dotyczące przyczyn katastrofy przedstawiane przez obecnie działającą podkomisję Antoniego Macierewicza, nie znajdują oparcia w żadnym materiale dowodowym, a podkomisja pracuje przecież na danych i materiale zebranym po katastrofie przez ówczesną PKBWL.
W czasie spotkania uczestnicy dopytywali eksperta o wiele aspektów dotyczących przebiegu katastrofy, a potem procedury jej wyjaśniania. Słychać było, że to osoby doskonale znające temat i obeznane z procedurami lotów wojskowych.
- Podkomisja A. Macierewicza opublikowała niedawno tzw. raport techniczny na temat przyczyn katastrofy, który nie jest jednocześnie oficjalnym stanowiskiem strony polskiej. Co więcej, A. Macierewicz oświadczył, że raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych został anulowany. Pomijając to, że nie ma takiej procedury prawnej, jak anulowanie, to nawet, gdyby uznać, że ten „nasz” nie obowiązuje, to powinien zostać zastąpiony nowym. A żadnego nowego nie ma. Zatem jedynie obowiązującym raportem na temat przyczyn katastrofy smoleńskiej jest dziś dokument rosyjskiego MAK-u – dodał M. Lasek.
Zdaniem byłego przewodniczącego PKBWL, Rosji wrak nie jest potrzebny do żadnego śledztwa, ale strona rosyjska nie zwróci Polsce wraku dopóty, dopóki będzie uznawała, że z przyczyn politycznych opłaca się jej trzymanie szczątków maszyny.