– Im więcej ich będzie, tym nasz głos będzie bardziej donośny. Pokażemy, jak jesteśmy zdeterminowani i że zakazy rujnują dosłownie wszystkich – mówi Wojciech Rynglewski, pełnomocnik referendum.

Referendum jest reakcją na wprowadzone przez rząd zakazy związane z epidemią. Rujnują one mieszkańców górskich gmin, żyjących z turystyki.

Do Karpacza, do inicjatorów akcji, dzwonili mieszkańcy Suwałk, którzy przymierzają się do podobnej inicjatywy. Do naszej redakcji, po artykule „W Karpaczu chcą wypowiedzieć posłuszeństwo” odezwali się mieszkańcy Podhala, którzy także zainteresowali się referendum i nie wykluczają przeprowadzenia podobnego u siebie.

W Karpaczu 6 stycznia podczas Pikniku Wolności lokalni przedsiębiorcy podkreślali, że są u kresu sił. Zamknięte są hotele, pensjonaty, stoki narciarskie. Zimowe miesiące są dla nich stracone, nie odbiją się nawet, jeśli po 17 stycznia rząd poluzuje obostrzenia. Ale ciągle nie wiadomo, czy tak się stanie.

Referendum jest więc formą protestu przeciwko m.in. sposobowi, w jaki rząd wdraża ograniczenia pandemiczne.  Mieszkańcy Karpacza domagają się od rządu poluzowania restrykcji i jasnej informacji, czy po 17 stycznia będą mogli otworzyć swoje obiekty. Podpisy zaczęli zbierać na początku stycznia. Na zebranie 500 podpisów o przeprowadzenie referendum mają 60 dni. – Wymaganą liczbę już mamy, ale akcję kontynuujemy, by było nas jak najwięcej i by nas głos był bardziej dosadny – mówi Wojciech Rynglewski.

Napisz komentarz


Masz ciekawą sprawę? Czekam na info!

Portal

Zgłoś za pomocą formularza.