Icemani nie dali rady

Ratownicy z Karkonoskiej Grupy GOPR pomogli zejść wędrowcom do schroniska Dom Śląski, przeprowadzili zabiegi przeciwdziałające hipotermii i zwieźli samochodem do Karpacza. Nikomu na szczęcie nic się nie stało, ale w warunkach atmosferycznych, jakie panowały tego dnia w górach, skończyć się mogło o wiele gorzej.
Rozebrani turyści wchodzący (lub, jak w tym przypadku, tylko próbujący wejść) na górskie szczyty nie są wcale widokiem wyjątkowym. To tzw. icemani naśladujący Holendra, Wima Hofa, który zasłynął właśnie takim sposobem chodzenia po górach. W szortach zdobył Kilimandżaro i próbował zdobyć Mont Everest (wszedł na wysokość 7400 m, musiał zawrócić z powodu kontuzji). W Polsce jest szczególnie popularny, bo w Przesiece prowadzi centrum Innerfire (wewnętrzny ogień), w którym prezentuje techniki obcowania w ekstremalnym chłodzie. W Przesiece także co roku odbywają się biegi Icemana. Najbliższy w lutym 2019 r. z Przesieki do polany przy Walońskim Kamieniu.
Efekt jest taki, że coraz więcej golasów chodzi zimą po górach, nie zważając na związane z tym ryzyko. W Polsce w szortach zimą zdobywano już Kasprowy, Babią Górą, także wiele razy Śnieżkę. Grupa, której tym razem się nie udało, pochodzi z Wielkopolski, a samo wtorkowe wejście miało być tylko treningiem przed sobotą, gdy miano bić rekord Guinessa w kategorii: najwięcej osób zdobywa szczyt na mrozie w strojach kąpielowych. Akcja miała mieć cel charytatywny. Czy się odbędzie, na razie nie wiadomo.