To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Kredyt umarł, kryzys żyje

Kredyt umarł, kryzys żyje

Gdyby nie kryzys, Danuta Piepiora wyremontowałaby trzy piętra swojej kamienicy, Paweł Świesiński nie musiałby zostawiać piątki dzieci i wyjeżdżać do Anglii, a Ania z banku nadal kupowałaby wszystko, na co ma ochotę... Tylko Roman Wójcik oszczędzałby tak, jak zawsze. Sprawdziliśmy, jak wygląda kryzys oczami mieszkańców Jeleniej Góry i okolic.

Z Pawłem Świesińskim rozmawiamy w Powiatowym Urzędzie Pracy w Jeleniej Górze. Może to złudzenie, ale dawno nie było tu tak dużego ruchu. Pełno ludzi w różnym wieku. Mnóstwo nowych bezrobotnych.

- Pracowałem przez pięć lat w zakładzie galanterii drewnianej w Sobieszowie - opowiada pan Paweł. - W zeszłym roku zaczęło się psuć. Przestali płacić na czas. Pracowało się po 10-16 godzin, a podpisywało się, że osiem, żeby nie musieli płacić nadgodzin... Jak ktoś się dopominał o swoje, to krzywo na niego patrzyli.

Pan Paweł mówi, że szef tłumaczył problemy kryzysem. Obroty spadły, zagraniczni kontrahenci nie płacili, więc on też nie miał z czego wypłacać pensji.

- Mam żonę bez prawa do zasiłku i piątkę dzieci - Paweł Świesiński ciągnie swoją historię. - Najmłodsze ma dziesięć miesięcy, najstarsze osiemnaście lat. Całą naszą siódemkę utrzymuję sam. Muszę przynieść do domu co miesiąc przynajmniej trzy tysiące złotych. Nie mogłem tam dalej pracować, skoro nie płacili. Nie tylko ja stamtąd odszedłem. Zatrudniali pięćdziesiąt osób. Zostało pięć.

Gdy brakowało do pierwszego, państwo Świesińscy ratowali się pożyczkami i kredytami. Głowa rodziny, mając stałą pracę, mogła liczyć na przychylność banków. Teraz jednak nie ma z czego oddać. Ekonomiści powiedzieliby, że rodzina pana Pawła straciła płynność finansową.

- Przed ostatnimi świętami pracodawca miał wypłacić pieniądze, a tego nie zrobił - mówi pan Świesiński ściskając w ręku reklamówkę. - Musiałem chodzić po sąsiadach i pożyczać... Żona korzysta z opieki społecznej. W sumie to teraz głównie z tej opieki żyjemy.

Długi trzeba oddać, ale w Jeleniej Górze Paweł Świesiński nie znalazł pracy, która by mu na to pozwoliła. Poszedł do filii Wojewódzkiego Urzędu Pracy. Tam są oferty zatrudnienia za granicą. 8 maja wyjedzie do Anglii na zbiory na farmie. Za 300 funtów tygodniowo. Spanie zapewni pracodawca.

- Będę kupował tylko jedzenie - 25 funtów starczy na cały wózek w Tesco - opowiada. - To mi na pewno wystarczy. Praca na farmie jest do końca września, a jak się człowiek sprawdzi, to do listopada. Szkoda, że muszę opuścić żonę i dzieci, ale nie mam wyjścia. Chcę spłacić długi.

Cały artykuł w najnowszych "Nowinach Jeleniogórskich" nr 16/09