To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

A kto potrafi Mu dorównać?

A kto potrafi Mu dorównać?

Wspomnienie o Stanisławie Bernatcie (1899-1979)
Takich ludzi, jak Stanisław Bernatt, nie zapomina się. Można ich podziwiać, można im zazdrościć, czasami mogą irytować, bo niezależni i nietuzinkowi. Pamiętam, jak wchodził do redakcji: wysoki, bardzo przystojny, szpakowaty, często w szarym blezerze, jak twierdził, udzierganym z sierści psa. Nie musiał się zapowiadać ani umawiać. Był KIMŚ, dla kogo wszystkie drzwi stały otworem.

Więc kim był? Pisarzem, dziennikarzem, historykiem, badaczem, przyrodnikiem, marynistą, publicystą, miłośnikiem psów i róż, społecznikiem, człowiekiem z fantazją i uporem w dążeniu do celów, jakie sobie wytyczył.

Urodził się w Warszawie, tam wychował się, uczył się w szkole prowadzonej przez jezuitów i rozpoczął studia na historii na stołecznym Uniwersytecie. Doktoryzował się w 1925 roku z filozofii w Monachium. Jako początkujący dziennikarz został natychmiast doceniony i przez pięć lat pracował w Berlinie jako korespondent „Kuriera Poznańskiego”. Po powrocie do kraju, w 1930 roku poślubił w Poznaniu młodziutką, o piętnaście lat młodszą, niezwykle urodziwą Marię Szulc. Wesele urządzono w Bristolu, a w podróż poślubną Państwo Młodzi wybrali się statkiem Pułaski do Londynu. W czasie tej podróży Maria Bernattowa na balu została obrana Miss Piękności. A potem śliczne dziewczę musiało sprostać obowiązkom żony, pani domu i matki. Gotowania uczyła się u szefa najlepszej restauracji w mieście. Najstarsze córki, Ewa i już nieżyjąca Krystyna, przyszły na świat w Gdyni, Ich ojciec był dziennikarzem, ale już wówczas charakteryzowała Go pisarska i badawcza pasja, która przyniosła wydanie pierwszego morskiego słowniczka z przedmową znakomitego językoznawcy Brucknera. Młoda rodzina po kilku latach przeniosła się do Torunia, a potem do Poznania, gdzie urodziła się Wiktoria, która też już nie żyje. Najmłodsza córka Izabela przyszła na świat po kilku latach już w Jeleniej Górze.

Stanisław Bernatt walczył podczas kampanii wrześniowej i został ranny, co uniemożliwiło mu dalszy udział w działaniach obronnych. Dziennikarstwo musiał zamienić na pracę w przemyśle. Wojnę pisarz spędził w Warszawie i Częstochowie, a znalazł zatrudnienie w Polskiej Firmie Drzewnej, dostarczającej surowiec do fabryk papieru. Został nawet członkiem Zarządu Firmy Paptor w Lublinie. W tym właśnie mieście, kiedy po wyzwoleniu zaczęły się formować polskie władze, powstało Ministerstwo Przemysłu Lekkiego, które oddelegowało Bernatta, człowieka doświadczonego w drzewno-papierniczej branży, z Grupą Operacyjną na Śląsk z misją przejmowania zakładów papierniczych. Dobry to był wybór i ze względu na wielką praktykę, i z powodu doskonałej znajomości języka niemieckiego, co ułatwiało Mu komunikowanie się, również przy użyciu terminologii fachowej, z dotychczasowymi właścicielami fabryk i urządzeń. Tym sposobem już w 1945 roku Stanisław Bernatt znalazł się w Jeleniej Górze jako przedstawiciel Centralnego Zarządu Przemysłu Papierniczego, a potem Centrali Zaopatrzenia Przemysłu Papierniczego. Działał na rozległym terenie od Wałbrzycha po Zgorzelec. Przez dwa lata kierował Fabryką Papieru w Dąbrowicy, był również współwłaścicielem i kierownikiem Jeleniogórskiej Składnicy Materiałów Drzewnych. Uruchomił w Barcinku Odlewnię produkującą dla Krapkowickich Zakładów Montażowych Przemysłu Papierniczego. Brał udział w przygotowaniu rozruchu Zakładu Celulozy i Włókien Sztucznych, gdzie objął stanowisko starszego inspektora.

Rozpoznanie w 1956 roku u tego niezwykle aktywnego człowieka rozedmy płuc zmusiło Go do przejścia na rentę, ale pozwoliło Mu zająć się tym wszystkim, co było miłością i pasją Jego życia. Zaczął publikować w „Problemach”, „Morzu”, „Turyście”. Nawiązał współpracę z Ministerstwem Obrony Narodowej, której owocem było wydanie 16 pozycji z serii SOS, traktujących o największych katastrofach okrętów i statków od Titanica po Andrea Dorię. W serii Miniatur Morskich ukazały się książeczki o ptakach, rekinach, żółwiach, perłach, o całej morskiej biologii, o faunie i florze, a nawet i o niewolnictwie. Łączny nakład pozycji z obu serii przekroczył dwa miliony egzemplarzy.

Od powstania „Nowin Jeleniogórskich” współpracował z tym tygodnikiem, zamieszczając publikacje bogate tematycznie i gatunkowo. Szczególnym przedmiotem Jego zainteresowań były Karkonosze, Jelenia Góra i region z jego przeszłością. Owoce swoich penetracji dziennikarskich zamieszczał też w kolejnych edycjach „Rocznika Jeleniogórskiego”. Od 1964 roku przez 11 lat stał na czele jego Rady Programowej, a po śmierci Kazimierza Wagnera został redaktorem naczelnym tego periodyku.

Aktywność twórcza współgrała u Niego z ogromnym zaangażowaniem społecznym. Był współinicjatorem obchodów Września Jeleniogórskiego. Założył pierwsze w Jeleniej Górze Koło Polskiego Związku Wędkarskiego, Towarzystwa Krajoznawczego i Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. To Stanisław Bernatt był autorem pomysłu, by w Białym Jarze, gdzie zeszła lawina i pochłonęła wiele ofiar, postawić obelisk ku ich pamięci. Kiedy postanowił, że w ratuszu powinna znaleźć się płaskorzeźba Krzywoustego, zainicjował na ten cel zbiórkę złomu. Jako lektor Towarzystwa Wiedzy Powszechnej wygłosił ponad 300 prelekcji w szkołach i placówkach oświatowych. Jego pomysłem były doroczne wystawy psów rasowych i karnawałowe bale pod psem. Zawsze zjawiali się Bernatowie na tych imprezach piękni i eleganccy. Pamiętam, jak kiedyś spotkałam Ich pod Domem Zdrojowym. Właśnie hucznie obchodzili 45-lecie ślubu. Widać nie ukryłam zdziwienia, że można tak fetować nieokrągłą rocznicę, ale pani Maria pospiesznie mi wyjaśniła: Och, trzeba uczcić tę rocznicę, bo mało kto dożywa Złotych Godów. Jak się niebawem okazało, w Ich przypadku miała rację. Zanim jednak rozstali się na zawsze, Pan Stanisław odbył podróż do Zatoki Meksykańskiej. Była to nagroda za jego pisarstwo marynistyczne, ufundowana przez Polskie Linie Oceaniczne. Popłynął w ten rejs na handlowym statku ”Polanica”, a relacje z tej podróży pojawiały się cyklicznie w Nowinach Jeleniogórskich.

W głowie Stanisława Bernatta rodziły się nieprzerwanie jakieś pomysły i nie spoczął, póki ich nie zrealizował. Fascynowały Go wątki historyczne, więc w tych niełatwych dla podróży czasach wyjeżdżał do Austrii czy Niemiec, docierał do bibliotek i archiwów, pobudzały Jego wyobraźnię wielkie romanse i zagadkowe zgony w monarszych europejskich rodach. Interesowały pisarza i bardziej prozaiczne sprawy. Doprowadził do tego, że znane na Zachodzie chrupkie pieczywo zaistniało i w polskich sklepach jako podstawowy składnik pożywienia dla osób walczących z nadwagą. On był też pomysłodawcą poczty kwiatowej w naszym kraju.

Nieraz wysłuchiwałam zwierzeń Pani Marii Bernattowej, że być żoną pisarza, społecznika i filozofa to wcale nie taka łatwa sprawa, gdyż mało Go obchodzą sprawy prozaiczne i przyziemne, jak konieczność zakupu opału albo jakieś niezbędne remonty. Znacznie ważniejsze było dla Niego sprowadzenie sadzonek jakiegoś rzadkiego gatunku róż albo zakup drogiej książki. Nieraz posłaniec stawał pod drzwiami z jakąś przesyłką wymagającą uregulowania rachunku, a pisarz niefrasobliwie oddalał się do swoich spraw z jednym zdaniem: No to zapłać, jak trzeba. A przecież wychowywali i kształcili cztery córki: dwie na Akademii Medycznej, trzecią wykierowali na administratywistykę, natomiast Izabela „zarażona” morską pasją Ojca sama wybrała Wydział Rybołówstwa Morskiego na Wyższej Szkole Rolniczej w Szczecinie. Wszystkie Bernattówny powychodziły za mąż, a owocem tych mariaży jest jedenaścioro wnucząt obojga płci, rozproszonych po świecie: w USA, Anglii, Francji, Australii i w Polsce. Progenitura następnego pokolenia liczy sześciu prawnuków i jedną prawnuczkę.

Córki, Ewa i Izabela, zapytane, jak wspominają Ojca, jakie geny przekazał następnym pokoleniom, odpowiadają: Miał wszechstronne zainteresowania, wszystkiego nas nauczył: jazdy na nartach i łyżwach, na koniach, chodzenia na szczudłach, nauczył pływania i gry w tenisa. Był bardzo surowy i wymagający i wobec siebie, i wobec dzieci, a nawet innych ludzi. Potrafił być wręcz apodyktyczny, jeśli coś zakłócało realizację Jego planów. Cenił sobie nadzwyczajnie punktualność. Kochał zwierzęta i róże. Życie wokół Niego biegło swoim powszednim torem, a o prawidłowość tego toru troszczyła się pani Maria.

Pracując po studiach w liceum, byłam wychowawczynią najmłodszej Izabeli. Przez cztery lata nauki widziałam na wywiadówkach tylko Jej Mamę. Potem, w redakcji, Jej Ojca spotykałam już bardzo często. Był kulturalny i uroczy, a czasami sarkastyczny na granicy złośliwości i surowy w opiniach. Na sprawy miasta patrzył z krytyczną uwagą i w felietonach zawierał swoje ostro sformułowane spostrzeżenia na temat wszystkiego, co negatywne.

Odszedł, nie dokończywszy podjętych wątków i tematów, ale i tak tego, co zrobił, wystarczyłoby na kilka biografii. Dla mnogich zasług był doceniany, wyróżniany, nagradzany. W 1973 został Jeleniogórzaninem Roku. Nie sposób wymienić wszystkie Jego odznaczenia, warto więc tylko wspomnieć o odznakach: Zasłużony Pracownik Morza, Zasłużony dla Dolnego Śląski, Zasłużony dla Jeleniej Góry i Powiatu, Za zasługi dla Województwa Jeleniogórskiego, a przede wszystkim o przyznanym w 1977 roku Krzyżu Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Połączonymi siłami Ivo Łaborewicza i rodziny Stanisława Bernatta w piątek 29 maja odbędą się uroczystości dla uczczenia 110 rocznicy urodzin i 30 rocznicy Jego śmierci. W kaplicy na Starym Cmentarzu zaplanowane jest o godz. 10 nabożeństwo w intencji Zmarłego, a o godz.10 min 30 nastąpi złożenie kwiatów na Jego grobie. O godz. 11 przewidziana jest w jeleniogórskim Archiwum Państwowym godzina wspomnień o niezwykłym jeleniogórzaninie, a o godz.13 - otwarcie wystawy poświęconej Stanisławowi Bernattowi, która eksponowana będzie przez trzy miesiące. Chętni będą mogli nabyć bon subskrypcyjny na wydanie historycznej, ilustrowanej powieści „Jan Orth - zaginiony żeglarz (najkrnąbrniejszy z książąt), jaka nie zdążyła się ukazać za życia pisarza. Do zebranych zostanie też skierowany apel rodziny i przyjaciół Stanisława Bernatta, by Jego imieniem nazwać ulicę Podgórze, przy której przez dziesięciolecia spełniało się Jego owocne, dynamiczne życie. To będzie najlepszy sposób na utrwalenie pamięci o Stanisławie Bernatcie.

Nowiny Jeleniogórskie nr 21/09.