To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Od garncarza do marszałka

Od garncarza do marszałka

Jerzy Łużniak uczył w szkole, prowadził gospodarstwo, produkował doniczki... Doniesiono na niego do CBA, ale śledczy nie dopatrzyli się żadnego przekrętu. Jest kandydatem Platformy Obywatelskiej na wicemarszałka Dolnego Śląska.

Z awansu zastępcy prezydenta do zarządu województwa cieszą się zarówno jego sprzymierzeńcy, jak i rywale.

- Urząd Marszałkowski dzieli ogromne fundusze europejskie – mówi Krzysztof Mróz, jeleniogórski radny PiS-u. - Bardzo dobrze, że w zarządzie województwa będzie reprezentant naszego regionu. Liczę, że zajmie się szpitalem w Jeleniej Górze, który przeżywa trudne chwile.

- Lobbing na rzecz Jeleniej Góry jest bardzo potrzebny we władzach województwa – uważa Grażyna Malczuk z SLD, kanclerz Kolegium Karkonoskiego w Jeleniej Górze. - Sądzę, że pan Łużniak sobie z tym poradzi.

Bez nadmiernych ambicji

- Pracowity, nie wychyla się, nie pije, żonaty, chodzi do kościoła – mówią o Jerzym Łużniaku znajomi. Z ich opinii wyłania się sylwetka osoby bardzo wygodnej dla liderów politycznych, takich od przemawiania i brylowania w mediach. Za plecami chcą mieć kogoś zaufanego od codziennej pracy. Zaufanego, czyli lojalnego. I najlepiej - na wszelki wypadek - bez nadmiernych ambicji.

- Jest pracowity i bardzo lojalny - przyznaje przewodniczący Samorządu Województwa Jerzy Pokój z Karpacza, współpracownik polityczny J. Łużniaka niemal od dwudziestu lat. - Nie zmienia poglądów w zależności od tego, która opcja wygrała ostatnie wybory. Czekał bardzo długo na swoje osiągnięcia polityczne. Zaczyna je konsumować.

Wyśmiany przez kuzynów

Pochodzi z Wielkopolski. Ogólniak ukończył w Gnieźnie, a studia, zootechniczne, na Akademii Rolniczej w Poznaniu. W trakcie studiów był stypendystą Urzędu Wojewódzkiego w Jeleniej Górze. Po zakończeniu nauki miał pracować w projektowanej w Jeleniej Górze filii Akademii Rolniczej.

- Jak to wtedy często bywało, skończyło się tylko na pomyśle utworzenia filii - wspomina Jerzy Łużniak. - W efekcie wylądowałem w Wojewódzkim Ośrodku Postępu Rolniczego w Sobieszowie.

Wysłano go na staż do Technikum Łąkarskiego i Rolniczego w Bukowcu. Potem wrócił do Sobieszowa. Odpowiadał za gospodarstwo i produkcję zwierzęcą.

Utknął tam na cztery lata. Może zostałby dłużej, ale kuzyni, żyjący z garncarstwa, wyśmiali go, gdy usłyszeli, ile zarabia. Inna sprawa, że miał dość problemów z ludźmi w ośrodku.

- O produkcję w gospodarstwie rolnym trzeba dbać cały czas - tłumaczy. - Gdy nadchodził weekend, musiałem chodzić po ludziach i prosić się, by ktoś przyszedł do pracy.

Lata w ośrodku postępu rolniczego nie były jednak zupełnie stracone. Poznał tam żonę. Była stażystką. Dziś pracuje w Powiatowym Urzędzie Pracy w Jeleniej Górze. Mają dwoje dorosłych dzieci - syn jest przedsiębiorcą, córka studiuje prawo.

Całość w "Nowinach Jeleniogórskich" nr 28/09

Komentarze (7)

Leszek Kosiorwski nauczył się ważnej dla dziennikarza w Jeleniej Górze umiejętności, pisania na kolanach. Gratulujemy!

Jest taki sam ja my wszyscy, ale dlaczego traktuje wszystkich wyborcow jak przedmioty uzytku osobistego.

MOj_sio napisał:
Jest taki sam ja my wszyscy, ale dlaczego traktuje wszystkich wyborcow jak przedmioty uzytku osobistego.

Czy kiedys z przypadku wybierzemy osobe odpowiedzialna za powierzone obowiazki.

Alba napisał:
Leszek Kosiorwski nauczył się ważnej dla dziennikarza w Jeleniej Górze umiejętności, pisania na kolanach. Gratulujemy!

Kiedys w/w Pan napia o mnie nieprzychylny artykul - ale napisal !

Jestem mu wdzieczny ze poruszyl temat AZBEST

Pan Jerzy Luzniak nie zasluguje na powierzane mu nowe stanowisko.

Skoro nie pije i chodzi do kościoła, to rzeczywiście posiada wyjątkowe kwalifikacje do pełnienia jednej z najważniejszych funkcji samorządowych w województwie. Tak trzymać Platformo O.

To, że Pan Łużniak chodzi do kościoła, tzn. uczęszcza w mszach świętych, to
PRYWATNA sprawa jego światopoglądu.