To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

„Odyseja”, czyli piękny finał 36. MFTU

„Odyseja”, czyli piękny finał 36. MFTU

Spektaklem „Odyssee” Theater Gajes z Holandii zakończył 36.Międzynarodowy Festiwal Teatrów Ulicznych. I warto było czekać na to wydarzenie! Doświadczeni artyści Gajes pod pretekstem opowiedzenia znanego mitu o Odyseuszu, zaprezentowali wszystko, co spektakl plenerowy może przekazać publiczności, a więc znaną historię, opowiedzianą schematycznie i wyraziście, z wyróżnieniem najbardziej spektakularnych wątków, znakomitą muzykę wykonywaną na żywo, wielkie jeżdżące machiny, ogień, dym i wodę! 

Zespół Gajes, to nie tylko aktorzy – to także akrobaci, którzy na szczudłach chodzą, jakby z nimi się urodzili, znakomicie śpiewają, Graja na instrumentach i jeszcze perfekcyjnie „panują” nad techniką, która jest wprzęgnięta w każde ich przedstawienie. Opowieść o Odyseuszu, wracającym do rodzinnej Itaki i żony Penelopy, ma także bardzo współczesne odniesienie do dzisiejszego świata, wstrząsanego dramatycznymi wydarzeniami, które zmuszają setki tysięcy ludzi do szukania swojego nowego miejsca na ziemi.
Jednak zanim nastąpił finał, na Placu Ratuszowym od 16,45 Festiwal Teatrów Ulicznych trwał jeszcze w najlepsze! Najmłodsi uciekali przed sympatycznymi szczurami, czyli zespołem PasParTouT z Niemiec które w rytm znanych melodii wikłały się w zabawne sytuacje. To nie pierwszy występ w Jeleniej Górze sympatycznych gryzoni, prezentujących najlepsze cechy teatru ulicznego. Bawił i kusił słodyczami klaun Luigi Ciotta z Włoch („Sweet Dreams”). Szaloną absurdalną zabawę z dużym udziałem modnych obecnie jednośladów, czyli hulajnóg nieco starszych widzom zaprezentował poznański zespół „Porywacze ciał”. Szalone tempo, absurdalne pomysły i fabuła – to cechy charakterystyczne zespołu, również znanego z wcześniejszych festiwali. Trochę znużyło nieco przydługie przedstawienie „Monsieur Charlie” Teatru HoM, które, według autorów, jest hołdem dla wielkiego mistrza kina – Charliego Chaplina. No cóż - jeśli się chce to uczynić dobrze, trzeba ciut więcej, niż przebranie aktora w melonik, dodanie do tego laseczki i wąsika i wymyślenie paru gagów. „Ratuszową” część festiwalu zakończył występ polskiego Teatru Ewolucji Cienia „Fin Amor” z liryczna opowieścią o miłości – niezmiennej i pięknej w każdym czasie.
Tegoroczny festiwal przebiegał przy pięknej pogodzie, nic więc dziwnego, że dyr. Tadeusz Wnuk, żegnając się z publicznością po ostatnim przedstawieniu, podziękował niebiosom za pogodowe wsparcie. Optymistyczne jest także to, że zaprosił już na następny – 37. Festiwal. Czekamy!

36 mftu 2018 B (1).jpg
36 mftu 2018 B (2).jpg
36 mftu 2018 B (3).jpg
36 mftu 2018 B (4).jpg
36 mftu 2018 B (5).jpg
36 mftu 2018 B (6).jpg
36 mftu 2018 B (8).jpg
36 mftu 2018 B (9).jpg
36 mftu 2018 B (10).jpg
36 mftu 2018 B (11).jpg
36 mftu 2018 B (12).jpg
36 mftu 2018 B (13).jpg
36 mftu 2018 B (14).jpg
36 mftu 2018 B (15).jpg
36 mftu 2018 B (16).jpg
36 mftu 2018 B (17).jpg
36 mftu 2018 B (18).jpg
36 mftu 2018 B (19).jpg
36 mftu 2018 B (20).jpg
36 mftu 2018 B (21).jpg