To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Pies pogryzł dziecko. Wyroku nie ma od czterech lat

Fot. K. Matla

Blizny na twarzy Dawida Tokarskiego zdążyły się zagoić, choć twarz nadal mu puchnie i chłopiec wciąż odczuwa skutki pogryzienia. Trudno zapomnieć o tragedii. Tym bardziej, że wciąż nie ma prawomocnego orzeczenia sądu w tej sprawie. Bez wyroku rodzina Dawida nie może domagać się odszkodowania za ból, straszne przeżycia dziecka, a także koszty leczenia chłopca.

AKTUALIZACJA: Wczoraj (8 marca) przed Sądem Okręgowym w Jeleniej Górze odbyła się rozprawa apelacyjna. Wyroku nie wydano. Ma zostać ogłoszony 18 marca.

- Nie poddam się - zapewnia Izabella Tokarska, mama Dawida. Jej synek i rodzina tyle już wycierpieli, tyle lat czekają na uznanie winy właściciela agresywnego psa, że nie ma mowy, by sprawę zostawili. Choć przyznają, że cierpliwości mają coraz mniej.

Zapamiętają ten dzień do końca życia
Ostatni dzień sierpnia 2015 roku Tokarscy zapamiętają do końca życia. Mieszkają w Szyszkowej, niewielkiej miejscowości pod Leśną. Tego dnia pani Iza sprzątała wraz z innymi mieszkańcami świetlicę wiejską, bo zbliżały się wybory. Zabrała ze sobą 4-letniego synka Dawida. Gdy po skończonej pracy panie wychodziły z budynku, usłyszały krzyk i zobaczyły straszny obraz. Dawidek leżał na ziemi, nad nim pochylał się, warczał i dyszał duży pies. Dziecko zalane było krwią. Pani Iza nie czekała na pogotowie. Razem z radną Marzeną Kajzer natychmiast zabrały chłopca do samochodu i zawiozły do szpitala w Lubaniu.
Dziecko było w bardzo ciężkim stanie. Lubańscy lekarze zaopatrzyli je tylko i karetką na sygnale odesłali do szpitala w Jeleniej Górze. - Módlcie się - usłyszała tam od lekarzy mama Dawidka.
Chłopiec przeszedł w ciągu trzech dni dwie operacje. Na rany założono mu ponad 30 szwów. Miał poszarpany policzek, rany wokół ucha, obrażenia niebezpiecznie blisko tętnicy szyjnej oraz ślady obrażeń w okolicy splotu słonecznego. - A gdyby pies rozerwał mu tętnicę szyjną, po 7 sekundach byłby koniec - pani Iza do tej pory przeżywa każdą chwilę sprzed czterech lat.
Chłopiec powoli dochodzi do siebie
Dawida pogryzł Fado, owczarek niemiecki, pies, który stale przebywał na sąsiedniej posesji. Na ogół był przypięty do łańcucha. Nie wiadomo, czy tego dnia się zerwał, czy też biegał wolno. Właścicielami agresywnego psa byli sąsiedzi pani Izy - policjant pracujący w miejscowym komisariacie oraz jego żona. Dlatego, gdy badaniem zdarzenia zajęła się policja i prokuratura w Lubaniu, pani Iza wystąpiła z wnioskiem o wyłączenie ich z prowadzenia sprawy.

- Miałam obawy, czy koledzy właściciela psa będą rzetelnie prowadzić dochodzenie - relacjonuje mama Dawida.
Ostatecznie sprawę dotyczącą nieumyślnego spowodowania narażenia dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia podjęła prokuratura jeleniogórska. Sprawa wydawała się szybka i prosta do zakończenia. - A tymczasem zaczęło się ciąganie nas po sądach - opowiada pani Iza. Boli ją także, że właściciele psa nie przyszli przeprosić, zapytać o to, jak czuje się Dawidek, jak mogą pomóc.
Chłopiec powoli dochodził do siebie. Jeszcze teraz twarz puchnie mu i robi się fioletowa przy zmianach pogody. Blizny są widoczne. Po okresie rozwijania się będzie wiadomo, czy konieczna będzie operacja plastyczna. Stan psychiczny Dawida dopiero teraz, po czterech latach od tragedii, zaczyna się stabilizować. Chłopiec chodzi do szkoły, uśmiecha się, bawi. Tylko od psów trzyma się z daleka.
Prokuratura umarza sprawę dwa razy
Jeleniogórska prokuratura dwukrotnie umorzyła śledztwo w sprawie domniemanego, niewłaściwego nadzorowania psa, który rozszarpał twarz 4-letniemu Dawidowi Tokarskiemu. Prokurator nie doszukał się bowiem w całej sprawie znamion czynu zabronionego. Jego zdaniem nie ulegało wątpliwości, że życie i zdrowie dziecka zostały zagrożone. Nie stwierdził jednak, by niebezpieczeństwo zostało sprowadzone przez właścicieli psa. Prokurator oparł się na zeznaniach świadków, którzy mówili, że pies był uwiązany, przebywał na prawidłowo oznaczonej posesji (tabliczki ostrzegawcze) i w bezpiecznej odległości od wejścia do świetlicy. A zatem zachowania właścicieli nie można uznać za nieodpowiedzialne, nieodpowiednie, ani nieostrożne. Dlatego prokurator umarzał dwa razy śledztwo.
Izabela Tokarska nie zgadzała się z tym stanowiskiem. Domagała się przesłuchania innych mieszkańców, którzy opowiadali o tym, że pies był agresywny i przed Dawidkiem gryzł też inne osoby. Ludzie twierdzili ponadto, że brama wjazdowa na posesję nie zawsze była zamykana i pies uciekał swoim właścicielom. Według nich tabliczka ostrzegawcza pojawiła się dopiero po tragicznym zdarzeniu.
Pani Iza odwołała się do sądu od decyzji prokuratury. Sąd Rejonowy w Lubaniu przychylił się do jej zdania. Nie miał żadnych wątpliwości, że decyzja o umorzeniu została podjęta przedwcześnie. Zdaniem sądu niezwykle ważne dla sprawy jest ustalenie, czy pies był agresywny, czy też spokojny. Bo zupełnie inaczej powinno wyglądać zabezpieczenie dużego psa, który zrywa się z łańcucha, ucieka i przejawia agresywne zachowania w stosunku do ludzi i zwierząt. Zaś zupełnie inaczej takiego psa, który nie przejawia opisanych zachowań.
Po drugie, niezwykle ważne było zdaniem sądu ustalenie, gdzie doszło do pogryzienia Dawida. Trzymanie psa na terenie wspólnym, ogólnodostępnym, na którym często przebywają dzieci, bez wątpienia wymaga od właścicieli szczególnej ostrożności. Jak tłumaczył sąd, tu należy się poważnie zastanowić, czy tabliczka i łańcuch były wystarczającym i właściwym zabezpieczeniem przed nieszczęśliwym wypadkiem. Sprawa wróciła zatem do prokuratury. Niedawno pojawiła się nadzieja, że wreszcie się zakończy.
Sprawa wreszcie na wokandzie
Agresywnego psa nie ma już na świecie. Jak wynika z dokumentów weterynarza, owczarek niemiecki nie przeżył kastracji. Jego dawni właściciele mają już nowe psy. Ich posesja jest ogrodzona. Na płocie wisi tabliczka ostrzegająca przed czworonogami.
W lutym 2017 roku sprawa pogryzienia Dawida doczekała się wreszcie rozprawy sądowej. 28 grudnia 2018 roku Sąd Rejonowy w Lubaniu uznał za winną właścicielkę owczarka niemieckiego. Nie zapewniła stałego i skutecznego dozoru i nie zachowała środków ostrożności zapewniających ochronę zdrowia i życia i innych zwierząt, poprzez niezabezpieczenie psa przed dostępem do niego osób postronnych i nieumieszczenie psa w kojcu, mimo iż miała taki obowiązek ze sprawowania nad nim opieki, w konsekwencji czego czteroletni Dawidek Tokarski został pogryziony przez psa i doznał licznych ran kąsanych lewej połowy twarzy, które to obrażenia naruszyły czynności narządów ciała i spowodowały rozstrój zdrowia na czas powyżej siedmiu dni - czytamy w wyroku. Sąd skazał Jolantę M. na zapłatę 20 tys. zł na rzecz małoletniego Dawida Tokarskiego tytułem zadośćuczynienia za doznane krzywdy oraz 843 zł odszkodowania. Oskarżona miała tez pokryć koszty sądowe. Wyrok jest nieprawomocny. I nie oznacza końca mordęgi rodziny Tokarskich. Oskarżona odwołała się bowiem od niego i wystąpiła o powołanie biegłego, który miał stwierdzić, czy pies był agresywny.
Przed walką o odszkodowanie
Biegły stwierdził, że w przypadku żadnego psa nigdy z całkowitą pewnością nie można stwierdzić, czy dany pies nigdy nie ugryzie. Każdy pies może przejawiać zachowania agresywne, dlatego to właściciel musi redukować niebezpieczeństwo agresywnego zachowania psa. Biegły, analizując dokumentację medyczną i krotność ugryzień, określił poziom zagrożenia dla życia 4-letniego dziecka jako bardzo poważne, a nawet śmiertelne.
Sprawa odwoławcza wyznaczona została na 8 marca w Sądzie Okręgowym w Jeleniej Górze.
Pani Iza czeka na ostateczny wyrok z ogromną niecierpliwością. Jeśli zapadnie, będzie początkiem kolejnych spraw. Tym razem z powództwa cywilnego. - Będziemy domagać się 200 tysięcy odszkodowania od oskarżonej - zapowiada mama Dawida. Ale do dalszego działania pani Iza musi mieć wyrok w ręku. Na razie ma straszne wspomnienia i synka z bliznami na twarzy. 

Komentarze (20)

"Dobra zmiana" w reformie sądownictwa, tylko dla kogo? Minęło 3,5 roku tej "reformy".

Dobra zmiana w zderzeniu z zatwardziałym betonem wyszła poobijana.Beton lekko skruszał a dobra zmiana pokiereszowana nie drązy tematu .Po wyborach wróci.

"843 zł odszkodowania" - zaszaleli...

rozumiem kobiety o kasę walczą. 200.ooo powinno być przyznane ale włożone na lokatę i jak chłopiec osiągnie pełnoletność to by skorzystał, a tak za jego ból wg mnie mama wszystko wyda na "rehabilitację" i dziecko stanie się narzędziem do zdobycia kasy

zeby Ciebie tak pogryzlo....moze wtedy zobaczysz jak kosztowna jest rehabilitacja i naprawde wiem co mowie.
lokata po czasie a blizny i czucie w twarzy do tej pory niech leza odlogiem.
liczy sie wlasnie czas!

Bez takich a gdzie była matką jak dziecko poszło do psa. Jestem mieszkancem tej wsi więc wiem jak wygląda sytuacja. Matka zamiast zająć się dzieckiem miała ważniejsze zeczy chociaż dobrze wiedziała że nie ma ogrodzenia a teraz szuka winnych szkoda że nie zacznie od siebie

pitu pitu wszystkie operacje sa na NFZ, rehabilitacja też, ale jak mamusia dla własnej wygody prywatnie chce robić i jeszcze sobie nakupić ciuszków to taki jest efekt. A po prawdzie to powinna odpowiadać na równi z właścicielka psa za stworzenie niebezpieczeństwa - jedna nie dopilnowała psa, druga dziecka. Kto to do pracy zabiera dziecko i puszcza samopas pod miejscem pracy? Czy ty babo nie masz żadnych szarych komórek? a jakby ci pedofil dziecko porwał to kto by odpowiadał, gdyby się nie odnalazło?
Żebyśmy się zrozumieli matka nie ma wyłączonej odpowiedzialności - gdyby to było w przedszkolu to i właścicielka psa i wychowawczyni by siedziały na ławie oskarżonych. Ja nie wiem dlaczego Prokurator nie wziął pod uwagę odpowiedzialności matki - za takie zachowanie dziecko powinno mieć kuratelę.

Zapomniałeś chyba włączyć mózg. Zrób to, bo wpadniesz pod zaparkowany samochód.

jetes nienormalny, nawet mi cie nie szkoda, nakupic ciuszkow?
marna prowokacja, koles od pieska jest nietykalnym gliniarzem a ty piszesz o ciuszkach..
poszukaj glowy, moze jest w twojej d..pie

Ja też nie myślę aby ta pani a odszkodowanie chciała założyć dziecku lokatę. Pospłacać kredyty, chłop się upomni o auto bo przecież zawiezie nim dziecko do lekarza i kasa się rozejdzie.A tak się do niej pali, że prasę do nacisku na sąd wykorzystuje. A i jeszcze prawnicy swoje potrącą bo pro Bono nie będą skarżyć o taką kasę. Tylko, że zanim wyrok cywilny to majątek sprawcy zmieni właściciela, jeszcze może być podana o alimenty na które się zgodzi i te pierwsze pod komornika idą a minimum socjalne musi być więc raczej daleka droga do tej kasy.

Rehabilitacja na NFZ

Rehabilitacja na NFZ? Dobre. Tylko ile trzeba czekać?

A psy nadal biegają luzem choćby w Jerzmankach czy Tyliczch.

Nie tylko tam, w Centrum Jeleniej Góry również biegają luzem i to nie małe pikusie a duże psy.

pooperacyjna poszpitalna rehabilitacja jest bez kolejki i od reki, ale to nie o to chodzi - powinna każda być dostępna i na NFZ, jak są trudności z dostępem to się bierze prywatnie i rachunki dołącza i pani przez 4 lata miała rachunków na 831 zł a teraz chce 200.000... Zdjęcie dziecka do artykuły jest świeżo po szpitalu po wypadku, a zdjęcia aktualnego brak, pewnie dlatego, że oszpecenia nie widać.
Jak pani chce uzyskac na drodze cywilnej wyrok? weźmie pani kancelarie prawną? a zdaje sobie Pani sprawę, że to kosztuje, a sprawy cywilne ciągna sie dłużej niż karne? a wystarczy, że 2 strona podważy wyliczenia i trzeba będzie biegłego opłacić co jest po stronie powoda, a koszt to 1000 w górę a takich ekspertyz może kilka będzie trzeba a jak poprzednio ktoś napisał zanim wyrok zapadnie nie będzie juz z czego egzekwować a do tego czasu poniesie pani koszta sprawy? może lepiej nagłośnić to i zbierać dla dziecka na leczenie w ramach stowarzyszenia lub zrzutki? I tak uważam że po części za wypadek odpowiedzialni są rodzice, właściciele psa jak nie mieli rozłączności majątkowej to powinni odpowiadać solidarnie czyli i policjant i żona, a nie tylko żona indywidualnie boi to obejście prawa. Tu pani powinna zaskarżyć wyrok, że dotyczy tylko jednego właściciela a solidarnie powinni zabezpieczać go, zawsze łatwiej egzekwować z 2 winnych niż z jednego, ale skoro do tej pory pani była w lesie ze zwykłą porada prawną to czego oczekiwać? Tylko do następnego tabloidu może pani poda swoja krzywdę, bo nic więcej wg mnie nie jest w stanie zrobić

Weź już lepiej nic nie pisz. Twoja stara się powiesiła, jak zobaczyła twoje teksty.

wiem że prawda często boli i w necie albo jesteś brany za słodkiego potakiwacza albo za hejtera. a mi nie chodzi o dowalenie komuś, jestem zwolennikiem dawania kopa, aby zmobilizować do działania. wiele wpisów nawet łączących się w bólu, współczujących i lamentujących nad niesprawiedliwością nie zmieni faktu że: sprzątająca zabiera do pracy swoje 4 letnie dziecko i zostawia go przed miejscem pracy, a sama wykonuje pracę i zajmuje się rozmową z panią radną. Chyba że nie umiem czytać ze zrozumieniem: cyt..."Zabrała ze sobą 4-letniego synka Dawida. Gdy po skończonej pracy panie wychodziły z budynku, usłyszały krzyk i zobaczyły straszny obraz. Dawidek leżał na ziemi, nad nim pochylał się, warczał i dyszał duży pies. "... Tak to się robi na wsiach? no to po co sa przedszkola - pozostawiajmy dzieci na trawnikach pod miejscami pracy i jak się coś stanie to szukajmy winnych gdzie indziej...
Która jeszcze mama 4 letniego dziecka tak by postąpiła? Niefrasobliwość, zaniedbanie i tyle. gdyby to było cudze dziecko którym ta pani się opiekowała to by w sądzie odpowiadała na równi z właścicielami psa. Dodam tylko że przedawnienie wynosi więcej niż 4 lata i prokurator może z urzędu wszcząć sprawę o zaniedbania rodzicielskie skutkujące narażeniem dziecka na utratę życia lub zdrowia. Ale to co pisałem jest nieprzyjemne dla ofiary za jaką uważa się bohaterka a ofiarą jest jej synek, zaś pani dla mnie przynajmniej jest współsprawczynią. LUDZIE TO NA NAS CIĄŻY OBOWIĄZEK ZAPEWNIENIA NASZYM DZIECIOM BEZPIECZEŃSTWA, a tylko sytuacja której nie da się przewidzieć zwalnia nas z odpowiedzialności - tam wcześniej na wsi wiedziano o tym, że pies obok jest agresywny, że 4 letnich dzieci nie zostawia się samopas, a mimo to dochodzi do takiego zdarzenia. I naprawdę wszyscy uważają, że cała odpowiedzialność jest po stronie właścicieli psa, który się zerwał czy wydostał z ogrodzenia? a gdyby to było bezpańskie zwierzę kogo by matka podawała o odszkodowanie? Skarb państwa czy sama by siadła na ławie oskarżonych? Tylko tyle i aż tyle trzeba przemyśleć aby zapobiegać takim sytuacjom, a nie mieć potem pretensji do sądów że mają dylemat.

Jak chcesz mieć psa, i to jeszcze takiego groźnego, to musisz dbać aby nikomu nie zrobił krzywdy. A jak nie umiesz lub to lekceważysz to masz płacić za wszystkie krzywdy. I to sowicie. Bo głupotę, zarozumialstwo i prymitywizm społeczny tylko w ten sposób można ogarnąć. I dzisiaj takie psy, których właściciele nie są w stanie nawet utrzymać na smyczy, prowadzone są po mieście i po łąkach bez kagańca. A nawet puszczane wolno. Ale jak polegać na policji skoro to właśnie z tej profesji wywodzi się najwięcej sprawców przestępstw. Nie mówię już o naszych włodarzach samorządowych, bo to gówniarzeria. Jak widać w tej sprawie w ogóle się nie sprawdzili.

Gzie była matka dziecka, dlaczego nie pilnowała synka? na plotki sobie poszła!!! a winą chce obarczyć innych ludzi. Moje małe dzieci idą ze mną, same nigdzie nie chodzą. Winna jest ta kobieta tylko i wyłącznie pozostawiając dziecko bez opieki.

winę ponosi matka. Jej obowiązkiem jest pilnowanie dziecka
!!! Jak można wykonywać pracę i jednocześnie pilnować dziecka które bawi się na zewnątrz?
A kto byłby odpowiedzialny gdyby dziecko wpadło pod samochód lub stałaby się inna tragedia? Matka za swoją głupotę chce innych obarczyć winą i jeszcze do tego kasę ściągnąć czy nikt tego nie widzi?? najlepiej to do TV polecieć i tam się żalić. Oczywiście dziecka bardzo szkoda i mam nadzieję że na przyszłość matka dziecka będzie bardziej go pilnowała. Pozdrawiam rodziców