To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Swoje serce zostawił nam całe

Swoje serce zostawił nam całe

Wspomnienie o mjr. lek. pediatrze Karolu Olkuskim (1944-1988)


Miłość Boga nie chroni
przed każdym bólem, ale
chroni w każdym bólu.

Hans Küng

Karol Olkuski urodził się 1 maja 1944 roku w Cieszynie. W latach 1962-1968 studiował w Wojskowej Akademii Medycznej na Wydziale Lekarskim. Ósmego maja 1968 roku uzyskał tytuł lekarza i następnie odbywał staż w 110. Szpitalu Wojskowym w Elblągu, gdzie i ja pracowałam jako pielęgniarka. Tam poznaliśmy się i pokochaliśmy. Staż ukończył jako jeden z najlepszych studentów z prawem wyboru miejsca przyszłej pracy. Los jednak chciał inaczej. Nadszedł rok 1970, a wraz z nim rozruchy. W tym czasie nie było już prawa wyboru, tylko po prostu rozkaz. Otrzymał przydział do Jednostki Wojskowej Rakietowej w Smołdzinie koło Słupska. W latach 1971-1976 dojeżdżał do Szpitala Wojewódzkiego w Słupsku, gdzie na oddziale pediatrii zrobił specjalizację. Jednocześnie pracował w Pogotowiu Ratunkowym w Słupsku i w Ośrodku Zdrowia w Smołdzinie.

To był dla niego bardzo trudny okres z codziennymi dojazdami do Słupska oddalonego o 30 km. Szczególnie zimą było to uciążliwe. Poza tym obowiązki rodzinne, małe dzieci i nawał pracy - pacjenci ze wsi i okolic, którym trzeba było pomagać.
Był dla nich zawsze dostępny - w dzień i noc.

Karol, niezwykle pracowity i ofiarny dla pacjentów, nigdy nie odmówił pomocy potrzebującym.
W roku 1977 przenieśliśmy się do Jeleniej Góry, gdzie mąż rozpoczął pracę w Wyższej Oficerskiej Szkole Radiotechnicznej, jednocześnie pracując na Oddziale Pediatrii w Szpitalu Wojewódzkim i w Gminnym Ośrodku Zdrowia w Jeżowie Sudeckim. W trzy lata później otrzymał tytuł lekarza specjalisty II stopnia z pediatrii. Na Oddziale Noworodków z ówczesną ordynator lek. J. Gardulską przeprowadzali transfuzje wymienne, ratując wiele istnień ludzkich.

Stanowił wzór lekarza oddanego bez reszty swoim małym pacjentom. Mimo tak absorbującej pracy znajdował czas dla dwójki swoich dzieci. Uczył je jazdy na nartach, jeździł na górskie wycieczki. Był oddanym i kochającym ojcem i mężem. Nie sygnalizował, że zaczyna szwankować mu zdrowie. Początkowo dolegliwości zdrowotne nie przeszkadzały mu wykonywać pracy zawodowej. Dyżurował po nocach, pracując w Szpitalu, a jednocześnie w Ośrodku Zdrowia w Jeżowie Sudeckim i Wyższej Oficerskiej Szkole Radiotechnicznej. Śmierć przyszła niespodzianie zabierając nam kochającego i kochanego Męża i Ojca.
Żona Krystyna

Nieustannie powracają pytania w moim życiu: „Co powiedziałby tatuś? Czy spotkałoby się to z jego aprobatą? Czy byłby ze mnie dumny?
Już 20 lat pozostają bez odpowiedzi... .

Pragnę podzielić się z nim moimi przeżyciami, moim punktem widzenia, moimi uczuciami. Wiem, że wysłuchałby mnie uważnie i mądrze doradził. Tak, jak kiedyś tłumaczył mi matematykę i fizykę - jasno i cierpliwie. Temperował mi kredki, podpisywał zeszyty, bo wiedział, że lubię, gdy są podpisane przez niego. Uczył nas pływać, wsłuchiwał się w moją grę na pianinie, ale też zrozumiał, kiedy nie chciałam już grać.... Dzięki tym wspomnieniom nieustannie powracają pytania i nie pozostają całkowicie bez odpowiedzi. Niestety, nie wypełnią one istniejącego braku i tęsknoty.
Córka Ela

„Drogi Karolu”- wstęp do słów pożegnania wypowiadanego przed 20 laty nad otwartą żołnierską mogiłą, jak natrętne echo, powraca do umysłu i serca na każde wspomnienie o nim - Karolu Olkuskim.

Odszedł od nas u szczytu swojej życiowej i zawodowej aktywności.
Odszedł cicho, anonimowo w ciemną, jesienną noc w mroku piwnicznego korytarza izby przyjęć prowincjonalnego szpitala, jak na ironię pozbawiony kompetentnej i skutecznej pomocy, którą przez całe swoje zawodowe życie tak hojnie ofiarował innym. A pomoc świadczył szczególną, bo niósł ją najmłodszym, bezbronnym, cierpiącym chorym dzieciom, zawsze gotowy do walki z ich chorobą, bólem czy zagrożeniem śmiercią.

Na nasze szczęście odszedł jednak nie całkiem, bo zostało i żyje po dzień dzisiejszy jego ogromne serce, rozdane tysiącom cierpiących w swojej chorobie dzieci, które same już jako ojcowie i matki noszą w sobie cząstkę danego im jego serca - ich lekarza pediatry.

Swój zawód uczynił swoją pasją i wytrwał w niej do ostatniej chwili. Trudno byłoby zliczyć, ile tych dziecięcych istotek zawdzięcza mu swoje zdrowie lub życie. Podobnie trudno zliczyć jego nieprzespane noce w bezlitosnej walce z ich cierpieniem.

Jedno jest jednak wymierne i pewne. Swoje serce zostawił im całe. Jego najbliższym - Żonie, Dzieciom, Rodzinie i Przyjaciołom została po nim dobra pamięć, wspomnienie wspaniałego, pełnego ciepła, Męża, Ojca, Przyjaciela, oficera - majora, lekarza pediatry - Karola Olkuskiego.
płk rez. lek.
Janusz Bogucki