To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Umiłowała prawdę i sprawiedliwość...

Umiłowała prawdę i sprawiedliwość...

Wspomnienie z okazji piątej rocznicy śmierci Danieli Brodnickiej-Bawińskiej (1937-2005)

Daniela przez wiele lat walczyła o Polskę, o Polskę społecznej sprawiedliwości, zwłaszcza wówczas, gdy powiał wiatr wolności.

Przez 34 lata byłem mężem Danieli. Poznałem Jej temperament i charakter. Przyszła na świat w rodzinie ziemiańskiej na Wołyniu. Na Wołyniu urodzili się jej rodzice, dziadkowie. Jest to bardzo stary ród. Nie chlubiła się nigdy pochodzeniem, a jedynie wykształceniem - mgr historii i filozofii. Liceum ogólnokształcące ukończyła w Brodnicy. Na świadectwie piątki i trójka z wychowania obywatelskiego, gdyż nie zapisała się do ZMP, a nauczycielem przedmiotu była dyrektor szkoły. Egzamin wstępny z historii i wychowania obywatelskiego na Uniwersytecie M. Kopernika w Toruniu zdała na piątkę. Fakt ten podano do wiadomości w piśmie studenckim. Od drugiego roku studiów otrzymywała stypendium naukowe. Po ukończeniu studiów z wyróżnieniem, będąc bezpartyjną, otrzymała propozycje pracy na uczelni jako asystent. Wyłącznie ze względów osobistych nie przyjęła tej propozycji. Po podjęciu pracy w Liceum Ogólnokształcącym w Inowrocławiu oddaje się bez reszty idei powołania. Osiąga znakomite wyniki nauczania, wielu maturzystów zdaje egzamin na studia, wybierając historię. Po raz drugi sprawy osobiste zadecydowały, że znalazła się w Jeleniej Górze. Od 1965 r. pracowała w Liceum Medycznym. Jako wychowawca zawsze zwracała uwagę na takie wartości jak uczciwość i sumienność. Bardzo poważnie traktowała zasady współżycia uczennic w internacie. Darzyła je miłością i służyła im swoimi najlepszymi siłami. Wiele absolwentek mówiło o niesłychanej uczciwości jej charakteru. Pracując w szkole, zawsze była zaangażowana i bardzo dużo czasu poświęcała młodzieży dodatkowo, a przy tym nie oczekiwała zapłaty ani wyróżnienia. „Posiada ogromną wiedzę i umiejętność przekazywania jej” - taką opinię wydały wizytatorki z Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej. Egzamin maturalny z wychowania obywatelskiego w obecności wizytatorów uczennice zdawały bardzo dobrze. Dlatego też cieszyła się dużym autorytetem. Na lekcji „Nauka o Polsce i świecie współczesnym” na temat wymiaru sprawiedliwości uczennice zgłosiły nadużycia finansowe w szkole i internacie. Daniela fakt ten zgłosiła do Prokuratury Generalnej w Warszawie. Nie upłynął miesiąc, a dyrektor szkoły rozpoczęła szykany wobec Danieli, gdyż pismo skierowane do Prokuratury Generalnej znalazło się w Prokuraturze Powiatowej w Jeleniej Górze. Niebywałą miała odwagę, bo jak inaczej nazwać, kiedy osobiście kilka razy przekraczała próg Prokuratury Generalnej w Warszawie, aby sprawa nadużyć mogła ujrzeć światło dzienne. W KC PZPR w dniu 3 lipca 1971 r. miałem zaszczyt być z razem z Danielą. Z budynku KC PZPR zostaliśmy przewiezieni do Komisariatu MO przy ul. Wilczej. Danielę „włożono” do tzw. dołka - małego, ciemnego pomieszczenia, a mnie do dużego z oknem. Daniela zażądała rozmowy z prokuratorem i po tej rozmowie zostaliśmy wypuszczeni. „Materiały” z pobytu w KC PZPR i Komisariacie MO przy ul. Wilczej w Warszawie zostały przesłane do Służby Bezpieczeństwa w Jeleniej Górze. Na przesłuchanie w dniu 16 sierpnia 1971r. (nazajutrz po ślubie kościelnym) nie stawiłem się. Danielę SB przesłuchała na tę okoliczność we wrześniu, po powrocie z wczasów.

Nie sposób przytoczyć starannie dobranych szykan wobec Danieli ze strony dyrekcji szkoły i władz jeleniogórskich. Stosowano przez cały czas „kij”, ale jeden raz była „marchewka”. Była zachęta, aby wstąpiła do PZPR. Wraz z dyrektorką została wezwana na egzekutywę KW PZPR we Wrocławiu. Będąc przeciwnikiem złych, bezdusznych kompromisów, powiedziała m.in.: „...że ma prawo uczestniczyć we mszach św. zgodnie z konstytucją, a panią dyrektor tow. Mróz należy wykluczyć z partii (oczywiście jak zawsze uzasadniała swój wniosek).

Długo nie czekała na nową falę szykan. Została zwolniona z pracy ze względów organizacyjnych (od 1 września tylko w tym jednym roku nie było naboru do klas pierwszych). Po odwołaniu otrzymała zgodę na pracę w wymiarze połowy etatu.

Chcąc uniknąć następnych szykan, znalazła pracę w ILO w Gorzowie Wlkp. Do Gorzowa przekazano aż dwie teczki akt osobowych - oficjalną i drugą niejawną! Moja decyzja pozostania w Jeleniej Górze, jak również wysłanie drugiej „teczki akt” skłoniły Danielę do przeniesienia się do miejsca zamieszkania. Przez dłuższy czas nie było to możliwe. Napotkała kolejny raz na „mur” i dopiero Minister Oświaty i Wychowania J. Tejchma podjął decyzję przeniesienia, ale i po tej decyzji egzekutywa KW PZPR w Jeleniej Górze stawiała opór. Decyzja ministra została jednak utrzymana w mocy.

Nie należała do partii ani jej stronnictw, ale zaangażowała się w działalność „Solidarności”. Przemawiała na spotkaniu z prokuratorem wojewódzkim w jeleniogórskim teatrze w grudniu 1980r. (streszczenie wystąpienia Danieli opublikowane w „Roczniku Jeleniogórskim” - rok 2006). W 1981r. była czynnym uczestnikiem strajku w „Gencjanie”. W naszym mieszkaniu przeprowadzono dwie rewizje (24 grudnia 1981 i maj 1982r.).

W stanie wojennym (czerwiec 1982r.) pozbawiona pracy. Nasiliły się szykany mieszkaniowe: skuteczne wyłączanie ogrzewania w mieszkaniu i brak naprawy dachu przez ZGM, mimo zaleceń komisji o naprawie. Była stawiana przed kolegium orzekającym, przed sądami w Jeleniej Górze i Wrocławiu.

„Daniela Brodnicka-Bawińska była wrogiem nr 1 ówczesnych władz jeleniogórskich” - taki zapis widnieje w protokole sądowym sądu jeleniogórskiego. Do protokołu tak zeznał przewodniczący jeleniogórskiej „Solidarności”, pan Roman Niegosz. Daniela od czerwca 1982r. nie pracowała i nie otrzymała renty. ZUS wzywał na „badania w celach nierentowych”! Nie przywrócono do pracy w 1989r., zasłaniając się wyrokiem sądowym. Dlatego też 31 sierpnia 1990r. w 10. rocznicę Sierpnia’80, po badaniach w szpitalu kolejowym w Warszawie za zgodą władz „Solidarności” Regionu Mazowsze rozpoczęła strajk głodowy w budynku Regionu. Już po kilku dniach okazało się, że władze regionu Mazowsze tylko pozornie poparły strajk Danieli. Dopiero tutaj represje w całej rozciągłości spadły na Danielę. Represje trwały 8 lat i 3 miesiące, bo tyle trwał strajk bez wychodzenia z budynku!

W każdym tygodniu przez pół roku były zamieszczane wiadomości ze strajku Danieli w „Tygodniku Solidarność”. Danielę odwiedził ks. biskup Władysław Miziołek. Ks. prałat Stefan Gralak - proboszcz parafii św. Stanisława Kostki w Warszawie, odprawił trzy msze św. w pomieszczeniu strajkowym, a ks. prałat Zdzisław Peszkowski (kapelan Rodzin Katyńskich) jedną. Na wszystkich mszach było wiele osób przyjmujących Komunię św. Danielę odwiedzili panowie: Jan Olszewski (2 razy), Antoni Macierewicz (2 razy), Marek Jurek (6 razy), Marian Krzaklewski (2 razy), Marian Jaworski (4 razy), Leszek Moczulski (1 raz), mec. Wende, Antoni Pietkiewicz z Kancelarii Prezydenta, Andrzej Reyman, Andrzej Gelberg, wielu działaczy „Solidarności” z Warszawy i z innych części Polski (jak H.Burchała z Jeleniej Góry).

Z tych odwiedzin, a następnie zamieszczenia artykułu w „Tygodniku Solidarność”, w którym najczęściej wyrażali oburzenie na postępowanie władz wobec Danieli, niewiele wynikało. Spotkania te były potrzebne osobom z pierwszych stron gazet w „państwie prawa”.
O strajku Danieli można było przeczytać w „Gazecie Wyborczej” w „Naszym Dzienniku” i wielu innych pismach, a także w „Nowinach Jeleniogórskich”, a nawet w piśmie redagowanym przez młodzież warszawską. Rewizję nadzwyczajną rozpatrywał Sąd Najwyższy i przywrócił Danielę do pracy, ale tak uczyniono pokrętnie, że nie jako nauczyciela mianowanego, ale jako nauczyciela na umowę na czas nieokreślony. Jest to zasadnicza różnica w prawach nauczyciela i w przyznaniu odszkodowania za 10 lat pozostawania bez pracy, bez wynagrodzenia, bez renty („badanie ZUS dla celów nierentownych”).

Daniela nie pogodziła z orzeczeniem Sądu Najwyższego. Represje w miejscu strajku nasiliły się. Zostały założone specjalne zamki w drzwiach i nastąpiły utrudnienia dla osób odwiedzających Danielę. 11 lutego 1994r. władze Regionu zademonstrowały pokaz siły nad słabą fizycznie, ale wielką duchem Danielą. Po przybyciu dziewięciu funkcjonariuszy policji (czterech w czarnym umundurowaniu) odbyło się popychanie i przewracanie strajkującej. Mnie (po założeniu kajdanek) i pracownika PAN M. Gadomskiego wyprowadzono z budynku. Po zdjęciu kajdanek oznajmiłem, że wracam do żony, a więc należy po raz drugi założyć kajdanki. Funkcjonariusze bez reakcji odjechali. Daniela kontynuowała strajk. Na strajku mogła trwać i nie załamać się tylko dlatego, że była osoba głęboko wierzącą. Daniela w okresie PRL zdobyła sławę jako nieugięta, pełna odwagi. U młodzieży budziła podziw, jako że umiłowała prawdę i sprawiedliwość. Przekonująco mówiła o wojnach z Rosją prowadzonych przez Stefana Batorego, a także o wojnach z Turcją. Nie uniknęła pytań o Katyń i odpowiedziała zgodnie z prawdą! Była szanowana i kochana przez młodzież, przez uczennice Liceum Medycznego i uczniów Liceum Ogólnokształcącego w Inowrocławiu i Gorzowie Wlkp. Młodzieży wpajała patriotyzm. Wymagała nie tylko od innych, ale najwięcej od siebie.

O Danieli mogą wiele powiedzieć redaktorzy: Ryszard Turski „Po prostu”, Andrzej Gelberg, były redaktor naczelny „T.S.”, którzy pisząc obszerne artykuły o strajku i o Danieli, wiele godzin z nią rozmawiali, oglądając również wiele dokumentów. Wiele o Danieli można dowiedzieć się od absolwentów szkół, w których pracowała.
W głębi serca żywiła wielką miłość do ludzi. Ukochała swój kraj, mimo że zaznała wielu upokorzeń od ludzi piastujących wysokie stanowiska w rządzie. Nie zgadzała się ze złymi ich czynami w odniesieniu do wszystkich skrzywdzonych. Pomagała ludziom nawet podczas strajku, pisząc pozwy do sądu, odwołania, podania - oczywiście bezpłatnie. Nie przeszła obok leżącego człowieka, a czasami nie mogąc podnieść mężczyzny z ziemi (śniegu), odwoływała się do przechodniów, spotykając się z różną ich reakcją.
Po wizji w mieszkaniu pułkownicy Wojska Polskiego (Ludowego) sporządzili notatkę, w której znalazł się zapis: „… że posiada cechy mesjanistyczne”! Tę notatkę ujrzeliśmy w aktach sądowych dopiero po upływie roku (w 1983r.).

Daniela uznawała tylko bojaźń Bożą. Możemy mówić o połączeniu cnót i odwagi cywilnej.
U bardzo wielu osób Daniela pozostała w pamięci jako osoba szlachetna, służąca pomocą i radą innym.
Duch Jej, a i ciało były ciągle młode. Serce nie wytrzymało. 14 kwietnia 2005r. odeszła, ale pozostała w pamięci na zawsze.

Nowiny Jeleniogórskie nr 16/10.