To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Warto czytać: Podróż, która zmieniła oblicze świata

Warto czytać: Podróż, która zmieniła oblicze świata

Po stu latach Catherine Merridale rusza śladem Lenina. Odtwarza trasę jego przejazdu. Dociera do miejsc, które pamiętają przywódcę rewolucji październikowej. I do ludzi, którzy za nim tęsknią. Ale  to tylko pretekst, by opowiedzieć historię niezwykłej podróży o wiekopomnym znaczeniu i odmalować panoramę ówczesnej Europy. Oto „Lenin w pociągu”.

Rok 1917. Pierwsza wojna światowa zdaje się nie mieć końca. W okopach giną miliony żołnierzy. 
Nowe rodzaje broni mają przełamać impas. Samoloty zrzucają bomby. Pierwsze czołgi sieją postrach wśród piechoty. Nieludzko cierpią ofiary gazów bojowych. Lecz zwrot na arenie wojennych zmagań dokona się dzięki jednemu człowiekowi. 
W niemieckim rządzie dojrzewa genialny pomysł. Oto w neutralnej Szwajcarii przebywa bezpiecznie najsłynniejszy światowy rewolucjonista - Włodzimierz Iljicz Lenin, człowiek który może zmienić oblicze ogarniętej zamieszkami Rosji i pomóc Niemcom wygrać wojnę.
Zurych. 9 kwietnia 1917 roku. Włodzimierz Iljicz Lenin stawia stopę na schodkach wagonu, którym pojedzie do rosyjskiej stolicy – Piotrogrodu. Ma do pokonania 3500 kilometrów owładniętego wojną kontynentu. Gdy osiem dni później wysiądzie na stacji końcowej, świat za jego sprawą zmieni swe oblicze. Na zawsze.

Autorka książki, Catherine Merridale - pisarka, historyczka, członkini Akademii Brytyjskiej, specjalizuje się w historii Rosji. Jej książki, tłumaczone na 20 języków, były wielokrotnie nagradzane. W Polsce ukazała się jej „Wojna Iwana. Armia Czerwona 1939-1945”.

FRAGMENT KSIĄŻKI:

Była wiosna, kiedy sześć dni wcześniej wyjeżdżałam z Zurychu. Wśród śnieżnej zamieci w Tornio panowało przenikliwe zimno. Miejscowa stacja, jeszcze jeden relikt z czasów pierwszej wojny światowej, to ceglany budynek, który teraz stoi opustoszały na brzegu rzeki. Za rzeką, acz niezupełnie naprzeciwko (to znowu skutek niegdysiejszej ostrożności), znajduje się nieco bardziej wyszukany budynek stacyjny w Haparandzie, jednak oba one są obecnie puste i już przed laty zamknięto na tej linii ruch pasażerski. Aby dostać się na stację kolejową w Haparandzie, musiałam ominąć lokalne więzienie. Po fińskiej stronie było ładniej, przynajmniej tego dnia – na pewno nie tak posępnie. Poza tym na tamtejszej stacji znajduje się tablica upamiętniająca sławetną podróż Lenina; jedyna, na jaką natrafiłam w Haparandzie i Tornio. Zapewne Sowieci przymusili Finów do umieszczenia jej w owym miejscu. W latach sześćdziesiątych, podczas obchodów pięćdziesięciolecia dyktatury proletariatu, sowieccy dyplomaci w krajach europejskich usiłowali nakłonić swoich gospodarzy do zawieszenia podobnych metalowych płyt w każdym z miejsc, przez które przejeżdżał Lenin.
Problem z pamiątkowymi tablicami tkwi w tym, że ludzie przestali zwracać na nie uwagę. Dwa dni wcześniej wybrałam się na poszukiwania mosiężnej płyty pamiątkowej w hotelu Savoy w Malmö. Lenin i jego wygłodniali towarzysze zjedli tam obiad po promowej przeprawie z Niemiec, a sama naczytałam się o tamtejszej wspaniałej hotelowej jadalni i wyjątkowo sprawnej obsłudze. Kierowniczka sali była zbita z tropu moim pytaniem. „Lenin?” – spytała w końcu. „Chyba chodzi pani o Johna Lennona?”. Okazało się, że w holu rzeczywiście wisi tablica, ale kiedy się jej przyjrzałam, to zrozumiałam, dlaczego Lenin nie przyszedł na myśl mojej młodej rozmówczyni (która, jak dowiedziałam się ze zdumieniem, sama pochodziła z Rosji). Wypolerowany metal tej płyty pięknie lśni, ale jej fragment z nazwiskiem Lenina zmatowiał na tyle, by nie rzucać się w oczy przy nazwiskach gwiazd całkiem innej wielkości: Judy Garland i Brigitte Bardot, Abby i Henninga Mankella.
Przynajmniej w Sztokholmie pewien człowiek wiedział, kim był Lenin. Spędziłam w tym mieście tylko jeden dzień (podobnie jak Lenin), a kilka osób zadało mi pytanie, dlaczego muszę tak szybko stamtąd wyjechać. „Podróż śladami Lenina?” – wykrzyknął sklepowy sprzedawca. „To nie wie pani? Spóźniła się pani o jakieś sto lat!”. Oboje się zaśmialiśmy, ale w istocie w tym właśnie była cała rzecz. Nie znalazłam się tam tylko po to, żeby ponownie opisać całą tę dawną historię. Bez względu na to, jakie szczegółowe wiadomości odkryto niedawno w rosyjskich archiwach, zależało mi na czymś więcej poza zapełnieniem luk w historii. Wybrałam się w drogę pociągiem, aby zrekonstruować przebieg wyprawy sprzed stulecia, lecz napisałam tę książkę i dlatego, że dziś wszyscy żyjemy już w innym świecie.