To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Chore praktyki w szpitalu?

Chore praktyki w szpitalu?

Niektórzy lekarze oraz co najmniej dwóch kierowców związanych z pogotowiem tworzą zespoły wyjazdowe, które za pieniądze wożą pacjentów leczących się w szpitalu w Jeleniej Górze na konsultacje do Wrocławia – twierdzi osoba związana ze szpitalem. Jeśli to prawda, sprawą powinna zająć się prokuratura.

- Znam przypadki, gdy chorzy leżący w szpitalu wożeni byli za pieniądze na konsultacje lub badania kliniczne aż do Wrocławia – mówi nasz rozmówca (dane do wiadomości redakcji). – Po badaniach takich wracali na oddział i leczono ich dalej. Koszt wyjazdu czasami wynosił nawet 4 tys zł. Płaciła rodzina pacjenta. Zdarzało się, że chory czekał na konsultacje przed kliniką kilka godzin, a potem wracał z niczym, bo nie udało się do niej doprowadzić.

Nasz rozmówca twierdzi, że sytuacja, z którą się spotyka nie daje mu spać. Właśnie dlatego postanowił nam o niej powiedzieć. Opowiada, że czasami – gdy lekarz może, ale nie musi kierować chorego na dodatkowe badane we Wrocławiu czy Wałbrzychu - nie czyni tego. Zdarza się wówczas, że o badanie takie prosi sam pacjent lub jego rodzina. Wówczas lekarz odpowiada, że w ramach leczenia szpitalnego nie da się tego uczynić. Można załatwić to jednak prywatnie – za usługę płacąc.

- Czasami wizytę w klinice załatwia sam lekarz, czasami rodzina chorego – słyszymy. – Gdy się to uda, pozostaje tylko zorganizowanie karetki, która chorego do Wrocławia dowiezie. Wtedy lekarz pokazuje zainteresowanej osobie ulotkę reklamową. Wiszą one na tablicy ogłoszeń na oddziałach. Lekarze i pielęgniarki mają też wizytówki firm transportowych. Potem lekarz deklaruje gotowość towarzyszenia pacjentowi. Umówionego dnia transport jedzie na konsultacje, a po kilu godzinach wraca. Chory znów trafia na szpitalne łóżko. Nie wiem, czy lekarze do końca robią wszystko w sposób nieformalny, czy może wypisują choremu na czas wyjazdu przepustki lub wypisują go po prostu z oddziału. Na pewno muszą się jakoś zabezpieczyć.

- To wręcz niemożliwe – mówi Joanna Mierzwińska z Narodowego Funduszu Zdrowia we Wrocławiu. – Gdyby lekarz postępował poza procedurami, narażałby się na bardzo poważne konsekwencje prawne!

Cały artykuł w "Nowinach Jeleniogóskich" nr 7/11.
 

Komentarze (13)

Pacjent musi płacić?

prosze skoro juz zajmujemy sie transportem chorych to moze redaktorzy zainteresuja sie jak ukladane byly przetargi o przewoz krwi(z tego co wiem to pod korporacje taksowkarska!!!)z kilku lat i jak jest teraz...dodatkowo moze czas zajac sie poliklinika ?? prosze bardzo,dlaczego uslugi transportowe w tej przychodni wykonuje taksowka maz pewnej pielegniarki??czy przetarg byl ogloszony??dlaczego nikt inny nie mial szansy stanac do przetargu,a moze go wcale nie bylo??dlaczego nie wyslano zapytan do innych firm??szanowna redakcjo nj24 jako "ciekawski" czekam na sledztwo dziennikarskie,bo my jako zwykli obywatele jestesmy splawiani, a z wami juz tak latwo nie bedzie:)))

Jak to jest, że p.dyrektor może pracować na dwa, słabo opłacane, etaty, a szofer z doktorem nie mogą sobie dorobić. Przecież lekarze harują za tak marne grosze, że nie widzę niczego niestosownego w tym, że chcą coś więcej zarobić. A jak uciekną za granicę to kto będzie nas leczył ?

Jakie zioło dzisiaj paliłeś?

Jakie zioło dzisiaj paliłeś?

Jaki Woźniak
Taki szpital
PO

JESLI TO SIE POTWIERDZI W SLEDZTWIE PROKURATORSKIM-TO OKRESLENIE TEJ SYTUACJI CYRKIEM JEST BARDZO POBLAZLIWE...LECZYLAM SIE DLUGO W WALBRZYCHU,WOZONO MNIE NA KONSULTACJE DO KLINIKI WE WROCLAWIU ALE WSZYSTKO W RAMACH UBEZPIECZENIA!!!I KIEDY NA KONIEC SWIETNIE PROWADZONEGO LECZENIA PODZIEKOWALAM KWIATAMI,ODPOWIEDZIELI MI,ZE RADOSC LEKARZY JEST OGROMNA,ZE MOGLI MI POMOC!!!TAK JEST W SZPITALU IM SOKOLOWSKIEGO-WALBRZYCH!!! :)

No... coś w tym jest od dawna>> ja żeby przewieść ojca do szpitala w Karpaczu po drugim zawale i wstawionymi endoprotezami biodrowymi poruszającego się o dwóch kulach i w sędziwym wieku usłyszałam że mam go zawieść autobusem bo kto zapłaci za karetkę dopiero po wielu kłótniach i moim stwierdzeniu że zwrócę się do funduszu zdrowia karetka się nagle znalazła .

to niech jada za ta granice tam ich naucza co to znaczy byc lekarzem

Do szpitala w Karpaczu????????
Przeciez tam nigdy szpitala nie bylo i nie ma!

Jest - rehabilitacji po zawałach

nieżle pan redaktor dowiedział sie żę ludzie pracują na kilku etatach żeby się utrzymać a kolega nie dostał przepustki na wjazd na teren szpitala i napisali .............. tylko komu strzelili gola i czy napewno prokurator zajmie się tą sprawą bo byłych milicjantów niby sie nie rusza ??? tak to niby nie po koleżeńsku .......... he he he

To było w 2004 roku. Moja siostra po urazie głowy została przewieziona na neurochirurgie do Walbrzycha. Operacja, potem 2 tygodnie na intensywnej, jeden dzien na neurochirurgii i potem już prosto do hospicjum w Rozcziszowie (bez konsultacji z rodziną). Pomijając fakt, że tam nie miała szans na przeżycie, bo miejsce przygotowane tylko do umierania ale najgorsza była ta odległość. Codzienna trasa do Rozciszowa (k.Dzierżoniowa) i z powrotem. Uznaliśmy, że musimy ją umieścić blisko JG. Znaleźliśmy miejsce w Kowarach. No i wystąpił problem z transportem, bo stan był cieżki. Wypisałam dziewczynę na własne rządanie, wynajełam karetkę z obsługą i przewiozłam na miejsce. Oczywiscie musiałam zapłacić, bo NFZ nie przewidywał takich "wycieczek". Zapłaciłam, ale dostałam fakturę, wiec myśle, ze tu wszystko było dobrze. Nie pojmuję tylko dlaczego szpital w Wałbrzychu przewiózł ja własnie tam i naraził nas na koszty. Ale to już historia. Uratowalismy siostrę, żyje do dziś. Ale co mają zrobić w takich razach ludzie, których nie stać na transport?