To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Tato omal nie spłonął

Tato omal nie spłonął

- Gasiłem się sam, a oni stali i patrzyli jak płonę – mówi ze łzami Piotr Bubiński, który walczy o zdrowie w szpitalu. Dwa tygodnie temu prawie spalił się na oczach kolegów. Warsztat samochodowy, w którym doszło do wypadku, nie przeszedł odbioru technicznego, poszkodowany nie był oficjalnie zatrudniony. W dodatku właściciel do gaszenia zamiast wody podał mu benzynę!

- Wyłem z bólu, ale nikt mi nie pomógł – ubolewa 31-letni Piotr Bubiński, mieszkaniec Wrzeszczyna. Ma oparzenia drugiego i trzeciego stopnia. Nie wiadomo, kiedy wyjdzie ze szpitala i kiedy będzie chodził.

Dramat, w który aż trudno uwierzyć, rozegrał się w środę 4 lutego w warsztacie przy ul. Podchorążych w Jeleniej Górze. - Spawałem samochód. W pewnym momencie coś zaczęło się tlić – opowiada Piotr Bubiński.

Jak mówi, chciał szybko go ugasić, ale właściciel zakładu do gaszenia podał mu... płyn łatwopalny. - To był moment, polałem tym płynem i olbrzymie płomienie buchnęły w każdą stronę – opowiada Piotr Bubiński. - Odrzuciło mnie. Starałem się tylko chronić twarz. Zobaczyłem, że palą się moje spodnie. Byłem w szoku.

Gasili auto a nie człowieka
Jak mówi, w warsztacie było w tym czasie pięć osób. I nikt mu nie pomógł! - Wyłem z bólu. Krzyczałem: pomóżcie. A wszyscy mieli mnie gdzieś - zajęli się gaszeniem samochodu – mówi Piotr Bubiński. Od wypadku minęły dwa tygodnie, jednak mężczyzna wciąż wzrusza się na myśl o tym, co się stało. - W końcu ugasiłem się sam, jakimś cudem zdjąłem płonące spodnie i bluzę – mówi prawie płacząc.

(...)
Kontaktowaliśmy się dwukrotnie z właścicielem zakładu Waldemarem Pietrusiewiczem. Nie zgodził się na rozmowę.

Tuż przed zamknięciem numeru skontaktowała się z nami żona właściciela zakładu – Małgorzata. - To nieprawda, że nie udzielono panu Piotrowi pomocy – mówiła. - Nie dzwoniliśmy po pogotowie, bo syn zawiózł go szybciej sam.

Cały artykuł w najnowszych "Nowinach Jeleniogórskich" nr 8/09.

Tak wygląda poparzona noga Piotra Bubińskiego.

Pan Piotr doznał oparzeń drugiego i trzeciego stopnia. Tak wygląda jego noga. Fot. Archiwum prywatne
 
Tato omal nie spłonął

Komentarze (13)

w tym kraju w koncu powinni sie wziasc za takich cwaniaczkow , zal mi piotra niedosc ze cierpi to jeszcze pewnie zamartwia sie jak zona poradzi sobie maja dwojke malych dzieci zona nie pracuje a nie jedno dziecko chcialo by takiego tate jak m byl i jest piotr .takich ludzi szkoda , w jeleniej gorze moze ktos zainteresuje sie ta rodzina i pomoze ale coz u nas lepiej sie pomaga patologi alkoholikom i cpunom, a nad porzadnymi nikt sie nie lituje .walczyc trzeba z takimi pracodawcami i cwaniakami.dziekuje

Żal mi takich ludzi jak Pan Piotr.A własciciel zakładu no cóz na tam niezły bałagan zamiast gasnicy podaje płyn łatwopalny zamiast ratowac człowieka gasi samochod nie rozumie brak mi słów a co by zrobił jak by to był jego syn!!!!!!?????

byłem raz w tym warsztacie.to co zobaczyłem przeraziło mnie,właściciel tego warsztatu traktuje swoich pracowników gorzej jak psy.stosuje kary cielesne i psychiczne.jeżeli nikt się tym nie zainteresuje dojdzie kiedyś do większego nieszczęścia

To skandal co sie u nas dzieje!!!to tylko dowodzi przeswiadczenia jak ludzie zamiast mozgu maja wode.Zycze Piotrowi szybkiego powrotu do zdrowia a ci dranie krorzy mu nie pomogli: do konca zycia powinni placic za krzywdy ,jakie wyzadzili tej rodzinie i wstydzcie sie hamy bo jestescie hanba dla Narodu Polskiego

drodzy państwo,to nie jest odosobniony przypadek.praktycznie w każdym prywatnym zakładzie zatrudnia się ludzi na czarno,wykorzystuje się ich ,mydli się oczy okresami próbnymi które trwają miesiące,a potem wyrzuca się ich jak śmiecia.cwaniaczek który zatrudniał piotra powinien mieć natychmiast zamknięty warsztat.powinny go prześwietlić odpowiednie służby,okazało by się pewnie że wile uchybień ma ten pseudo pracodawca na sumieniu.

wszyscy jesteście tacy mądrzy wypowiadając się tutaj a nikt nie wie jaka była prawda...
ale najważniejsze że jest sensacja... :/

Pewnie dal by mu to samo, auto bylo wazniejsze ku..s.

łatwo nam oceniać innych ale nie wiemy jak było naprawdę bardzo mi szkoda pana Piotra ale również tego pana to wielkie nieszczęście dla obu rodzin :(

A ja wiem jak było.... odwiedzałem znajomego w szpitalu, który leżał jedną noc z Panem Piotrem i powiem jedno prywaciaż, który zostawia człowieka w takim stanie pod szpitalem i każe mu iść samemu po czym odjeżdża jakby nigdy nic ....jest człowiekiem bez skrupułów i sąd powinien go tak osądzić bez skrupułów!.Zacieranie śladów, namawianie do zatajenia faktów za pieniądze to skandal!. Ludzie nie można pozwolić aby za cenę życia ktoś się dorabiał to juz samochód ważniejszy jest od życia człowieka?-pomyslcie zanim będziecie go usprawiedliwiać!.

przykra sprawa

ale sie czlowiek nacierpi :pinch: