To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Tam się nie jeździ, mamo

Tam się nie jeździ, mamo

Teczka jest w sumie nieduża. Uszyła ją sama ze skóry dzika. Wewnątrz kilka worków foliowych, a w nich starannie ułożone dokumenty. Trudno ocenić, ile ich jest, może kilkaset, może kilka tysięcy? W nich los ponad 2 tys. Polaków zesłanych na Sybir po powstaniu styczniowym oraz los siedmiuset księży zesłanych na katorgę w latach 1865 – 1920.

Zachować w pamięci

Serafin Zajkowski, 31 lat; szlachcic. Zesłany do wsi Ties. Był tam u rosyjskiego chłopa parobkiem.

- Miał szczęście – chłodno ocenia Helena Cybulska. – Przynajmniej mógł pracować. Innym już się tak nie poszczęściło.

Na przykład Stanisław Walewski; ziemianin; lat 30. Został zesłany do tej samej wsi, lecz już bez możliwości pracy. Podobnie Bronisław Mizner. Carscy żołnierze złapali go w czasie powstania styczniowego z bronią w ręku. Miał wtedy 25 lat.

- Utrzymywał się zapewne ze zbierania grzybów i żebrania pod cerkwią – wyjaśnia Cybulska. – Tylko na tyle mu pozwolono. Szlachcic – żebrak…

Albo Alfons Modzelewski, 21 lat. Złapany przez Rosjan po złożeniu przysięgi powstańczej. Na zsyłkę skazał go sąd w Wilnie.

- W tym wypadku wiadomo skąd pochodził – tłumaczy Helena Cybulska. – Rosjanie generalnie nie zajmowali się tym. Dla nich ważne były tylko dwie kwestie: miejsce zesłania i pilnowanie, by więzień z niego nie zbiegł. Skąd pochodzi, za co kara – to były sprawy drugorzędne.

Helena Cybulska i jej matka, Łucja Łabiecka, dokumenty opisujące los polskich zesłańców po powstaniu styczniowym do kraju, przemyciły. Wiozły je pomiędzy ubraniami; przez dwie granice – rosyjską i białoruską; 6 tysięcy kilometrów. Dziś leżą ułożone w teczce stojącej w małym pokoiku w jednej z podjeleniogórskich wsi. Czekają na opracowanie. Łucja Łabiecka nie doczekała tej chwili. Półtora roku temu zmarła.

- Przyrzekłam sobie, że pamięć tych osób i pamięć mamy nigdy nie zostanie zapomniana – mówi Helena. – Dotarłam już do jednej pani profesor historii na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeszcze tych dokumentów nie widziała, ale wszystkie jej przekażę. Ona będzie już wiedziała, co z nimi zrobić…

Saga rodu Łabieckich

Tadeusz Łabiecki był szlachcicem. Mieszkał w Wilnie. Po powstaniu styczniowym uznany został za carskiego wroga. Pozbawiono go tytułu szlacheckiego, majątek zabrano, a jego wraz z żoną Dorotą zesłano do Krasnojarska. Był rok 1865.

Cały artykuł w "Nowinach Jeleniogóskich" nr 17/09

 

Ich wartość jest ogromna
Ivo ŁaborewiczFragment rozmowy z Ivo Łaborewiczem, kierownikiem jeleniogórskiego Archiwum Państwowego.

- Widział Pan dokumenty przemycone do Polski przez Łucję Łabiecką i jej córkę Helenę Cybulską. Jaka przedstawiają wartość historyczną?

- Nie są to oryginały dokumentów, a jedynie sporządzone na podstawie oryginałów naukowe notatki, tzw. „fiszki”, ale przedstawiają one ogromną wartość historyczną. Sądząc po ich ilości, praca nad ich sporządzeniem musiała zająć co najmniej kilka lat, jeśli nie więcej. Dla badacza jest to surowy materiał, na podstawie którego można sporządzić solidną, jak sądzę, monografię tematu. Z akt w oparciu o które, sporządzono wzmiankowane fiszki, nie korzystał wcześniej żaden historyk, więc ich wartość jest naprawdę ogromna.

Całość w „Nowinach Jeleniogórskich” nr 17/09

 

Tam się nie jeździ, mamo

Komentarze (2)

Piękny tekst o odważnych ludziach! O wartościach, które odchodzą w niepamięć.

stanislaw walewski - moj pradziadek. Ja szukaju informacia. Sorry, I do not speak po-polsky. I live in Moscow. If you have some information, my adress
garkova-58@mail.ru. Z gory dziekuje za wszeka pomoc.