To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Kto odpowie za wypadek?

Kto odpowie za wypadek?

Omal nie doszło do tragedii podczas sobotniego finału Karkonoskiego Festiwalu Światła – w Cieplicach zawaliła się scena. Szczęśliwie nikt nie ucierpiał. Sęk w tym, że ani organizator ani miasto nie poczuwają się do odpowiedzialności za ten wypadek.

Scena runęła pod naporem śniegu, który na niej zalegał. Na szczęście, było to późnym wieczorem, już po zakończeniu programu i nikt już na niej nie występował. Zniszczenia są jednak spore. Miasto, które jest właścicielem sceny, szacuje straty wstępnie na 15 tys. złotych.

- Scena należy do Jeleniogórskiego Centrum Kultury, czyli do miasta. Wynajęliśmy ją organizatorom Karkonoskiego Festiwalu Światła – mówi Miłosz Sajnog, zastępca prezydenta Jeleniej Góry. - Nie ponosimy odpowiedzialności za to, jak była ona użytkowana.

Jak mówi, w sobotę rozmawiał z Januszem Stańczykiem o odśnieżeniu placu. - Co prawda nie wspominałem o dachu sceny, ale to oczywiste, że organizator ma sobie przygotować plac. Ponieważ tego nie zrobił, w niedzielę wysłaliśmy MPGK, które odśnieżyło teren – mówi.

Nie przesądza jednak, czy to KFS jest odpowiedzialny za ten wypadek. - Będzie powołany biegły, który orzeknie, kto ma rację – mówi. - Nasi prawnicy przeanalizują też umowę z organizatorami festiwalu. Sprawdzimy, co powie ubezpieczyciel.

Sęk w tym, że do odpowiedzialności nie poczuwa się też Janusz Stańczyk, organizator Karkonoskiego Festiwalu Światła. - Wynajęliśmy scenę od miasta, i to odpłatnie. To miasto powinno ją zabezpieczyć – mówi. - Pomijam już, że nie powinniśmy za nią płacić. To impreza miejska, promowaliśmy całą Kotlinę Jeleniogórską. W tym Cieplice, które są jej stolicą – mówi Janusz Stańczyk. - W zachodniej Polsce wywiesiliśmy 70 bilbordów, od Szczecina przez Gorzów, Zieloną Górę aż po Jelenią Górę. Dotarliśmy z promocją do 6 mln. osób – tak szacują firmy eksperckie. Zrobiliśmy miastu olbrzymią promocję.

- To ja rozpocząłem rozmowę z panem Sajnogiem o odśnieżaniu – mówi. - Plac Piastowski był w ogóle nie przygotowany, nie było miejsc do parkowania. Rozmowa miała miejsce tuż przed zdarzeniem. Ludzie tonęli w śniegu. Jeśli organizujemy imprezę, i miasto na niej korzysta, to powinno też pomóc w jej organizacji. Miłosz Sajnog odpowiedział, że to nie jego sprawa i skierował mnie do drugiego zastępcy – Jerzego Lenarda. Świadkiem tej rozmowy był wicemarszałek Jerzy Łużniak – dodaje Stańczyk.

Jak mówi, sam zwrócił uwagę na świecące przewieszki w Parku Zdrojowym. Powiesiło je miasto. - Uginały się od śniegu. Nie mogłem się dodzwonić do straży miejskiej, żeby coś z tym zrobili. Ciągle było zajęte. Gdyby taka przewieszka, będąca pod napięciem spadła, dopiero byłaby tragedia – mówi. - W niedzielę ok. 16. przyjechało tu ze 20 uzbrojonych strażników, jakby miał nastąpić desant Talibów na finał orkiestry. Wszyscy zaparkowali na jedynym odśnieżonym miejscu – przed wejściem do parku Zdrojowego. Żaden z nich nic nie wiedział odśnieżaniu. Dopiero strażacy, którzy przyjechali do obstawy imprezy, na moją prośbę wzięli bosak i strącili śnieg.

Miłosz Sajnog uważa natomiast, że promocja nie była za darmo. - Włożyliśmy w festiwal ok. stu tysięcy złotych – mówi. - W tym m.in. 40 tys. złotych na lodowe rzeźby, 20 tys. złotych na finał orkiestry świątecznej pomocy, do tego pieniądze za reklamę, noclegi, fajerwerki.

Z kolei jeden z pracowników JCK powiedział nam, że gdyby organizator ogrzewał scenę, nie doszłoby do wypadku. - Śnieg nie gromadziłby się tylko topniał - mówi. Tak było w niedzielę podczas finału WOŚP, kiedy nad sceną ustawiono prowizoryczny namiot. Woda spływała po nim. Przy scenie była jednak dmuchawa z gorącym powietrzem.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, miasto nie wyklucza nawet możliwości skierowania sprawy do sądu.

Tyle, że umowa na wynajem sceny obowiązywała do 9 stycznia do godz. 16. Wypadek zdarzył się blisko 6 godzin później. Kto więc odpowiadał za tę scenę? Sprawę wyjaśnia policja. Nie chce jednak przesądzać o wynikach. - Zbieramy materiały i prowadzimy czynności sprawdzające – mówi podinspektor Edyta Bagrowska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.

Komentarze (5)

1. Kto montował i demontował scenę ? Czy te osoby mają odpowiednie uprawnienia ? Przecież taka scena jest złozona z elementów konstrukcyjnych i stanowi obiekt tymczasowy.

2. Jeżeli umowa na wynajm sceny przez organizatorów Festiwalu Światła skończyła się w sobotę o godzinie 16:00 a incygent wydarzył się po godzinie 21:00 to obiekt nie był już "we władaniu" organizatorów Festiwalu i formalnie wrócił do właściciela.

3. Czy taka ilość śniegu jaka w tym dniu spadła mogła spowodować katastrofę ? Czy wynajmujący otrzymał od właściciela sceny instrukcję eksploatacji ? Jeżeli tak, to czy było określona w niej dopuszczalne obciążenie śniegiem, wytrzymałość na porywy wiatru, itp. ?

4. Czy ktoś wpadł na pomysł, aby przeprowadzić badanie jakości materiału elementów konstrukcyjnych ? Niejednokrotnie widziałem w jaki sposób prowadzony jest montaż i demontaż takich scen. Elementy są rzucane, spadają z wysokości, etc. Być może uszkodzenie struktury materiału spowodowało całe zdarzenie, a do jego zaistnienia wcale nie było potrzebne obciążenie śniegiem ?

Pytań do rozstrzygnięcia wydaje się jest bardzo wiele. Odnoszę wrażenie, że miasto próbuje zrzucić cały problem na organizatorów festiwalu.

Całe szczęście, że nikt nie został poszkodowany.

już jeden stańczyk był utrwalił go matejko
firma lbl robiła sobie reklame bo chce sprzedawaćlampki a festiwal był delikatnie mówiac pożal sie boże bo prawie nic nie było z zapowiedzi przed festiwalowych jeszce sie okazuje ze miasto zapłaciło za ló którego tej zimy jest w brud tej zimy no no

Tradycji w JG stało się zadość...czyli nie ma winnych. Przyszły krasnoludki i zniszczyły scenę. Dorośli ludzie a zachowują się gorzej jak g... brak słów.

chyba jak spadały te elementy to i trafiły w głowę chyba sympatyk albo sam organizator i niech zobaczy w przepisach o obiektach tymczasowych i małej architekturze