To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

100 milionów płacić nie trzeba. Pozew przeciw starostwu oddalony

100 milionów płacić nie trzeba. Pozew przeciw starostwu oddalony

Powiat jeleniogórski nie musi wpłacić spółce Pol-Skal 103 mln zł odszkodowania. Sąd apelacyjny zmienił orzeczenie pierwszej instancji, oddalając w całości powództwo firmy wydobywczej. O korzystnym dla starostwa wyroku zadecydowały względy formalne.

- Sąd II instancji zauważył brak legitymacji procesowej biernej powiatu, czyli inaczej mówiąc strona powodowa źle określiła stronę pozwaną – informuje Dagmara Mazur, radca prawny urzędu. – Inne argumenty stron nie były już przez skład orzekający rozpatrywane, bo taka wada oznacza niedopuszczalność drogi sądowej. Sąd zdecydował także o zwrocie przez spółkę kosztów sądowych, wynoszących 100 tys. zł. Od wyroku (poza kwestią kosztów sądowych) nie przysługuje odwołanie; spółka może tylko starać się o kasację.

Zadowolenia nie ukrywa starosta jeleniogórski Krzysztof Wiśniewski.

- Kamień z serca - przyznaje. - Oczywiście byłem i jestem przekonany, że racja w tej sprawie zawsze należała do powiatu, niemniej groźba wypłaty gigantycznego odszkodowania wpływała na sposób zarządzania powiatowym budżetem.  
Zarzewiem sporu o odszkodowanie było ograniczenie w 2008 r. tonażu na drogach powiatowych w ciągu ulic Sportowej i Turystycznej w Karpnikach. Starostą był wtedy Jacek Włodyga. Zakazy ruchu dla ciężkich pojazdów uderzyły w prowadząca tam wydobycie skalenia spółkę Pol-Skal. Kopalnię zamknięto z powodu – jak utrzymywała spółka – niemożności wywożenia urobku, a to spowodowało straty wyliczone w Pol-Skalu na 103 mln zł. Dodać trzeba, że drogowe ograniczenia wprowadzono na prośbę mieszkańców, zagrożonych ruchem ciężarówek na wąskich drogach powiatowych. Swoje znaczenie miało też niszczenie infrastruktury drogowej przez ciężkie pojazdy.
Pol-Skal początkowo próbował podważyć drogowe decyzje drogą administracyjną, ale sądy administracyjne potwierdziły legalność wprowadzonych zmian. W tej sytuacji firma skierowała przeciwko starostwu pozew cywilny o odszkodowanie, a orzekający w pierwszej instancji Sąd Okręgowy uznał te roszczenia. Tam też zdecydowały kwestie proceduralne – starostwu zarzucono niedopełnienie formalności w postaci niepowiadomienia odpowiednio wcześniej policji o zmianie organizacji ruchu.
To oznacza, że żadna z instancji nie rozstrzygnęła bodaj najciekawszego tym sporze problemu: czy organ zarządzający ma prawo wprowadzić intencjonalnie ograniczenia; w tym wypadku w organizacji ruchu przeciwko spółce wydobywczej.
Dagmara Mazur uważa, że w takiej sytuacji rozważa się dwa interesy – ten jednostkowy spółki i znacznie szerszy publiczny. Powiat ma stać na straży tego drugiego, obejmującego i mienie powiatu (niszczone przez ciężarówki) i spokój mieszkańców (którzy nie mieli uciekać z drogi przed jadącymi ciężarówkami).
Korzystny, prawomocny wyrok to dla powiatu ucieczka spod topora. Konieczność wypłacenia tak wysokiego odszkodowania zagroziłaby bankructwem tej jednostki samorządowej, bo jej budżet to niewiele ponad 70 mln zł.
 

Komentarze (11)

Jakim sposobem Sąd Okręgowy nie zauważył błędu, który powinno się sprawdzać w pierwszej kolejności?

Na dodatek Sąd Okręgowy chciał działać na szkodę interesu publicznego i nabić prywaciarzowi kieszeń. Niech się CBA zainteresuje sędzią, który wydał wyrok. To nie pierwszy raz, gdy nasz sąd "dziwnie" orzeka.

CBA się tym niestety nie zainteresuje ponieważ ten sędzia przeszedł pisowską weryfikację i jest swój.

Ty Mieszkańcu posiadasz także rozum?czy tylko masz dostęp do komputera?

Brawo Panie Jacku i pozdrowienia ze Szklarskiej Poręby.

Można drogą lotniczą przerzucać urobek do miejsc bardziej skomunikowanych traktami przystosowanymi dla potężnych samochodów ciężarowych. Proszę o wypłacenie honorarium za pomysł. A tak na poważnie to mieli zły biznes plan, tzn. złego doradcę biznesowego - zapraszam do współpracy.

Mogli też wozić małymi ciężarówkami do miejsca, gdzie tonaż dróg rośnie i tam przeładowywać. Ale wtedy prezes by nie zarabiał 2 mln rocznie do kieszeni, tylko najwyżej połowę. Jak się chce prowadzić rabunkową gospodarkę na polskich minerałach, to tak to potem wygląda. Birgfellner też chciał w Polsce nakraść i się zdziwił, gdy się okazało, że eldorado z lat '90 się skończyło i w naszym kraju zaczęło działać prawo.

"w naszym kraju zaczęło działać prawo" - zlałem się w gacie ze śmiechu! Prawo Kalego chyba! Kaziu, kazmirzu, anonimkulixolixo, tabletki wziąłeś?

dziennikarstwo z górnej półki - cytujemy- " sposób zażądzania powiatowym " "którzy nie mieli uciekać z drogi przed jadącymi ciężarówkami)" czasami warto włączyć autokorektę

Sprawę z ramienia Starostwa prowadziła mecenas Ewa Cymara i to jej argumenty w tej sprawie przekonały Sąd Apelacyjny - dodaje starosta.

Najważniejszy jest czynnik społeczny, siła Stowarzyszenia Karpniki, mieszkańcy, mądra decyzja ówczesnego starosty i dobre rozstrzygnięcie w świetle prawa. Nie sztuka zepsuć ...