To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Czesi nie chcą rozbudowy kopalni Turów

FOT. Anna Uciechowska/ Wikimedia

"Kraj liberecki odwołał się od decyzji w sprawie pozwolenia na rozbudowę kopalni węgla brunatnego Turów i od decyzji zezwalającej na natychmiastowe wdrożenie tych postanowień" – poinformował 18 lutego na Twitterze Martin Puta, hetman (odpowiednik marszałka województwa) kraju libereckiego. To oznacza dalszą walkę Czechów o zaniechanie rozbudowy kopalni Turów w Bogatyni.

Spółka PGE planuje powiększyć kopalnię Turów o 30 km kwadratowych, co sprawi, że od Czech będzie ją dzielić zaledwie 100 metrów. Walka toczy się także o nową koncesję na wydobycie. Zezwolenie, wydane w 1994 roku, wygasa w kwietniu. Spółka PGE planuje, że rozbudowana kopalnia odkrywkowa będzie działać do 2044 roku. Czesi nie chcą się na to absolutnie zgodzić.

Polskie zgody na rozbudowę kopalni

Spółka PGE jest o krok od zdobycia wszelkich pozwoleń. 21 stycznia polskie władze wydały pozytywną opinię w sprawie planowanej rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów w pobliżu granicy z Czechami. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska we Wrocławiu zakończyła tzw. Proces OOŚ, którego zadaniem była ocena wpływu kopalni na środowisko po polskiej, czeskiej i niemieckiej stronie granicy. Wydała także opinię na temat natychmiastowej wykonalności decyzji.

-Nadal będziemy się bronić wszystkimi dostępnymi środkami. Chcemy zagwarantować, że  trwające wydobycie nie będzie miał odramatycznego wpływu na ludność i środowisko po stronie czeskiej – pisał wówczas Martin Puta. Poinformował także, że kraj liberecki będzie domagać się rekompensaty za gromadzenie alternatywnych zasobów wodnych. Czesi już wcześniej wycenili na ponad 10 mln złotych koszty inwestycji niezbędnych do sprowadzenia z Gór Izerskich wody, której pozbawi ich odkrywka. Zgodnie z zasadą „zanieczyszczający płaci”, koszty te powinna ponieść kopalnia Turów.

Czesi odwołują się od decyzji polskich służb

- Nie można czekać do ostatniej chwili i mieć nadzieję, że wokół kopalni nie wystąpią żadne negatywne zmiany. Dlatego z pewnością odwołamy się od decyzji RDOŚ we Wrocławiu – zapowiadał w styczniu hetman kraju libereckiego.  I zrealizował te plany.

Jak poinformowała 19 lutego czeska agencja informacyjna CTK, kraj liberecki odwołał się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska we Wrocławiu za pośrednictwem kancelarii adwokackiej Franka Bolda.

Czesi z odwołaniem mogli poczekać do 17 marca, bo taki termin miały lokalne organizacje chroniące środowisko na zgłaszanie swoich zastrzeżeń. Jak mówi hetman Martin Puta, woleli jednak nie czekać i złożyć odwołanie w terminie polskim, który upłynął 18 lutego.- Jest to standardowa procedura administracyjna i uważamy, że organ apelacyjny weźmie pod uwagę nasze zastrzeżenia - dodaje hetman.

Kraj liberecki wcześniej złożył także skargę do Komisji Europejskiej, wskazując na naruszenia w transgranicznym postępowaniu w ocenie oddziaływania na środowisko. Czesi sprzeciwiają się rozbudowie kopalni Turów głównie ze względu na protesty mieszkańców wsi sąsiadujących z kopalnią. W Republice Czeskiej najbliższe wioski narażone na niekorzystne skutki wydobycia węgla brunatnego to: Uhelná, Václavice, Oldřichov na Hranicích i Hrádek nad Nisou. W listopadzie 2019 roku mieszkańcy i samorządowcy z libereckiego kraju złożyli petycję do ministra środowiska Czech Richarda Brabeca, w której sprzeciwiali planom polskiej strony. Sygnatariusze petycji pisali, że po rozbudowie kopalni obawiają się zwiększenia poziomu hałasu i zanieczyszczenia pyłem. Ponadto ich zdaniem spadnie wartość należących do nich nieruchomości. Zwrócili także uwagę, że w wyniku dotychczasowej eksploatacji kopalni „wiele studni już wyschło albo woda szybko się w nich kończy”. Utworzono nawet petycję w sprawie oszczędzania wody pitnej w strefie przygranicznej, pod którą podpisały się tysiące osób.

Protestują także Niemcy i Polacy

Przeciwko planom rozbudowy kopalni Turów występują także Niemcy oraz polskie organizacje ekologiczne. Niemiecka Żytawa wyraziła zaniepokojenie tym, w jaki sposób PGE spełnia wymogi Unii Europejskiej, związane z transgranicznym zanieczyszczeniem i hałasem z kopalni i elektrowni. Niemiecka europosłanka z partii Zielonych Ska Keller skierowała niedawno w tej sprawie zapytanie poselskie do Komisji Europejskiej. Wiosną ubiegłego roku Stowarzyszenie Ekologiczne EKO-UNIA we współpracy z innymi organizacjami zorganizowało w Bogatyni akcję pod hasłem „Wspólnie dla powietrza, wody i klimatu”, skierowaną przeciwko powiększeniu kopalni węgla brunatnego w Turowie. W akcji uczestniczyli działacze z Czech, Polski i Niemiec.

Protestuje także organizacja Greenpeace. Jej działacze podkreślają, że „decyzja o rozbudowie kopalni Turów narusza prawa człowieka i pomija znaczące negatywne skutki, jakie mogłaby wywołać kopalnia w krajach sąsiednich, zwłaszcza zagrożenie, że 30 000 osób po czeskiej stronie granicy może stracić wodę pitną i woda w krajobrazie” - Można zauważyć, że dla polskich władz życie mieszkańców pogranicza nie ma znaczenia. Dlatego zwracamy się do władz Unii Europejskiej, aby stanęły w obronie tego sporu i dopilnowały, aby wydobycie węgla nie zakończyło się bez wody z powodu wydobycia węgla. Mamy nadzieję, że czeskie Ministerstwo Środowiska przyłączy się i podejmie wszelkie możliwe kroki na poziomie europejskim w celu ochrony praw czeskich obywateli ”- powiedział czeskiemu portalowi iDnes Nikol Krejčová, koordynator kampanii węglowej Greenpeace.

Kopalnia węgla brunatnego Turów pracuje głównie na potrzeby pobliskiej elektrowni, pokrywającej około 8 proc. zapotrzebowania na energię w Polsce. Polska Grupa Energetyczna, do której należy elektrownia i kopalnia Turów, planuje eksploatację złoża do 2044 roku.

Komentarze (12)

Zamiast budować jakiś g**** kanał lepiej postawić wiatraki.

A co tutaj mają do powiedzenia Czesi? Nie raz pokazali , że mają w doopie Polaków, to tym razem my im pokażemy środkowy palec.

Polska nie jest pępkiem świata, by podejmować jakiekolwiek decyzje nie licząc się z otoczeniem i sąsiadującymi Państwami.

Aby ta kopalnia w ogóle powstała, zaorano całą wieś domów przysłupowych - ostał się tylko jeden, który został postawiony w nowym miejscu.

Zamiast stawiać na energię odnawialną, jak ma to miejsce za naszą zachodnią granicą i w Skandynawii, my zamiast wycofywać się z wydobywania węgla, dodatkowo zwiększamy jego wydobycie.

Czechy też nie są pępkiem świata, a budowały swoje inwestycje wbrew protestom innych państw.
A ta twoja energia odnawialna jest jedną wielką ściemą. Niemcy właśnie zakopują łopaty wiatraków, a część próbują rozsiać po świecie, żeby nie mieć u siebie syfu, którego nie można recyklingować. Uważasz że to eko?
Piszesz o naszych sąsiadach, że są tacy odnawialni , a jakimś cudem otworzyli jedną z największych kopalni jakiś miesiąc temu. Ktoś ci płaci za pisanie takich bzdur? To że Greta wali ściemę, bo jest wysłannikiem producentów wiatraków to wszyscy wiemy. Ciebie też przysłali ściemniacze?

Czesi mieli gdzieś protesty Austriaków przeciwko elektrowni atomowej w Temelinie. A Niemcy to mogą powiększać swoje kopalnie węgla brunatnego i otwierać nowe elektrownie na węgiel, a przeciwko naszym protestują!? Czy Greenpeace protestuje w Niemczech przeciwko powiększaniu tamtejszych kopalni i tej nowej dopiero co otwartej kilka miesięcy temu elektrowni węglowej?!

Jasne, Polska jest globusem Świata i nie będzie nikt nam mówić, co mamy robić - wiemy lepiej, bo nasz kraj powierzyliśmy Matce Boskiej, a królem Polski jest Jezus Chrystus!

Yyyyyyy, dobrze się czujesz? To są równi i równiejsi w Europie? My mamy zlikwidować swoje kopalnie i elektrownie, a Niemcom swoje wolno powiększać i budować nowe?!

Otwarcie nowej elektrowni węglowej w Niemczech było złym posunięciem, ale w Niemczech jest dużo wiatraków i pól fotowoltaicznych, a co my robimy? My dopiero raczkujemy.

Powinniśmy myśleć o odnawialnych źródłach energii, przestać wydobywać węgiel brunatny i kamienny.

A co by chcieli? Może knedlika z piwkiem.

Czesi w przeciwieństwie do polaczków są narodem myślącym,bardzo dobrze,że nie godzą się na taką inwestycję bo to oznacza odwodnienie 3 tysięcy hektarów ziemi.A potem ludzie się dziwią,że na wioskach studnie wysychają,oczywiście brak wody można tłumaczyć brakiem zimy,brakiem deszczu itp.

Sam jesteś polaczkiem, łajzo.

Osoby ględzące o energii odnawialnej, wiatrakach i fotowoltaice nie mają bladego pojęcia o czym mówią.
Jeśli masz wiatraki musisz zadeklarować ile energii masz dostarczyć do elektrowni. Jeśli zadeklarujesz więcej niż dostarczysz - musisz ZAPŁACIĆ za brakującą część. Jeśli produkujesz więcej niż zadeklarowana ilość - musisz WYŁĄCZYĆ część wiatraków.
Jak nie wieje, to wiadomo - brak "zielonej" energii którą musi być dostarczona z konwencjonalnej energii.
Wiatraki "żyją" około 25 lat. Łopaty nie nadają się do recyklingu (najlepiej je zakopać) reszta w jakiejś części nadaje się do recyklingu, ale jest droga i zanieczyszcza środowisko.
Ile energii "czarnej" trzeba zużyć do produkcji i recyklingu tego cuda nie wiadomo dokładnie.
Niemcy w tym roku usuwają około 5000 wiatraków - skończyły się dopłaty, które powodowały opłacalność tej inwestycji.
Zbyt duży procent "zielonej" energii powoduje rozchwianie całej sieci energetycznej kraju mogące spowodować bardzo poważne awarie i brak dostawy prądu.
Szwajcaria która gra w zielone na całego (wiatraki + solary) interweniowała 2 razy w 2011 roku (mało wiatraków), a w 2018 już 382 razy.
Polska w ostatnich latach kilka uratowała kicio Niemcom bilansując ich deficyt energetyczny.
Dla zbilansowania 50% "zielonej" energii, drugie 50% musi być trzymana na "biegu jałowym" w postaci elektrowni węglowych.
Zresztą poczytajcie sobie sami.