To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Janek Mela o niepełnosprawności

Janek Mela o niepełnosprawności

Przy okazji odwiedzin Janka Meli w Gimnazjum Nr 4 i jego spotkaniu z uczestnikami unijnego projektu „I Ty możesz przenosić góry”, o którym pisaliśmy wczoraj na naszym portalu, udało nam się przeprowadzić z nim krótką rozmowę. Najmłodszy zdobywca bieguna północnego i południowego opowiedział nam nie tylko o tym czym dla niego jest niepełnosprawność, ale także zdradził najbliższe plany.

Janku, czym dla ciebie jest niepełnosprawność?

- Niepełnosprawność to takie hasło wielowymiarowe. Na początku chciałbym zaznaczyć, że bardzo rozróżniam niepełnosprawność od kalectwa. Według mnie niepełnosprawność jest bowiem pewnym stanem ciała, czyli tak jak w moim przypadku miałem wypadek i jestem niepełnosprawny, to jest fakt. Kalectwo natomiast to jest stan umysłu, poczucie, że bycia gorszym oraz tego, że nasze życie do niczego już nie zmierza, nie ma celu. Nie trzeba być ani chorym, ani niepełnosprawnym więc, aby czuć się kaleką. Ja sam na początku, zaraz po wypadku tak się czułem. Czułem, że to moje życie zanim się zaczęło, już dawno się prawie skończyło i starałem by z tym walczyć. Niepełnosprawność to jest więc pewnego rodzaju sytuacja życiowa, która dla wielu osób stanowi ograniczenie, ale tak być wcale nie musi. To także sytuacja, która na pewno utrudnia i zmusza nas do kombinowania w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mam na myśli miliony setki sytuacji, w których wiem, że nie zrobię czegoś tak jakbym miał dwie ręce, no ale jak ma się tylko jedną, to robi się to trochę inaczej i nie ma z tym kłopotu. Trzeba jedynie wypracować sobie te sposoby.

W jaki sposób wypadek w wyniku, którego straciłeś prawe przedramię i lewą podudzie zmieniło cię jako człowieka, ale nie fizycznie, a mentalnie?

Wszystko zależy od etapu, w którym się znajdujemy, bo na początku to wydarzenie sprawiło, że poczułem się jakby ktoś uderzył moją twarzą o ziemię. W dłuższej perspektywie czasu każde trudne doświadczenie potrafi nas wzmocnić. Teraz wiem, że choć w wypadku straciłem rękę i nogę, część siebie, to jednak dużo więcej zyskałem jak na przykład siły. Teraz wiem także, że choćby niewiadomo co się stało, paliło, waliło, to i tak można z tego wyjść, czego nauczyli mnie rodzice.

Co dla ciebie oznaczają te zdobyte bieguny, szczyty i pokonane maratony? Czego są symbolem?

One są dla mnie takimi wyzwaniami, w których nie chodzi o to, że to jest właśnie biegun czy Kilimandżaro, najwyższy dach Afryki. Dla mnie to są bardziej symbole z którymi często walczą ludzie zdrowi, silni, pełnosprawni, a ja staram się im pokazać, że nawet bez ręki i nogi można im sprostać. Patrzcie skoro ja mimo tak wielu trudności mogę to osiągnąć, to i każdy z was może zrobić coś podobnego. I to nie chodzi o to by promować koniecznie wielkie podróże, bo nie wielkimi podróżami człowiek żyje, ale zachęcać do realizacji tych mniejszych planów. To działa również i w moim przypadku. Kiedy mam okazję spotkać ludzi w obiektywnie trudniejszej sytuacji niż ja, a którzy sobie radzą, to w momencie załamania, trudniejszych chwil przypominam sobie o nich i aż mi jest głupio. Skoro on dał radę, to ja nie mogę się poddać.

Na stronie swojej fundacji Poza Horyzonty piszesz, parafrazując słowa z Biblii, że człowiek jest tyle wart, ile może dać z siebie. Co ty chciałbyś swoim życiem i działaniem dać ludziom niepełnosprawnym czy kalekim?

Chciałbym dać im poczucie, że każdy może żyć szczęśliwie na swój sposób. Ja realizuję to za pomocą podróży, bo to właśnie kocham, ale można to robić na tysiąc innych sposobów, biorąc udział w konkursie śpiewania czy poszukiwaniach lepszej pracy. Nie ma rzeczy niemożliwych, nie można się załamywać. Nie wolno się obracać za siebie, bo nie zmienimy już tego co się stało.

Jaki jest twój najbliższy cel?

We wrześniu zamierzamy zorganizować wyprawę wspinaczkową do Parku Yosemite w Stanach Zjednoczonych. Tam wspólnie z dziewczyną, która była kiedyś instruktorką wspinania, a teraz w wyniku wypadku porusza się na wózku, nurkuje, jeździ na wózko-rowerze i nadal się wspina, planujemy pokonać stumetrową ścianę. W czasie wakacji natomiast chciałbym stopem wybrać się do Moskwy, skąd udam się koleją transsyberyjską w pięć dni do Ulan Bator za czterysta złotych i dalej przez Mongolię.

Janek Mela o niepełnosprawności
Janek Mela o niepełnosprawności

Komentarze (7)

zal ja go nie lubie i wogole zal a mnie na tych zdjaciach praktycznie nie widac :angry:

~OJEJ ! ..Czy *fajny Janek Mela ..przyjedzie też do *mojego gimnazjum ?

..gimnazjum *Nr 2 !

bardzo pozytywny młody człowiek,nie jeden dorosły mógłby się od niego uczyć optymizmu i wiary w dążeniu do realizacji własnych marzeń;niestety często już na starcie zakładamy,że coś o czym marzymy jest nie do zrealizowania(mimo,że mamy obie ręce i nogi)

~Anonimku ! ..*podnoszę paluszek do góry,żeby *Ci przypomnieć ..że to też *MĘŻCZYZNA ! ~Wiadomo ..

Widze ze bardzo naduzywasz slowo `zal`.
Zazdroscisz mu ? ze ma wiare w siebie , i ze pokazal ze w zyciu mozna osiagnąc wszystko ja sie tylko chce ? . Tobie to pewnie do szkoly sie nie chce chodzic a on ? niepelnosprawny a tyle zrobil !. Zastanow sie zanim cos powiesz w tym przypadku co napiszesz.Pozdrwienia dla uczesnikow II Edycji ` i Ty mozesz przenosicgory`.

To prawda, a więc logiczne wydaje się, że Janek Mela, jako typowy mężczyzna, też gonił albo za spódniczką, albo za butelką. No proszę, gdzie to człowieka nie zapędzą jego potrzeby...