To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Przepełnione przedszkola

Kto nie zadbał o los swojej pociechy w lutym lub marcu, nie ma szans na znalezienie wolnego miejsca. Jeleniogórskie przedszkola - zarówno miejskie, jak i niepubliczne- są przepełnione.

Liczba placówek w tym roku powiększyła się - jednak dwa nowe przedszkola niepubliczne nie rozwiążą problemu. Rodziców, chcących umieścić w nich swoje pociechy, jest o wiele więcej niż miejsc. Edyta Wawrzyniak z nowo powstałego centrum przedszkolnego Happy Kids potwierdza: przedszkole rozpoczyna działalność pierwszego września, i mimo że jest przystosowane do przyjęcia 150 dzieci, w tym roku przewidujemy zapisy jedynie 100. Zainteresowanie i tak jest bardzo duże, więc chcemy poszerzyć grupy dopiero w przyszłym roku - gdybyśmy zrobili odwrotnie, przyszłoroczna lista rezerwowa nie miałaby końca. Na dzień dzisiejszy zostało tylko dwadzieścia wolnych miejsc.

Także w przedszkolach „z tradycjami” chętnych nie ubywa. - Mamy sześć grup, łącznie 150 dzieci. Co roku na liście rezerwowej jest od 15 do 20 nazwisk - mówi Bożena Gurdziel, dyrektorka Niepublicznego Przedszkola „Promyczek” przy ul. Kolberga. - Przyjmujemy w pierwszej kolejności dzieci, które chodziły do nas w poprzednich latach - to zasada obowiązująca chyba we wszystkich placówkach.

W miejskich przedszkolach sprawa ma się podobnie - koszty zapisania malucha są o wiele mniejsze, stąd listy chętnych zapełniają się w oka mgnieniu. Na liście rezerwowych często czeka ponad 40 osób.

Co kieruje rodzicami przy wyborze placówki? Najczęściej są to dobra lokalizacja i oferta ponadprogramowa. - Szukaliśmy z mężem miejsca najbliżej domu - mówi pani Joanna, mama trzyletniej Kaliny. - Wybraliśmy niepubliczne, bo w miejskich nie było miejsc już na początku lutego. Córka będzie uczyła się angielskiego, tańca, są też zajęcia teatralne. Im będzie ciekawiej, tym chętniej będzie tam chodzić co rano.

Wachlarz propozycji dydaktyczno- rozwojowych w przedszkolach jest szeroki: język obcy, taniec towarzyski, zajęcia muzyczno-ruchowe, wokalne, ceramika, zajęcia teatralne, sportowe i (w kilku placówkach) religia. Jednak koszty takiego kształcenia też nie są małe. - Miesięczne czesne to 230zł, do tego dochodzi cena posiłków- 4,50 za trzy dziennie - mówi Bożena Gurdziel. W Happy Kids to kwota 600 zł.

Dla rodziców, którzy nie są w stanie wygospodarować takiej sumy, sytuacja może się nieco polepszyć. 11 sierpnia Związek Nauczycielstwa Polskiego złożył projekt nowelizacji ustawy o finansowaniu przedszkoli publicznych. Od 1994 roku utrzymywane są one ze środków samorządu terytorialnego. ZNP chce jednak, by zamiast z gminnej, były one finansowane z oświatowej subwencji, co w teorii dałoby możliwość zwiększenia liczby placówek i wyposażenia ich w personel. Pod petycją podpisało się ponad 120 tysięcy osób. Nie jest ona jednak pomysłem nowym - poprzednia została odrzucona przez Sejm w 2008 roku.

W komfortowej sytuacji w Jeleniej Górze są miejskie przedszkola, które nie muszą dbać o nabór i zresztą niespecjalnie im na tym zależy. Nie chcą nawet powiedzieć, ile mają miejsc wolnych. - Nie mam obowiązku ani ochoty z państwem rozmawiać – powiedziała naszej dziennikarce Grażyna Skalska, dyrektor MP nr 2 przy ul. Piłsudskiego.

Komentarze (3)

a przedszkole przy ulicy Piłsudskiego to jest wogóle porażka.Jakies koszta z nieba wzięte gdzie po podliczeniu wychodzi wiecej niz za przedszkole prywatne,Szok a niby państwowe i państwo dokłada,ale ma 4 godziny dziennie.

no tak taniec ceramika itp itd .
Rodzice pomyślcie dajcie Dziecku czas na zwykłą zabawę!!! a nie zajęcia od 7-16, dziecko nie może się wtedy "normalnie" rozwijać.
A i bierzcie pod uwagę nie tylko bliskość placówek ale kadrę. Zawsze warto podejść do dyrekcji i zobaczyć jak jest naprawdę
Dla mnie przedszkole językowe ... ma ZA DUżo zajęć, ajest wiele prywatnych przedszkoli oferujacych naprawdę ciekawy pomysł na edukacje...

A potem tylko migawki w TV że społeczeństwo się starzeje i za 20 lat nie będzie miał kto na starych pracować, a ja się nie dziwie się...