Szaleństwo w stylu retro

– Jest świetnie – mówiła Marta Mackiewicz z Mirska zaraz po zjeździe. Na sobie miała narty z lat 70-tych i strój bawarski. – Jest uzupełniony o tzw. pantalony, szyte specjalnie na tę okazję – podkreśliła. Wszystko to kompletowała od jakiegoś czasu, by móc wystartować w festiwalu retro. – Przed laty startowaliśmy na sankach i byliśmy poza konkurencją. Teraz chcieliśmy się bawić na całego.
W zjeździe równoległym zjeżdżała razem ze Stefanem Białasem z Sosnówki. Ten miał narty z lat 20-tych z wiązaniami typu „kandahar”. – Bardzo niewygodnie się jeździ, zupełnie inaczej, niż na dzisiejszych nartach – powiedział. – Technika jazdy jest zupełnie inna.
Mimo tego, bawił się bardzo dobrze.
Uczestnicy imprezy startowali w trzech konkurencjach. Pierwszy to wspomniany zjazd równoległy: startowały w nim po dwie osoby jednocześnie i musiały się mijać na trasie. Drugi to slalom retro. A trzeci – najbardziej efektowny – skok narciarski z mini skoczni. Wielu zaliczyło efektowne upadki zaraz po oddaniu skoku, ale byli i tacy, co przelecieli kilka ładnych metrów i nawet lądowali telemarkiem.
Trzeba przyznać, że rywalizacja zeszła na drugi plan imprezy, startujący postawili na dobrą zabawę. Furorę robił ratownik górski Roman Gąsior, który był w dawnym swetrze ratowników, miał też ze sobą nosze. Tradycyjnie wystartował też Grzegorz Sokoliński, były burmistrz miasta. Zjeżdżał z fajką w ustach. Uwagę na siebie zwracał także Waldemar Bobowski, który przebrał się za damę.
– Festiwal Eurowizji miał swoją kiełbaskę, w Sejmie jest pani Ania Grodzka, kabaret Paranienormalni ma „Mariolkę”, to i tu przydałby się jakiś gender – powiedział z uśmiechem.
– To narty z lat 40-tych z wiązaniami sprężynowymi, z prymitywnym bezpiecznikiem – mówi. – Jak zaczęły się tu imprezy retro, to szukałem po wsiach i u kogoś znalazłem. Dostałem jeszcze jakie mniejsze, z lat 60-tych. Na nich zjeżdża mój wnuk.
– Zabawa jest bardzo fajna – przyznała Beata Holek, z Miejskiego Ośrodka Kultury, Sportu i Aktywności Lokalnej w Szklarskiej Porębie, który był organizatorem imprezy. Pani Beata w sobotę była damą z lat 30-tych. – Narty dostałam od starszej kobiety, która mówiła, że jeżeli je odda to tylko w dobre ręce, żeby nie zostały spalone, tylko dobrze spożytkowane. Są używane i będą zapisywane w testamencie z pokolenia na pokolenie – deklaruje.
Po zabawie na stoku uczestnicy udali się na imprezę w stylu retro, z muzyką z lat 20-tych i 30-tych.