To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Załoga Orła wyszła na ulicę

Załoga Orła wyszła na ulicę

- Mamy już dość – grzmią pracownicy Zakładów Lniarskich „Orzeł” w Mysłakowicach. Dzisiaj załoga spotkała się przed drzwiami biurowca zakładu. Tradycyjnie, nie było prezesa.

- To jest wstyd, żeby po 35 latach pracy iść do sklepu i brać chleb na zeszyt – mówi Barbara Przybysz, która pracowała na tkalni.

Pracownicy nie dostają wypłat od początku roku. - Prezes wypłacił nam część wypłaty za grudzień – po 670 złotych, no i koniec – mówią ludzie. - Zostaliśmy bez pieniędzy na Boże Narodzenie. Zbliża się Wielkanoc i znowu mamy być bez pieniędzy? - denerwują się Ewa Kopeć, Agnieszka Kubiak, Jolanta Szynder i Bożena Stasiak.

- Taka sytuacja nigdy się u nas nie zdarzyła. Przyszedł uzdrowiciel i rozłożył zakład na łopatki – dodają.
- Od prezesa słyszymy tylko kłamstwa, nic poza tym – mówi pani Barbara.
Załoga jest zdesperowana, zakład stoi od 12 lutego. Prezes wysłał ludzi na urlopy. - Powiedział, że jak w ciągu tygodnia nie załatwi pieniędzy, to ogłosi upadłość. Nie ma pieniędzy, nie ma upadłości, a my dalej nie pracujemy – mówią ludzie. - W zakładzie odłączony jest prąd, nie ma węgla do uruchomienia produkcji.

Dzisiaj załoga spotkała się przed zakładem. Prezesa Rafała Czupryńskiego oczywiście nie było, choć przekazywano mu informację o tym spotkaniu.
- Nie ma nawet odwagi cywilnej, żeby tu przyjechać, spojrzeć nam w twarz i powiedzieć, jak jest naprawdę – denerwuje się Barbara Przybysz.
Zjawili się za to przedstawiciele zarządu regionu Solidarności.

- Staramy się wspierać pracowników, żądając od władz zakładu przestrzegania praw pracowników, a w zasadzie głównego – do wynagrodzenia - mówi Franciszek Kopeć, przewodniczący zarządu regionu jeleniogórskiej Solidarności. - Próbujemy wszelkimi sposobami dotrzeć do instytucji, które mogą pomóc tym pracownikom, chcemy ujawnić tę sytuację. Pierwszy raz spotykam się z sytuacją, że prezes zakładu jest nieuchwytny, wpada tu raz na miesiąc.

Zaoferował pomoc prawnika Krzysztofa Nowickiego. Sam prawnik jednak na razie nie wie, co pracownicy powinni zrobić. - Nie mamy informacji o sytuacji finansowej zakładu – mówi. - Dlatego nie mogę teraz autorytatywnie powiedzieć, czy musicie złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości – przyznał. - Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z tego, że jak komornik wejdzie, nie będzie prowadził egzekucji z kont bankowych, on będzie sprzedawał maszyny, tak jak to ma miejsce w Kowarach. Upadłość więc oznacza, że stracicie miejsca pracy. Niewykluczone jednak, że to jedyna szansa dla was na otrzymanie zaległych pieniędzy.

- Na początku przyszłego tygodnia będziemy z przewodniczącym w Warszawie, złożymy pismo do ministra z żądaniem informacji o sytuacji finansowej. Jednym z udziałowców jest Bank Gospodarstwa Krajowego i chcemy wiedzieć, dlaczego patrzy bezczynnie na to, co się dzieje w spółce – mówił Krzysztof Nowicki.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Komentarze (5)

współczuję tym ludziom,to upokażające wychodzić tak na ulice.Ci ludzie mają przecież dzieci które też czekają na pieniądze.Ale co to wogóle za pensje-1500zł.
Ja pierdziule!dziękuję bogu że mam to co mam.

Nie dajcie się! Prezesa łapciucha na taczkę!

A szkoda że tak późno,chociaż mówią że lepiej późno niż wcale!!!!

Pan Franio Kopeć(kowarzanin)szef jeleniogórskiej "S" jest także super aktywnym i mobilnym prezesem Stowarzyszenia Rozwoju Przedsiębiorczości i Rozwoju Rynku Pracy i na pewno jak Was wyrzucą z pracy z ORŁA to Wam pomoże, przeszkoli z Kolegą Radnym Powiatowym i Koleżanką Radną Wojewódzką za pieniążki z funduszu pracy i podpowie jak znaleźć środki na uruchomienie działalności gospodarczej z funduszy unijnych. W dobie rządzenia Polską przez Jego kolesi Solidaruchów i AWS-iarzy (są przecież Oni w PiS i w PO) to jedyna
osoba która może coś jeszcze załatwić. Najlepiej załatwić sobie szansę na przeżycie i posadkę tak jak to zrobił ów Pan Franio - zamiast stać się biznesmenem został zawodowym związkowcem. Pan Franio niejednokrotnie udowodnił jako związkowiec Solidarności z kowarskiej Dywanówki jak można się na masie majątku zdobytego pracą robotniczą dorobić. Na zawodowej pozycji związkowca uwłaszczył majątek zakładowy dla pseudo Inkubatora przedsiębiorczości który tylko szkoli za pieniądze Powiatowego Urzędu Pracy i nie pomógł ani jednemu bezrobotnemu stanąć na nogi

Biedny człowieczek, który przez całe życie nic dobrego nie zrobił tylko chował się za plecami pracowników, ludzi którzy walczyli zawsze o sprawy pracownicze czy też związkowe. Dzisiaj pozostała mu tylko zazdrość i zawiść.
Zawsze byłem związkowcem Czy to w okresie stanu wojennego czy też w czasach wolnej Polski i upadających zakładów. Nigdy nie odmawiałem pomocy pracownikom i związkowcom i będę to robił dalej. To że dzisiaj jestem szefem Regionu zawdzięczam związkowcom, pracownikom którzy widzą moją działalność i ją oceniają. To że prowadzę Stowarzyszenia, które stara się wszelkimi sposobami pomagać ludziom którzy znaleźli się w trudnej sytuacji również uważam za kolejny etap działalności związkowej. Pieniądze na taką działalność uzyskujemy w przetargach przedstawiając dobre projekty szkoleniowe i doradcze. I nikt nam pięniędzy za darmo nie daje.
A więc "Kowarzanin" masz okazję to wszystko osiągnąć tylko wcześniej rusz chociaż palcem w bucie i postaraj się pomóc przynajmniej jednemu człowiekowi.