To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Pierwsze takie Przejście

Fot. Grzegorz Leszek

Najpierw upalnie i słonecznie, potem deszczowo i chłodno... Pogoda nie ułatwiała zadania uczestnikom XIII Przejścia Dookoła Kotliny im. Daniela Ważyńskiego i Mateusza Hryncewicza. Ponad połowa nie dotarła do celu trasy liczącej około 137 kilometrów w Karkonoszach, Rudawach Janowickich, Górach Kaczawskich i Górach Izerskich.

To było Przejście pod znakiem nowości. Po pierwsze: start był w piątkowe południe, a nie o ósmej wieczorem, jak w poprzednich latach. Powód: decyzja Karkonoskiego Parku Narodowego w trosce o ochronę przyrody. Nie było więc romantycznego marszu nocą przez Karkonosze, długiego węża światełek z latarek-czołówek i wspaniałych widoków na śpiącą Kotlinę Jeleniogórską.
Były za to - i to kolejna nowość - istotne zmiany trasy, będące następstwem zmian szlaków pieszych, które z kolei mają nowy przebieg z powodu zmian własnościowych gruntów i niechęci właścicieli do deptania ich ziemi przez turystów. Uczestnicy Przejścia poznali nowy przebieg (niestety asfaltowy) szlaku z Radomierza na Przełęcz Komarnicką i z Przełęczy Widok na Okole.
Jak zwykle było sporo problemów z nawigacją. Nawet bardzo doświadczona ultramaratonka, słynąca z żelaznej kondycji Monika Romańczuk, z powodu błądzenia dołożyła sobie co najmniej siedem kilometrów. Brała udział w Połowie Przejścia, więc pokonała nie 70 km, ale 77 km! Ale i tak za metą tryskała radością i energią...
Grzegorz Krupa z Sobótki poradził sobie z trasą Przejścia w czasie poniżej doby. To doświadczony biegacz i organizatorów biegów w swojej miejscowości. Na metę w Szklarskiej Porębie, gdzie usytuowano także start, przybył jako pierwszy.
Nie dostał żadnej nagrody, bo Przejście i Połowa Przejścia odbywają się w formule pozbawionej konkurencji. Ich głównym celem jest uczczenie pamięci ratowników górskich, którzy w 2005 roku zginęli w lawinie w Karkonoszach: Daniela Ważyńskiego i Mateusza Hryncewicza. Pierwszy z nich był pomysłodawcą okrążenia Kotliny Jeleniogórskiej górami i uczestnikiem pierwszego Przejścia w 2004 roku, razem z kolegami z GOPR-u. Nie doszli do celu, ale obiecali sobie, że uczynią to za rok. Niestety, 8 lutego 2005 Daniel zginął w lawinie.
Wśród uczestników Przejścia jest wielu stałych bywalców. Bez udziału w Przejściu nie wyobrażają sobie życia. Przyciąga ich przyjacielska atmosfera, piękna okolica, zasady pozbawione rywalizacji, wymagająca i przepiękna trasa, której pokonanie jest wielkim wyzwaniem, jak również idea. W pełnym komercji świecie, Przejście jest czymś wyjątkowym. Organizatorzy z Fundacji Przejścia Kotliny bardzo dbają o zachowanie szlachetnego przesłania i niepowtarzalnego charakteru Przejścia.
Jeśli ktoś jednak chce się ścigać na niemal tej samej trasie, może w połowie października wystartować w Ultrakotlinie - Biegu Dookoła Kotliny. Tam będą wyniki, czasy, nagrody, klasyfikacje itp.
Dla porządku: w XIII Przejściu wystartowało 465 osób, wycofało się 274, do mety dotarło 191. W Połowie Przejścia wystartowało 168 osób, wycofało się 85, do mety dotarło 83. Limit czasu na pokonanie trasy Przejścia wynosił 48 godzin, na trasę Połowy był o połowę krótszy. 

Fot. Zbigniew Leszek
Fot. Zbigniew Leszek
Fot. Grzegorz Leszek
Fot. Zbigniew Leszek
Fot. Zbigniew Leszek

Komentarze (12)

Podziwiam tych wszystkich, którzy odważyli się wystartować. Gratulacje dla tych, którzy ukończyli przejście. Szczególne gratulacje i pozdrowienia dla mojego siostrzeńca Krzysztofa, który zakończył przejście z bardzo dobrym wynikiem.

fajnie, ale wydaje mi sie, ze organizatorzy musza sie w koncu okreslic co to ma byc: marsz, bieg? niby przemarsz dookola kotliny a pierwsi na mecie biegacze. moze tak jak w chodzie olimpijskim powinno sie dyskwalifikowac tych co biegna. a moze zrobic tylko jedna impreze: nie wazne jak byle by do mety? podziw dla startujacych.

Ale oddzielna impreza dla biegaczy z nagrodami i klasyfikacją jest. Natomiast samo Przejście - moim zdaniem powinno być tak jak teraz - w stylu dowolnym. Jak ktoś chce niech biegnie, idzie albo i nawet się czołga do mety ;-)
I tak od jakiegoś czasu w podsumowaniach jest tylko podane, czy ktoś doszedł czy nie, nie ma publikowanych czasów.
Poza tym można było w tym roku potraktować Przejście jako świetne przetarcie przed Ultrakotliną i sprawdzenie, czy w ogóle dałoby się radę zmieścić w limicie czasowym Ultrakotliny. Nie zmienia to faktu, że obie imprezy są zacne.

Pogoda pokazała co potrafi, choć bywało trudniej na pierwszych przejściach.
Start za dnia to urozmaicenie, ale to już nie ten klimat co dawniej.
Organizacja niezła, ale brak wody w środku nocy na niektórych PK i tylko woda na większości punktów, to słabo w stosunku do lat poprzednich. Wafelek czy ciastko w środku nocy poprawia nastrój, a nawet "ratuje życie".
Dobry pomysł oznakowania nowego szlaku za Różanką!
Punkt transportowy na Łysej Górze, słaby pomysł. Chyba, że to selekcja jak na SOR. Jak z kontuzją wejdziesz na ten PT, to znaczy, że symulowałeś.
Ciekawa szata graficzna na koszulkach, ale to już nie ta jakość koszulek co w latach ubiegłych. Za to fajne kurtki dla organizatorów. Są też ładne standy z ultrakotliny, itd. I tu pytanie, w jakim kierunku idzie impreza...

Samo przejście to cudowna inicjatywa i genialna impreza, jednak wymagająca kondycji fizycznej i wytrzymałości. Organizator powinien zastrzec w regulaminie aby uczestnicy nie mogli korzystać z pomocy zmotoryzowanych znajomych, aby nie dowozili czystych i suchych ubrań, ciepłych posiłków i napoi, pomagali z mapą, ładowali telefonów etc. Przejście właśnie ma być trudne, nieco survivalowe, ma hartować i ocierać się o granice wytrzymałości. Trudem i ogromną satysfakcją jest przejście z własnym balastem na plecach, swoim suchym prowiantem, bukłakiem, w błocie deszczu i błądząc z mapą!

Wszystkim tym, którzy chcą ubrać Przejście w zakazy, przypominam, że to nie jest impreza sportowa, z rywalizacja miedzyludzka. Samego siebie nie oszukasz, w sercu będziesz czuł, czy byłeś ok, czy nie. Jak dla mnie, to kto chce, może korzystać z pomocy rodzin dostarczający suche odzienie, czy żarcie. To wyłącznie jego sprawa.

To jak ktoś chce pokonać ten dystans zależy tylko od niego samego. Każdy mierzy się z samym sobą a najważniejsze jest żeby ten marsz ukończyć. Jeżeli ktoś ma możliwość, Przyjaciół, rodzinę która może umożliwić pokonanie tej niełatwe próby, to czemu ma się to komuś zabronić?
Niespełnej połowie się to udało, a więc chyba pomoc i wsparcie na trasie by się przydały. Poza tym chodzenie w deszczu, zimnie, w nocy i we mgle nie jest bezpieczne. Tu chodzi o życie, życie naszych bliskich. I to nie są mistrzostwa żeby zabraknąć pomagania

Biegnij, idź, czołgaj się... Ty wybierasz, ty decydujesz. Jedz masz w plecaku lub " upolujesz" po drodze. Śpij gdzie padniesz, albo nie śpij wcale. Tak było na pierwszych przejściach, a regulamin był, bo być musiał na imprezie masowej. Tu każdy walczy z samym sobą i satysfakcja z pokonania każdego kolejnego kilometra jest nagrodą. Nie trzeba więcej zakazów i nakazów. Chcesz iść na "wynik", na PK czeka masażysta i gotowy zestaw regeneracyjny, ok goń. Taszczysz śpiwór i drepczesz noga za nogą przez 48 godzin, ok.
Jest długa trasa, 48 h i dla bezpieczeństwa PK po drodze. Przeszedłeś 15 km, super, zrobiłeś 100 świetnie, ukończyłeś jeszcze lepiej. Ale tu najważniejsza jest droga i pamięć o chłopakach.

Wszystko pięknie, tylko przychylam sie do głosów, że za 130 zeta wpisowego powinni przynajmniej wody na punktach nie żałować, nie wspominając już o ciastku czy bułce jak było w poprzednich latach. Sponsorów cała lista, wpisowe spore, a co roku coraz biedniej. Koszulek też tańszych chyba już nie udało się znaleźć. Jak ktoś startuje w podobnych imprezach, to wie, że za połowę ceny wpisowego jest i woda i energetyk i owoce na punktach, a na końcu medal i techniczna koszulka przynajmniej...

to jest moje 4 przejście wszystkie przeszedłem - czy biegnie czy idzie to tyle samo kroków musi się zrobić - po prostu jest się szybciej i tyle - ja też podbiegałem na zejściach, jest to po prostu lżej.

Cel bardzo szlachetny, pomimo to jest jakieś, ale...
Czy gorąca herbata na punktach, szczególnie nocą, gdy pada i jest zimno, to wielki koszt? a może luksus?
Należy też przyjrzeć się jak co niektórzy pojawiali się na mecie, mieli bardzo czyste buty i jakoś tak z innej strony się pojawiali ( czyli Przedział był im obcy, a szkoda, bo tam, dopiero wyzwanie, błoto po pachy)
Pozostaje wiele do naprawienia!

[quote=przejściowiczka]Cel bardzo szlachetny, pomimo to jest jakieś, ale...
Czy gorąca herbata na punktach, szczególnie nocą, gdy pada i jest zimno, to wielki koszt? a może luksus?
Pozostaje wiele do naprawienia![/quote]

W 2007 była idea, w 2010 była idea i trochę doświadczenie z poprzednich lat, w 2016 jest fundacja i pomysł na wykorzystanie idei.
Kiedyś kilku wyczynowców przebiegało trasę z ciekawości czy dadzą radę, dziś robią to dziesiątki dla punktów.
Co roku wpisowe wyższe, większy limit uczestników, więksi sponsorzy i mniejszy zakres świadczeń.
Impreza mocno się zmienia i niestety nie na lepsze. Smutne to, ale taka karma.