To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Jeleniogórzanin u Patryka Vegi

Rafał Wójcikiewicz trafił do filmu dzięki aparycji niegrzecznego chłopca.

Rafał Wójcikiewicz ma 38 lat i właśnie pojechał na plan zdjęciowy do Patryka Vegi. Tego Vegi. Twórcy „PitBulla”, „Kryminalnych”, „Służb specjalnych”.

- Sądząc po moim dotychczasowym dorobku troszkę już chyba zostałem zaszufladkowany jako cham i zbir – śmieje się jeleniogórzanin. Wspomina swój debiut u Vegi, w „Służbach specjalnych”, gdzie zagrał agenta ABW. W przeddzień zdjęć wyskoczył mu jęczmień na oku. Pomyślał, że może go to wyautować z roli, ale reżyser obejrzał i stwierdził, że jęczmień pasuje do postaci.
Rafał pojawił się w krótkim, ale mocnym epizodzie w „Służbach specjalnych”. Wystąpił jako aktor-amator w drugoplanowej roli agenta ABW. Nie ma tam jeszcze nazwiska ani ksywki ale scena jest z gatunku tych, które Vega malowniczo charakteryzuje: petardą w twarz. To sekwencja, w której mundurowi zostają umoczeni w śmierć Barbary Blidy. Rafał w scenie z Olgą Bołądź i Sławomirem Opalą, z napiętymi jak postronki mięśniami i mięsem na ustach.
- Naprawdę, czuję się specjalnie wyróżniony tym, że gram ja, nie posiadający żadnego wykształcenia kierunkowego, a nie ktoś z dyplomem aktora. Myślę, że chodzi też o tę moją „urodę” – rozważa głośno. Jego droga do filmu była kręta i raczej nie po płatkach róż. Biegał po agencjach, ustawiał się do castingów reklam telewizyjnych. W pewnym momencie wprost usłyszał od swojej agentki, żeby się raczej nie spodziewać żadnych wielkich ról. Bo na grzecznego tatusia to on raczej nie wygląda… Pani była szczera do bólu, ale ta jej informacja ukierunkowała jakoś Rafała. Skoro nie ma aparycji amanta, to może nie warto trwonić czasu na próby zaistnienia w reklamie?

*
Zawsze interesował się aktorstwem i dziennikarstwem, i zawsze gdzieś w tle miał media: radio, prasę, telewizję. Ale to były tyko drobne przygody. Zaczęło się jeszcze w szkole podstawowej, w klasie ósmej. Był początek lat 90-tych. Do klasy weszło dwóch agentów filmowych, którzy szukali epizodystów do „Plecaka pełnego przygód”, czyli do serialu kręconego przez telewizję dla programu 2. Siedział wśród innych uczniów; oczywiście w kurtce, bo po co tracić czas na szatnię? Jeden z panów popatrzył na chłopaka, pokazał go palcem i stwierdził, że „ten jest fajny”. I tak to się zaczęło. Po tym była pierwsza, nieprofesjonalna jeszcze sesja zdjęciowa, po której Rafał pojechał do Warszawy i zapisał się do swojej pierwszej agencji fotomodeli. Jeszcze nie do agencji filmowej, a właśnie do fotomodelingu. Podpisał umowę na 2 lata i wtedy też dostał pierwsze zaproszenie do udziału w castingu, w którym wybierał ludzi znany reżyser obsadowy, Krzysztof Zbieranek. Niestety, nie został zauważony więc wrócił do Jeleniej Góry. Czasem dostawał propozycje reklamowania chipsów czy zupek kuksu, ale rzadko. Potem była długa cisza, aż do
roku 2002, gdy Okhił Khamidow ogłosił castingi do swoich produkcji paradokumentalnych typu: „Dlaczego ja” czy „Trudne sprawy”. Rafał wystartował i zagrał w trzech odcinkach.
- Po tym już wiedziałem, że niczego więcej się tam nie nauczę. Że to nie jest rozwojowe. Tam ludzie idą na przemiał i nic więcej. Postanowiłem zainwestować w profesjonalną sesję zdjęciową i uderzyć na Warszawę, już z własnym portfolio – opowiada. Zaczął od agencji aktorskich na Chełmskiej. Najważniejszą okazała się Skene, opiekująca się m.in. aktorami epizodycznymi.
- Walka o ogień – mówi dziś Rafał o castingach, na których pod jedną ścianą, w tym samym korytarzy, amatorzy mieszają się z zawodowymi, często znanymi aktorami. Aktorów jest w Polsce jak psów. Albo jesteś charakterystyczny i cię widać, albo pozostajesz niezauważony w tłumie niezrealizowanych. W tych korytarzach, pod drzwiami do różnych reżyserów, Rafał zaczął się uczyć specyficznego języka świata filmu. Tego jak i co się robi, i z kim się rozmawia, żeby zostać dostrzeżonym. Przede wszystkim - nie pchać się do statystowania. Świat statystów i świat aktorów epizodycznych to zupełnie różne przestrzenie. W agencji nie wolno się przyznawać, że się gdzieś statystowało, bo to od razu oznacza dyskwalifikację. Wpadasz do pewnej szufladki, i cześć. Paradokument telewizyjny to też nie jest to, czym się należy chwalić w agencji. Niczego nie uczy. Paradokumenty zarabiają, ale na reklamach nie na widowni.

*
W pewnym momencie zadzwoniła osoba z innej agencji, gdzie prowadzono casting do filmu „Służby specjalne”. Zdjęcia próbne znowu robił Krzysztof Zbieranek, który okazał się ważną postacią w karierze jeleniogórzanina. Rafała, z jego specyficzną urodą, mieli już w bazie danych. Kazano mu zagrać dwie scenki. Jednak poszła OK, druga niekoniecznie zadowoliła reżysera. Ale reżyser obsadowy jest zobowiązany pokazać wszystkie nagrane osoby głównemu reżyserowi. I tak Vega wyłuskał Wójcikiewicza z tysięcy osób z całej Polski, które zgłosiły się na castingi.
Gdy wreszcie mężczyzna pojechał po raz pierwszy na spotkanie z Patrykiem Vegą, było trochę jak w bajce. Szukali go dobry miesiąc. Siedział wtedy za granicą i zarabiał na życie jako opiekun osób starszych. - Gdzie ty jesteś? – przywitał go Vega. - Musisz być! Masz tak charakterystyczną gębę, że z tobą nic nie trzeba robić. Jesteś u mnie w filmie!
Koniec zdjęć był w styczniu ub. roku. Minął rok. Po roku prowadzenia rozmów z Telewizją Polską Vega robi właśnie serial na podstawie „Służb specjalnych”, o tym samym tytule. Lejtmotyw jest podobny, ale już z nowymi, rozwiniętymi wątkami. Pojawią się znane z filmu postaci, lecz z nowymi historiami. Widzowie ponownie spotkają się z Olgą Bołądź, Kamillą Baar, Janem Fryczem, Andrzejem Grabowskim, Januszem Chabiorem i innymi.
- I ja dostałem propozycję – nie kryje radości Rafał. – Zagram tę samą, ale już bardziej rozbudowaną rolę, postać o ksywce Bobruk. Będę byłym agentem ABW i pojawię się znowu obok takich postaci jak np. Olga Bołądź. Byłem już na rozmowie z reżyserem, jestem po przymiarkach kostiumów.
Więcej żadnych szczegółów. Rafał ma plan filmowy od 9 do 14 grudnia; nie jak poprzednio, jeden czy dwa dni zdjęciowe. Nagrania w Warszawie i to jedyne, co na ten moment może powiedzieć. Póki co ani słowa o postaci, ani jej perypetiach. Serial będzie mieć 5 odcinków, z czego trzy zostały już nakręcone. Rafał Wójcikiewicz pokaże się widzom w drugim. Serial ma się pojawić w programie 2 TVP na wiosnę przyszłego roku.

*
Pewnie, że miał marzenia. Myślał o szkole aktorskiej, ale życie napisało własny scenariusz. Bardzo wcześnie musiał podjąć pracę. Nie było czasu na naukę. Po rozwodzie rodziców trzeba było pomóc mamie, kończył więc ogólniak wieczorowo. Dotąd zarabiał w Niemczech, jako opiekun osób starszych, ale już z tego zrezygnował. W styczniu przenosi się do Anglii. Ucieknie z Polski, ale nie ucieka z planu filmowego. Dogadał się z reżyserem, że jest na tzw. telefonie, z opcją na szybki przyjazd w razie potrzeby. Bo są już plany dotyczące innej produkcji.
- Miałem wielkie szczęście, że spotkałem na swojej drodze Patryka Vegę – mówi z szacunkiem o reżyserze. O wspólnych spotkaniach, o jego otwartości na innych ludzi. -Rozmawialiśmy, powiedziałem jak widzę tę moja postać, a on na to, że w porządku. Pozwolił mi to wdrożyć na planie. Zgodził się nawet na pewne drobne zmiany w scenariuszu. Jest otwarty – opowiada Rafał. - Bardziej chce, żeby rola w naturalny sposób wychodziła z aktora, niż żeby ten aktor wciskał się w wymyśloną postać. Co nie znaczy, że nie jest wymagający na planie – podkreśla jeleniogórzanin.
Mama Rafała mieszka w Szklarskiej Porębie, na osiedlu. Jest z syna cała dumna i kibicuje mu jak nikt inny, ale wielu sąsiadów zwyczajnie nie wierzy.
- Jak? Rafał? W filmie? – dopytują. Kumple żartobliwie ochrzcili już filmowego agenta „naszym celebrytą”, ale sam mężczyzna ma do siebie bardzo zdrowy stosunek. Cały czas podkreśla, jakie to było ważne, że na pierwszy rzut trafił do filmu nie z laikami, tylko z zawodowcami. Oczywiście, że będzie się uczyć i rozwijać. Już sobie wymyślił, że poprosi o pomoc aktorów z jeleniogórskiego teatru. Czy się zgodzą? Oby! Jeśli nie – poszuka pomocy we Wrocławiu.
Na razie żyje bardzo zwyczajnie. Raz spotkała go miła przygoda w kinie, w Jeleniej Górze.
- Spóźniłem się na seans – opowiada. - Pukam do drzwi, które kasjerka już zdążyła zamknąć. Pani podchodzi, patrzy, i mówi: ja pana znam! Pan grał w filmie!
Wszedł za darmo, a gdy seans się skończył pani z kasy już czekała i życzliwie podpytywała, jak to tam było z tym Rafałowym graniem. Natychmiast znaleźli się jacyś ludzie, którzy chcieli autografy, i tyle było na razie filmowej celebry.
Rafał ma oczywiście swoje piękne marzenie. Jeszcze nie plan, ale marzenie. Ma pomysł na scenariusz. Już o tym rozmawiał z Patrykiem Vegą. Kto wie, czym jeszcze zaskoczy nas agent Bobruk z osiedla na Sobieskiego. Z gęby niegrzeczny chłopak ale na co dzień – jak zapewnia - gołębia dusza! A tak szczerze, to uważa, że życie się z nikim nie pieści. Dlatego trzeba żyć dobrze, szybko, i konkretnie, a nie zastanawiać się co by było gdyby…

Tekst: Katarzyna Matla

Komentarze (10)

Zapomnieli?cie doda? o dwóch arcyprodukcjach Vegi - rewelacyjnym :Ciacho" oraz równie gniotowatym "Last minute".

Wow, do samego Patryka Vegi, tego Patryka Vegi, który jest re?yserem i scenarzyst? takiej szmiry jak "Ciacho" i "Last minute"? No to nic tylko gratulowa?, normalnie szcz??cie z?apane za nogi :D

Gratulacje!!!A hejterzy zazdroszczą, chcieliby pewnie zagrać gdziekolwiek. Niestety, mogą sobie najwyżej powypisywać w internecie:)))

... " Kim on może być z ryja? Tajem? " Franz Maurer " PSY 2"

To chyba ten Rafałek od "Kaczki'z butiku na Pks-ie w Szklarskiej Porębie? Pamiętam go ze starych czasów.Mocno mu się przytyło na tych opiekach.Lubi starsze panie !

Pomyślał, że może go to wyautować, Lejtmotyw jest podobny, jest na tzw. telefonie, uderzyć na Warszawę ... - może jakby mówił po polsku to miałby więcej propozycji aktorskich.

jak widac z powyzszych postów - polaczków w Polsce całe mnostwo. NIc tylko hejtować wyśmiewać itp. stań jeden z drugim naprzeciwko czlowieka w realu i powiedz mu to w twarz co piszesz sfrustrowany i anonimowy w sieci.

Susirirpng to think of something like that

Każdy burak krytykuję i wypisuje bzdury z zazdrości jak by nie było Rafał dał radę a tym wszystkim zawodnikom z super zazdrością napiszę taki mały tekst walić się cioty posrane do roboty byście się zabrali a nie wina pod sklepem walili

Każdy burak krytykuję i wypisuje bzdury z zazdrości jak by nie było Rafał dał radę a tym wszystkim zawodnikom z super zazdrością napiszę taki mały tekst walić się cioty posrane do roboty byście się zabrali a nie wina pod sklepem walili