To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

A może by tak do... Czech

A może by tak do... Czech

Jedziemy do Czech. Trasa może mieć dwa warianty – dłuższy i krótszy. Oba jednak wymagają kondycji i pewnej zaprawy w jeździe po górach. Ale ci mniej wprawni cykliści niech się nie zrażają. Rower zawsze można kawałek podprowadzić. Fajnych zjazdów nie zabraknie.

Na trasę, którą przejechałem z dwoma kolegami wyruszyliśmy z Jeleniej Góry w kierunku Kowar. Przez cały czas poruszaliśmy się właściwie głównymi drogami. W Kowarach kierujemy się w kierunku sztolni, ale na ulicy Wiejskiej skręcamy w lewo w oznaczoną niebieskim szlakiem drogę, którą dojeżdżamy do szosy wojewódzkiej numer 367 prawie na Przełączy Kowarskiej. Dalej już prosta droga na Przełęcz Okraj i przejście graniczne.

W Horní Malej Upie skręcamy od razu w lewo i za parkingiem wjeżdżamy na wąską asfaltową drogę. Na tym parkingu czeka na popołudniowy odjazd cyklobus, który kursuje między Harrachovem a Horní Malą Upą przez Vchrlabi (u Czechów to działa i cieszy się sporą popularnością).

Za chwilę zatrzymujemy się, by spojrzeć na wioskę i wierzchołek Śnieżki za jej plecami – piękny widok, a pogoda i widoczność jak na zmówienie. Ruszamy dalej, a przed nami pierwszy i dość ostry zjazd wynagradzający podjazd na Okraj. Ta boczna droga doprowadzi nas do głównej szosy numer 252, którą bez wysiłku, cały czas ze spadkiem dojedziemy na przedmieścia Svobody nad Upą mijając Horní Maršov. Świetnie nam się jedzie, ale awaria w rowerze Artura zatrzymuje nas na pół godziny.

Gdy Artur próbuje naprawić blaszkę w tylnym hamulcu i zdejmuje koło, jakimś cudem wypada śruba mocująca hak przerzutki. Szukamy w trawie i szukamy, ale nie znajdujemy. Andrzej mówi, że pewnie mrówki gdzieś zabrały, bo łaziło ich tam mnóstwo. Najważniejsze, że hamulec już nie trze tarczy, a przerzutka trzyma się na szpilce szybkozamykacza.

Tu można pociągiem
Jeszcze dwa słowa o wspomnianej Svobodzie nad Upą. Z tego miasteczka możemy rozpocząć drugi, krótszy o jakieś 45 kilometrów wariant naszej wycieczki. A do Svobody z rowerem dojedziemy bez problemu szynobusem z Jeleniej Góry przez Lubawkę (szynobus kursuje w soboty i niedziele – wyjazd o 11.47, przyjazd o 13.55). Można też zrobić jeszcze inaczej – przyjechać w sobotę szynobusem z rowerem do Czech, ale wysiąść wcześniej, w Trutnovie i resztę dnia spędzić na zwiedzaniu na rowerze okolic. Ze znalezieniem noclegu, na przykład w Svobodzie, nie będzie kłopotu. W dalsza drogę, tak jak opisujemy to niżej, wyruszamy wypoczęci na drugi dzień rano.

Nasza trójka po minięciu Svobody nad Upą skierowała się na Janské Láznĕ, ale nie wjeżdżaliśmy do centrum miasteczka, tylko minęliśmy je górną drogą, pod Cerną Horą, a nad głowami sunęły nam wagoniki kolejki gondolowej. Jeszcze jakieś dwa kilometry i dojechaliśmy do pierwszego miejsca odpoczynku – miłej gospody Hofmanova Bouda.

Stąd po posiłku i odpoczynku kierujemy się tą samą drogą numer 297 przez Cerný Důl do drogi krajowej numer 14 i skręcamy w kierunku Vchrlabi. Aż do tego skrzyżowania nie trzeba pedałować i choć pokusa szybkiego zjazdu jest spora, to jednak używamy hamulców, by pooglądać mijane zabudowania. Choć ciągle jesteśmy w Karkonoszach, to jednak w trochę innym świecie.

Wzdłuż Łaby
Na przedmieściach Vchrlabi mijamy lotnisko sportowe, na którym jest baza wyścigów rowerowych MTB. Wjeżdżamy tam, bo Artur ma nadzieje, że w jakimś punkcie serwisowym dostanie zgubioną śrubę do haka przerzutki. Pochodził, popytał i dostał. A przy okazji na stoisku promocyjnym napojów izotonicznych dostajemy fajne żółte bidony. Ulegamy z Andrzejem jeszcze jednej pokusie – „ichnie” knedliki z jagodami, śmietaną, polane masełkiem i posypane cukrem pudrem są po prostu niebem w gębie.

Przejeżdżamy przez Vchrlabi i w centrum miasta pierwszy raz stykamy się z rzeką Łabą, przejeżdżając przez most. Kierujemy się na Špindlerův Mlýn drogą numer 295, którą dojedziemy aż do samej granicy. Przez piętnaście kilometrów będziemy jechać prawym brzegiem Łaby, aż do przedmieść Špindlerůvego Mlýna. Warto zobaczyć tamę na Łabie, ładny z niej widok na góry i najwyższe budynki miasteczka. Jeszcze przed miastem wstępujemy do centrum informacji turystycznej, gdzie zaopatrujemy się w cyklo-mapy tej części Karkonoszy czeskich oraz inne wydawnictwa.

Gdy dojedziemy już do Špindlerůvego Mlýna cały czas główną drogą, przez centrum miasteczka pniemy się do góry. Mijamy akwapark i postanawiamy zatrzymać się na odpoczynek w gospodzie naprzeciw. Można rozważyć tez opcję zabrania ze sobą kąpielówek i ręcznika i 290 koron, by na dwie godziny oddać się wodnym uciechom w basenowym kompleksie.

Przed nami ostatni, 8-kilometrowy podjazd na Przełęcz Karkonoską. Trochę dychamy, kilka razy przystajemy, ale powoli suniemy do przodu. Obiecuje sobie, że wybiorę się tu zimą z dziećmi, by zjechać szlakiem saneczkowym, który w kilku miejscach przecina drogę. Czesi pomyśleli o amatorach tego typu zimowej rozrywki i na dole, po zjeździe specjalny bus zabiera saneczkarzy i sanki z powrotem na górę.

Do ojczyzny wracamy o godzinie 20. Zachodzące słońce oświetla pięknie na pomarańczowo Špindlerovą Boudę i schronisko Odrodzenie. Kilka pamiątkowych zdjęć i ruszamy w dół. Droga do Przesieki obfituje w dziury, wyłomy i nierówności, które nie pozwalają bezpiecznie zjechać z większą prędkością. Gdy dojeżdżamy do drogi sudeckiej tarcze hamulców są gorące. Drugi odcinek zjazdu, już do samej Przesieki ma nowa nawierzchnię i tu „leci się” wspaniale.

Polsko-czeska eskapada zajęła nam w sumie 12 godzin. Nigdzie się nie śpieszyliśmy, przystawaliśmy co chwilę robić zdjęcia, na trasie były dwa dłuższe odpoczynki. Czuło się zdrowe zmęczenie, ale na drugi dzień znowu chciało się gdzieś popędzić.


A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech
A może by tak do... Czech

Komentarze (2)

Zapraszam do relacji i galerii zdjęć z podobnej wyprawy rowerowej z ostatniego weekendu.
Link poniżej, pozdrawiam Damian.

http://www.damiandrobyk.pl/Karkonosze2011.html