Przerwane piłkarskie święto

Nic nie zapowiadało nieszczęścia. Organizatorzy od kilku dni przygotowywali stadion do piłkarskiego święta – wydarzenia bez precedensu w Jeleniej Górze. Wokół murawy zamontowano reklamy, sprowadzono telebim, na którym na bieżąco wyświetlany był czas i wynik meczu. Było stoisko garmażeryjne z prawdziwego zdarzenia, trybunę podzielono na sektory. Zadbano o odpowiednie przygotowanie murawy. Do oglądania meczu Polska-Holandia zaproszono młodzież z jeleniogórskich szkół i okolicznych klubów sportowych. Bilety rozeszły się w kilka dni. Chętnych, by obejrzeć ten mecz było dużo więcej. Dawno też na imprezie sportowej w naszym mieście nie było tak wielu dziennikarzy.

Prezes Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej Andrzej Padewski, który popierał starania Jeleniej Góry o prawo do organizowania tego meczu, przed pierwszym gwizdkiem był bardzo zadowolony. – Jedyne, co mogłoby przeszkodzić w rozegraniu tego spotkania to pogoda, ale widać, że gospodarze podpisali z tymi na górze odpowiednią umowę i nie pada – mówił z żartem. Powiedział też, że możliwe jest w przyszłości sprowadzenie do Jeleniej Góry reprezentacji młodzieżowych. Wszystko po to, by promować piłkę nożną nie tylko w wielkich ośrodkach, ale i w małych miastach.
Mecz zaczął się zgodnie z planem. Reprezentacje wyszły na murawę w asyście młodych piłkarzy jeleniogórskich klubów, ubranych w barwy obu reprezentacji. Odśpiewano hymny. Od pierwszego gwizdka atmosfera na trybunach była znakomita. – Polska, Polska – krzyczeli raz po raz kibice.
Niesione dopingiem Polki, które nie były faworytkami tego pojedynku, w 20. minucie wyszły na prowadzenie po golu Ewy Pajor. W tym momencie stadion oszalał. Wydawało się, że nic lepszego nie mogło nas spotkać. Niestety... Kiedy sędzina z Czech zagwizdała na koniec pierwszej połowy, na stadionie częściowo zgasły reflektory. Przedstawiciele Term Cieplickich rozpoczęli gorączkowe ustalenia, co się stało. Okazało się, że wysiadła jedna faza. Problem w tym, że nie można było zlokalizować źródła awarii. – Wszystkie włączniki i zabezpieczenia działają prawidłowo – podkreślał Miłosz Sajnog, wiceprezes Term Cieplickich, które są gospodarzem obiektu. Ściągnął na miejsce kilku elektryków. Udało się przepiąć fazy tak, by zapewnić zasilanie, ale radość nie trwała długo: chwili znowu reflektory zgasły. Mecz został przerwany i nie będzie dokończony ani też powtórzony, gdyż Holenderki w środę wylatują do swojego kraju. Nie będzie też zaliczony do statystyk jako spotkanie towarzyskie reprezentacji. Tak, jakby nigdy go nie było...
– Cały czas pracujemy, ale wciąż nie ustaliliśmy, co się stało – powiedział nam M. Sajnog po godzinie 20. Przyznał, że jak tylko zlokalizują źródło awarii, będzie można ocenić, kto zawinił. – Wydamy w tej sprawie oświadczenie – zapowiedział.
Gospodarzy czeka jeszcze trudna rozmowa z przedstawicielami Polskiego Związku Piłki Nożnej. Jedno jest pewne: o organizacji imprezy podobnej rangi na stadionie przy ul. Złotniczej na razie można zapomnieć.