Śmieci bez zmian, czyli „różnica między ekonomią a...”

Z kolei władze miasta argumentują, że nad ewentualnymi zmianami będzie można się zastanowić najwcześniej po trzech miesiącach funkcjonowania nowych zasad gospodarki odpadami, bo system jeszcze  się nie ustabilizował.

Kto wie, czy większych emocji w czasie dzisiejszych obrad nie wzbudziła kwestia przyczyn przerwania sesji na początku sierpnia, kiedy to nie stawili się na nią radni Platformy Obywatelskiej. Opozycja mówiła wtedy, że radni PO boją się rzeczowej dyskusji i nie szanują mieszkańców nie przychodząc na sesję.

Przewodniczący rady, Leszek Wrotniewski (PO) przekonywał wówczas, że według niepisanej umowy sierpień ustalony był jako miesiąc urlopowy, a absencja wynika właśnie z wyjazdów i innych sytuacji osobistych radnych.

- Cieszę się, że radni PO przyszli dziś na sesję, bo ostatnio chowali się po kątach – zauważył uszczypliwie Krzysztof Mróz (PiS).

- Wystarczyło zadzwonić, na przykład do szefa klubu radnych PO i zapytać, czy ludzie będą, bo przecież jest niepisana umowa, że mamy przerwę urlopową – stwierdził przewodniczący klubu radnych PO, Tomasz Kałużny.

Wypowiedzią K. Mroza oburzył się radny Janusz Wojtas (PO), który stwierdził, że niektóre wypowiedzi są poniżej pewnego poziomu, a on wyprasza sobie stwierdzenia, że chował się po kątach, bo go po prostu w Jeleniej Górze wtedy nie było.

- Jestem zasmucony tym, że demonstrując nieobecność na sesji radni PO nagle powyjeżdżali i rozchorowali się. A opozycja była i zdrowa i na miejscu. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w przyszłości. Proszę, żeby to się nie powtórzyło, bo to – delikatnie mówić, było wobec mieszkańców niegrzeczne – pouczał radny Józef Gajewski (SLD).

W dyskusji merytorycznej nad kwestią stawek opłat za śmieci opozycja podnosiła, że skoro rozstrzygnięto w końcu przetarg i wyłoniono firmy, które zajmują się wywozem odpadów, to nic nie stoi na przeszkodzie, by obniżyć opłaty, bo wpływy z tego tytułu pokazują, że jest pewna nadwyżka.

- Nie o to chodzi, by rzucać tu liczbami i kwotami, podawać przykłady z Legnicy czy innych gmin, tylko o to, by te liczby rozumieć – skwitował Hubert Papaj, zastępca prezydenta.
I dodał, że choć nowe przepisy o gospodarce odpadami weszły w życie 1 lipca, to umowa z konsorcjum firm MPGK-SIMEKO na wywóz odpadów obowiązuje od 1 września.

Jeleniogórzanie złożyli ponad 16 tysięcy deklaracji śmieciowych (89 proc. mieszkańców zadeklarowało segregowanie odpadów). Podmioty gospodarcze złożyły ponad 1200 deklaracji.  Okazuje się, że to ciągle mniej niż zakładano. Kiedy ruszy weryfikacja  i egzekucja opłat – nie wiadomo. Ale można, na przykład, założyć, że około tysiąca rodzin w mieście, które mają orzeczone wyroki eksmisyjne, nie będzie płaciło za śmieci, bo eksmisje są w głównej mierze spowodowane zaległościami czynszowymi. Przyjmując średnią liczebność rodziny na trzy osoby uzyskujemy liczbę około 3000 osób, które powinny zapłacić za śmieci 54 tysiące złotych. Tyle, że te pieniądze do budżetu nie wpłyną.

W lipcu jeleniogórzanie zapłacili za śmieci 1,150 03n zł, w sierpniu 870 tysięcy. Za wrzesień spodziewany jest wpływ 1,050 mln zł.

- Nawet szybkie przeliczenie kwot i danych, które państwo teraz przedstawili pokazuje, że jest pewna nadwyżka. Skoro tak, to lepiej obniżyć cenę śmieci dla mieszkańców – upierał się przy swoim stanowisku K. Mróz.

- Ja informuję o tym, jakie mamy wpływy, czyli realne pieniądze z opłat za śmieci. Dostajemy też faktury od wykonawcy usługi za wywóz tych odpadów. Taka jest różnica między ekonomią a science fiction – spostponował radnego PiS-u, wiceprezydent H. Papaj. - Was najbardziej boli to, że system, który wdrażamy do 1 lipca, oczywiście nie bez kłopotów, nie wywrócił się jednak, jak w innych miastach. Bo, gdyby tak było to mielibyście pożywkę do swoich działań.

- Mnie boli to, że 1 lipca system nie został jednak wdrożony, bo przetarg trzeba było powtórzyć oraz to, że mamy tak wysokie stawki – ripostował K. Mróz. - I niech pan prezydent nie mówi, że jest wspaniale i nie każe nam się cieszyć z tego, że odpady wywożone są raz na tydzień, a w innych miastach co dwa tygodnie albo rzadziej. Bo to tak, jakbym miał się cieszyć z tego, że dzisiaj jest wtorek.

- Niestety, nie funkcjonujemy w przestrzeni algebraicznej, ale społecznej i gospodarczej. Z naszego międlenia ozorem nic na razie nie wyniknie, dla mieszkańców nic się nie zmieni. Znajdźmy najbardziej sensowne rozwiązanie, ale podparte rzetelną oceną sytuacji, na którą dziś jest jeszcze za wcześnie – zaapelował radny Józef Sarzyński (SLD).

Projekt obniżki opłat poparło tylko 6 radnych, 12 było przeciw, a 4 wstrzymało się od głosu.