Bił psa młotkiem po głowie. Potem dobił siekierą

- Znaleźliśmy zakrwawioną siekierę z sierścią, na posesji była wszędzie krew. Zgłosiliśmy sprawę policji 1 stycznia, zawiadomieni przez świadków zdarzenia - relacjonował na profilu facebookowym DIOZ  Konrad Kuźmiński.

Ludzie za zgrozą opowiadali inspektorom, jak 50-latek uderzał psa młotkiem po głowie, zwierzę wyło z bólu. Próbowało się wyrywać. Potem oprawca zaciągnął sukę do garażu i tam ją zabił.

Właściciel psa początkowo mówił inspektorom, że zwierzę uciekło mu z posesji. Inspektorzy zauważyli jednak zakrwawioną, oblepioną sierścią siekierę, która leżała na pieńku. DIOZ zawiadomił policję.

Mundurowi przyjechali na miejsce 1 stycznia po godz. 22. Właściciel psa był w tym czasie w pracy. Nie można było go przesłuchać. Mundurowi nie weszli na posesję. Inspektorzy DIOZ spędzili całą noc w samochodzie pod domem, w którym doszło do zdarzenia , bowiem chcieli uniemożliwić zacieranie śladów.

Marek S. został przesłuchany dzisiaj (2 stycznia) na KMP w Zgorzelcu. Przyznał się do zabicia psa. Twierdził, że zwierzę było chore i chciał ulżyć mu w cierpieniach. Zwłoki psa zakopał.

Za zabicie zwierzęcia ze szczególnym okrucieństwem mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia.