To jest archiwalna wersja serwisu nj24.pl Tygodnika Nowiny Jeleniogórskie. Zapraszamy do nowej odsłony: NJ24.PL.

Zwierzenia sprzedawcy telewizorów

Zwierzenia sprzedawcy telewizorów

- Pracowałem przez trzy lata w markecie z elektroniką i sprzętem AGD. Przez ten czas wciskałem ludziom „przedłużoną gwarancję”, towar z magazynu jako najlepszy, bo nie schodził, a koleżanki przy kasie raty na zbójeckich zasadach – opowiada były pracownik dużego sklepu ze sprzętem. Jego rekord to wyciśnięcie z klientki, starszej pani 5,2 tys. zł za telewizor, który był warty 1,4 tys. zł. Tyle bowiem wyszło za „przedłużoną gwarancję”, koszt kredytu na 60 miesięcy oraz trzy niepotrzebne gadżety.

- Tam nie masz właściwie wyboru, albo wciskasz ludziom to, co każe kierownik sklepu, a jemu kierownik regionalny, albo zarabiasz ledwie najniższą krajową i w krótkim czasie wylatujesz – opowiada Leszek, do niedawna sprzedawca w sieciowym markecie ze sprzętem gospodarstwa domowego i RTV w niedużym mieście.
Leszek śmieje się, gdy pytam, czy doradca klienta w sieci sklepów, w której pracował, zawsze poleca rzeczywiście najlepszy towar. - To jest tak, że pracownik jest szkolony, żebyś ty kupił, to co ja chcę ci sprzedać, a nie to, co ty sobie wymyślisz. Po to są szkolenia z tzw. mowy korzyści, dobry sprzedawca ma realizować plan sprzedaży, nie dopuszczać do zalegania towaru w magazynie, jaki by nie był – mówi sprzedawca. Poza przekonywaniem klienta do określonych produktów, niekoniecznie według rzetelnych kryteriów, pracownicy mają skłaniać klientów do zakupu ubezpieczenia czyli tzw. przedłużonej gwarancji. - Hasłowo to wygląda nieźle, ale na ogół nie ma większego sensu. Koszt tej usługi w relacji do produktu bywa wysoki, a zakres ubezpieczenia jest egzotyczny (zdarzenia mało prawdopodobne) albo pokrywa się choćby z ubezpieczeniem mieszkania np. co do przepięć – opowiada Leszek. Ważnym elementem pracy doradcy jest proponowanie wszelkich akcesoriów. Szczególnie kosztowne bywają dodatki do lodówek, a panie, które mają przy takich zakupach głos decydujący, łatwo dają sobie wmówić, że kolejne półki, wkłady antyzapachowe czy dodatkowa listwa zabezpieczająca są niezbędne. To się nazywa sprzedaż komplementarna i to też jest element oceny pracownika, a więc kryterium do premii. Przy kasie kasjerki mają za zadanie przekonać klienta do systemu ratalnego i to na jak najdłuższy okres. Wiadomo - prowizja. Jeśli kredyt, to i jego ubezpieczenie, a więc kolejny koszt i kolejna sposobność do zarobku dla firmy i pracownika.
Leszek przywołuje przykłady wątpliwego sposobu przekonywania do wykupienia „przedłużonej gwarancji”. - U nas niektórzy mówili klientom, żeby wykupili taką opcję, a potem po roku na przykład rzucili telefonem o beton, że niby spadł przypadkowo, i sobie wymienili na nowy. Potem się okazywało, że takie reklamacje nie były uznawane, bo ubezpieczyciel się wywijał w ten czy w inny sposób – opowiada.
Leszek przyznaje, że był niezłym sprzedawcą. Dostawał premie, niezłe prowizje od sprzedaży. - Ale co z tego, jak musiałem kilkadziesiąt osób w miesiącu ponaciągać, trochę , powiedziałbym oszukać. Najgorzej, gdy trafi się ktoś znajomy. Głupio jest go tak potraktować. Kilka takich przypadków i w małym mieście twoje towarzyskie notowania spadają – mówi. On sam tego doświadczył, kiedy dalekiemu znajomemu sprzedał laptop z ekspozycji jako nowy i jeszcze na raty, które podwoiły cenę. Niby tamten się zgodził, ale potem i tak miał pretensje – nie do sklepu, ale do niego osobiście. - To właściwie robota niemoralna. Jeśli już, to najlepiej pracować w innym mieście niż się mieszka – twierdzi Leszek, który od roku udziela się w innej branży. - Na koniec napisałem do szefostwa o nieuczciwościach, jakie generuje system, o wymuszaniu na pracownikach zachowań podobnych do tych spotykanych na oszukańczych pokazach. Ulżyło mi, popisałem sobie, ale nikt mi nie odpowiedział, a system, wiem od znajomych ze sklepu, wciąż działa tak samo. Cóż, firma nie jest od sprawiania ludziom przyjemności i oferowania porządnego sprzętu, tylko przede wszystkim od zarabiania... - podsumowuje mój rozmówca.  

Komentarze (26)

Wywalili go to się żali. Pajac.

Sam jesteś pajac, bo nie dociera do ciebie ,że taka jest prawda. Wciskają ludziom "badziew" i jeszcze naciągają na dodatkowe koszty.

Jest popyt, jest podaż. Są frajerzy, jest dojenie. Ludzie muszą zacząć myśleć, a nie tylko seriale i paradokumenty w TV oglądać. Sam temat rat to inna sprawa. Nie masz kasy, nie kupujesz. Albo liczysz grosiki które chcą ci wyrwać. Baba w mięsnym też będzie ci wciskać stare, zanim weźmie świeże. Wszystko trzeba sprawdzić. W Biedronce na półce z przodu stoją krótkie terminy, w głębi dłuższe. Właśnie zaczął się rajd kopertowy, i też będzie dojenie frajerów. I też żalić się możecie do lustra. Bez asertywności nawet żona cię ogoli jak będzie obrotna.

Ten człowiek odważył się mówić otwarcie o tym procederze. Przestrzega innych.

To moja szefowa idealnie wpasowuje się w ten artykuł. Jak klient przychodził z reklamacją to ta przyjmowała i mówiła , żeby przyszedł za 2 tygodnie. Reklamację odmowną oczywiście sama wypisywała. Do żadnego producenta to nie szło, a że towar był niedrogi to klient machał ręką i tak to się kręciło.

Bez przesady, może wieśniak da się nabrać. Dziś cenę można w necie sprawdzić u kilku sprzedawców i wybrać optymalny wariant.

Osobiście byłem wkręcany w ubezpieczenie. Chcialem kupić telefon ojcu, taki za 400zł żeby miał coś nieco lepszego niż ma. Niedrogi sprzęt, praktycznie do dzwonienia, pisania esów, wysyłania mms i internet. Sprzedawca po krótkim przedstawieniu funkcji telefonu ( oczywiście wcześniej posiedziałem w internecie i poczytałem na temat wielu modeli i świetnie znałem jakość danego telefonu ) nagle wyjechał mi z elaboratem na temat wspaniałego ubezpieczenia . Same ohy i ahy . A fakt był taki że ubezpieczenie kosztowało dodatkowe 250zł. I obejmowało jakieś pierdy, które nie warto ubezpieczać. wybiłem to ubezpieczenie panu sprzedawcy z głowy i minę miał nietęgą. Ale przy okazji zaproponował mi skonfigurowanie telefonu w sklepie - bodajże 50zł to kosztowało . Tutaj już mnie poirytował na maksa bo wiedziałem , że pan sprzedawca zaczyna się zachowywać jak złodziej. Więc podziękowałem za obsługę i telefonu, a do tego uświadomiłem pana sprzedawcę dlaczego rezygnuję. Jeśli zrobi tak więcej osób to szybko skończy się el dorado w takich sklepach.

Największym sukinsynstwem jest to że sprzedają telewizory włączone w wersji demo na pełnym obrazie oled a przychodzisz do domu, włączasz ten telewizor na kablówce i jakość obrazu spada o połowę. Sprzedają obraz który nadawca nie oferuje.

Biorą prawie 100 zł za "wstępną konfigurację laptopa" i przeklikują dalej dalej wpisują nazwę użytkownika i dalej, gotowe :)

Wzruszyłem się.

Za każdym razem jak idziecie do sklepu RTV-AGD posiedźcie najpierw kilka godzin w necie i poszukajcie informacji na temat waszego zakupu. W sklepie nie będzie wiarygodnych opinii, nie będzie uczciwego doradzania - takie rzeczy znajdziecie na forach. A jak już pójdziecie z tymi informacjami do sklepu to weźcie towar z półki i idźcie wprost do kasy i nie dajcie się wydymać na wszelakie dodatki, raty ( chyba że ktoś potrzebuje, ale wolałbym chyba wziąć pożyczkę w baku i iść z gotówką po towar), czy ubezpieczenia. Niestety takie czasy, że pracownik sklepu jest twoim wrogiem i rzadko który doradzi uczciwie.

To prawda. Ile musiałem pokonać w takim markecie oporów sprzedawcy by kupić telefon za gotówkę, bo bardzo mi wciskał na raty z ubezpieczeniem.

Zainteresowały mnie sformułowania typu: "mowa korzyści", "sprzedaż komplementarna". Warto się tym zainteresować, poszperać w necie, poczytać... Rodzaj szczepionki intelektualnej.

Nie kazdy nadaza za bronieniem sie przed cwaniactwem.Dobrze jest sie interesowac opiniami otoczenia na forach,faceboku.Teraz cokolwiek zeby zrobic, dobrze jest poczytac tu i uwdzie o interesujacym nas temacie.

Wszystko pasuje mi do sieci sklepów ze Złotowa. Mnie kiedyś najbardziej rozbawiła usługa którą proponowano klientowi polegająca na "kalibracji kanałów w TV" czyli po prostu na ustawieniu kanałów w sklepie. A wystarczy pomyśleć że po przyjściu do domku z zakupionym telewizorem i podłączeniu do dowolnego dekodera programy same się "kalibrują" czyli ustawiają bez łaski żadnego sprzedawcy. A nadmieniam że usługa kalibracji kanałów telewizyjnych proponowana była w sklepie odpłatnie.. A wszystkie praktyki opisane w artykule polegają jak najbardziej na prawdzie. Żal mi tylko tych kupujących którzy dają się omamić sprzedającym artykuły RTV I AGD.

To prawda co ten Pan opisuje
tak się dzieje

To co jest napisane w artykule to szczera prawda. Sama niejednokrotnie robiłam zakupy w takim sklepie. Mało kto wie ze nawet jak nie zauwazysz ze wcisneli ci jakies ubezpieczenie kredytu pomoc ślusarza itp. to umowę ubezpieczenia możesz rozwiązać w ciągu 30 dni- robię to na drugi dzien :)tylko trzeba przypilnowac zeby wydali potwierdzenie i zmniejszyli raty. Jak jest 0 procent to zero a nie ze przy kasie pani mówi ze to 0 jest przy zakupach powyzej tam ilus tysiecy- totalna bzdura.

He, he... Kupuję telewizor, chcę sprawdzić jakość obrazu, proszę o podłączenie anteny, a pan mówi, że nie może tego zrobić, bo są kamery i zarejestrują takie podłączenie jako usługę strojenia kanałów i będzie problem, bo pan musi skasować za taką usługę 40 zeta. Ale mrugnął okiem (lewym) i dał mi kabel antenowy z sygnałem i mogłem sam sobie podłączyć i nastawić kanały... Dobrze, że chociaż tyle...

Dlatego wszystko kupuję przez internet ;) Do marketu idę czasem pooglądać. Najlepszy hit to pan, który chciał nam wcisnąć kuchenkę Amica, która jest największym bublem (wiem, bo babcia miała i kuchenka rozwaliła się po 2 latach) zachwalając ją, bo miała rysunek czy grafikę wewnątrz z instrukcją co jak długo piec i w jakiej temperaturze. :))) A tak w ogóle - przecież to od razu widać, że ktoś chce nam wcisnąć bubel! Nie wiem jak można tego nie zauważyć, to się wręcz czuje, że coś jest nie tak.

Nieco przesadzasz z tym kupowaniem wszystkiego przez internet. Właśnie przez ten porypany internet niszczymy handel miejski. Im więcej klientów przerzuca się na neta tym mniej zarabia sklep stacjonarny, a później chodzicie po deptaku i jęczycie że lokale puste stoją. Żeby ktoś mógł prowadzić sklep czy punkt usługowy to musi mieć klientów i zarobek.

Ja też dużo kupuję w internecie, chociażby dlatego, że ceny są znacznie niższe.

Podam Ci przykład. Pasta do zębów na leczenie parodontozy kosztuje w Rossmannie 17.99 zł. Machnęłam ręką i wyszłam. Weszłam do internetu i tę samą pastę kupiłam na Allegro za 7 zł za sztukę. Zrobiłam mały zapas i dzięki temu sporo zaoszczędziłam. Nie wspieram sklepów z cenami z kosmosu, niezależnie od ich lokalizacji.

Zresztą wybór w sklepach internetowych jest znacznie większy od tych stacjonarnych.

Ja też czasami kupuję przez neta. Ale bronię komentarza przestrzegającego przed nadmiernym kupowaniem, bo tak naprawdę już nie ma takiej ogromnej różnicy na wszystkich produktach miedzy netem a sklepami stacjonarnymi. Ja często zanim pójdę do apteki , sprawdzam cenę na necie. Często bywa tak że cena jest podobna albo taka sama, a przecież muszę zapłacić za przesyłkę więc czy jest sens spuszczać się nad 3 złotymi różnicy? Jeśli chodzi o sprzęty RTV i AGD to sprawdzam na necie i różnicy wielkiej nie mam, a sklep stacjonarny oferuje mi gwarancję na zasadzie że idę do sklepu i załatwiam a nie odsyłam ( oczywiście to ja ponoszę koszty przesyłki, więc cena sprzętu podnosi się ) i czekam miesiącami na odpowiedź. Mało tego, w sklepie stacjonarnym niekiedy mam możliwość od ręki dostać inny produkt w zamian za bubel. Kolejna sprawa , mogę dotknąć towar, zobaczyć jak działa, przetestować go - tego z neta nie przetestuję przy zakupie. Nie ma się co zachwycać tym netem, bo ma również złe strony. Na koniec zaznaczam , że nie jestem sprzedawcą.

Dziś większość sklepów stacjonarnych to sieciówki, które umożliwiają zamawianie towaru do sklepu bez kosztów wysyłki za pośrednictwem swoich stron internetowych. Wspieram wówczas sklep, bo płacę w sklepie.

Nie zamawiam też towaru w internecie, którego cena jest niższa np. o 5 zł, bo z wysyłką wyjdzie drożej lub w tej samej cenie, jak w sklepie stacjonarnym.

Na moim zakupie zaoszczędziłam ponad 34 zł wliczając w to koszt wysyłki. Wspieram lokalny handel, ale trudno mi się pogodzić z cenami z kosmosu, a takie są niestety w wielu sklepach.

Często też nie masz gwarancji, że w mieście czy w galerii kupisz to, czego szukasz. Sklepy internetowe posiadają bogatą ofertę.

Youtube wyszukajcie : CAŁA PRAWDA o SKLEPACH Z ELEKTRONIKĄ

i właśnie dlatego sklep stacjonarny traktuję tylko jako ekspozycję, pomacać można, pobawić się, sprawdzić itp. A potem kupuje w sklepie internetowym i mam gdzieś sklepy stacjonarne ich zyski i takich pracowników.

Wiadomo, że uczciwości w handlu próżno szukać, tym bardziej warto przestrzegać ludzi, którzy w większości przypadków nie są świadomi tego, że pułapki w handlu czyhają na każdym kroku.

Ilekroć wciskali mi ubezpieczenie, czy przedłużoną gwarancję, odmawiałam. To po prostu ściema.

Bądźcie czujni, niezależnie od tego, co Wam wciskają i jak zachwalają towar.
Pytajcie o konkrety i ucinajcie rozmowy mające na celu nakłonienie Was do zakupu dodatkowych gadżetów i usług.

Najlepiej jednak przygotujcie sobie najważniejsze parametry, informacje o sprzęcie, urządzeniu, które chcecie kupić.

Żelazna zasada to porównywanie cen i czytanie opinii o produktach.

Na jednym forum klient pisał o sklepie Media Expert. Pracował bardzo blisko tego sklepu i chciał kupić mikrofalę.

Znał cenę wybranego urządzenia, ale czekał na promocję, która niebawem miała wejść w życie. Liczył, że wybraną mikrofalę kupi taniej.

Jakież było jego zdziwienie, kiedy zobaczył cenę mikrofali po rzekomej przecenie. Cena po przecenie była identyczna z ceną przed przeceną. Po prostu podano wyższą cenę, by w bezczelny sposób wywrzeć miłe wrażanie na nieświadomych klientach. Tak "uczciwy" jest handel :/